(Córka morza 06) - Rywalki - Trine Angelsen, Henrieta 3, Córka morza (całość)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
TRINE ANGELSEN
RYWALKI
SAGA CÓRKA MORZA VI
Rozdział 1
Elizabeth stała jak skamieniała i patrzyła przed siebie. Była pewna,
Ň
e widziała orszak
Ň
ałobny, tak samo jak poprzednio. Gdyby udało jej si
ħ
o tym nie my
Ļ
le
ę
, zachowywa
ę
si
ħ
, jak
gdyby nigdy nic, nic by si
ħ
nie stało, pomy
Ļ
lała. Uchwyciła si
ħ
na moment tej my
Ļ
li, lecz
zaraz u
Ļ
wiadomiła sobie okrutn
Ģ
prawd
ħ
: kto
Ļ
umrze. Nie wiedziała jednak, kto.
Nagle poczuła łzy, które spłyn
ħ
ły do k
Ģ
cików jej ust. Nie zrobiła jednak nic,
Ň
eby je
wytrze
ę
. Zacisn
ħ
ła dło
ı
i zagryzła kostki, by stłumi
ę
szloch. Wtedy poczuła na ramieniu
czyj
ĢĻ
ci
ħŇ
k
Ģ
dło
ı
i drgn
ħ
ła ze strachu.
- O, Jakob! Ale mnie przestraszyłe
Ļ
! – Szybko otwarła twarz.
- Płaczesz? – spytał zaskoczony.
Czy mo
Ň
e mu powiedzie
ę
prawd
ħ
? – zastanawiała si
ħ
, szukaj
Ģ
c jakiego
Ļ
wykr
ħ
tu.
Mogłaby si
ħ
wyłga
ę
, mówi
Ģ
c,
Ň
e my
Ļ
lała o Jensie albo… Nie, nie powinna kłama
ę
, zwłaszcza
o zmarłych. Zwil
Ň
yła usta i gł
ħ
boko zaczerpn
ħ
ła powietrza, zanim odpowiedziała pytaniem:
- Pami
ħ
tasz, jak ci mówiłam,
Ň
e miewam wizje?
- Mhm – odparł i skin
Ģ
ł głow
Ģ
.
- Widziała
Ļ
co
Ļ
przed chwil
Ģ
. Orszak
Ň
ałobny. Kto
Ļ
umrze, Jakob! – Musiała kilka
razy przełkn
Ģę
Ļ
lin
ħ
,
Ň
eby powstrzyma
ę
płacz.
Przygl
Ģ
dał si
ħ
jej badawczo.
- Jeste
Ļ
pewna? – zapytał. – Mo
Ň
e tym razem oznacza to co
Ļ
innego?
Dosłyszała w jego głosie błaganie i odczuła pokus
ħ
,
Ň
eby przytakn
Ģę
, ale nie mogła
tego zrobi
ę
. Te
Ļę
nie zasłu
Ň
ył sobie na to,
Ň
eby go okłamywa
ę
, musiał pozna
ę
prawd
ħ
.
- Nie, Jakob. Ju
Ň
wcze
Ļ
niej przytrafiło mi si
ħ
co
Ļ
takiego. – Naci
Ģ
gn
ħ
ła mocniej chust
ħ
na ramionach, bo wiał nieprzyjemny wiatr. Si
Ģ
piła te
Ň
m
Ň
awka, ale było jej to oboj
ħ
tne. –
Miałam podobn
Ģ
wizj
ħ
przed
Ļ
mierci
Ģ
Ragny. – Wstrzymała oddech. Bała si
ħ
spojrze
ę
te
Ļ
ciowi w oczy, obawiaj
Ģ
c si
ħ
jego reakcji.
- Widziała
Ļ
Ragn
ħ
? – spytał przera
Ň
ony.
- Nie, tylko orszak
Ň
ałobny na drodze. – Zerkn
ħ
ła na Jakoba i zobaczyła,
Ň
e pobladł, a
jego wzrok znieruchomiał.
- Biedactwo. Nale
Ň
ałoby ci tego oszcz
ħ
dzi
ę
– rzekł ze współczuciem i poklepał j
Ģ
po
ramieniu. – Ale czy jeste
Ļ
pewna,
Ň
e…
- Wiem, co widziałam – przerwała mu. Nagle ogarn
Ģ
ł j
Ģ
strach,
Ň
e te
Ļę
nie wierzy w
to, co mu powiedziała.
- Nie zawsze da si
ħ
zrozumie
ę
zmysły. Stwórcy – stwierdził. – Dlaczego pozwala,
Ň
eby
Ļ
miała takie wizje? Jaki jest w tym sens?
Elizabeth odwróciła si
ħ
do niego.
- Boj
ħ
si
ħ
– wyznała. – Bo nie wiem, kto b
ħ
dzie nast
ħ
pny.
- Powinna
Ļ
si
ħ
raczej cieszy
ę
,
Ň
e tego nie wiesz – zauwa
Ň
ył rozs
Ģ
dnie. – Wyobra
Ņ
sobie, co by było, gdyby
Ļ
to mnie zobaczyła?
Elizabeth zadr
Ň
ała.
- Rozumiem, co masz na my
Ļ
li – odparła, wodz
Ģ
c wzrokiem za Ane, która dreptała
obok i zbierała kamyki.
1
- Mam Moj
Ģ
Pusi
ħ
– oznajmiła nagle dziewczynka i spojrzała na dziadka, zadzieraj
Ģ
c
główk
ħ
.
- Co mówisz? – spytał i kucn
Ģ
ł przed ni
Ģ
.
- Dostała w Dalsrud kotka, którego najpierw nazywała Mójkocio, a teraz mówi na
niego Moja Pusia – wyja
Ļ
niła Elizabeth.
Słuchaj
Ģ
c, jak Jakob gaw
ħ
dzi z Ane, powiodła spojrzeniem ponad wsi
Ģ
. Drzewa stały
nagie i czarne na tle szarego jak ołów nieba, a daleko na morzu wiatr tworzył kł
ħ
bki piany.
Pó
Ņ
na jesie
ı
to okropna pora, pomy
Ļ
lała. Li
Ļ
cie ju
Ň
opadły, ale
Ļ
nieg jeszcze nie spadł, wi
ħ
c
krajobraz był czarny, mokry i smutny. W domach zrobiło si
ħ
wilgotno i zimno. Zobaczyła,
Ň
e
z chaty ojca unosi si
ħ
dym.
Usłyszała,
Ň
e Jakob co
Ļ
do niej powiedział.
- Mówiłe
Ļ
co? – spytała.
- Mo
Ň
e by
Ļ
cie wst
Ģ
piły?
Elizabeth nie od razu odpowiedziała. W dole bowiem dostrzegła Mathilde, która
wi
Ģ
zała przy brzegi łód
Ņ
. Na pewno była w odwiedzinach u córeczki, pomy
Ļ
lała. Co
Ļ
jednak
zaniepokoiło j
Ģ
w zachowaniu dziewczyny.
- Zabierz Ane do domu, ja zaraz przyjd
ħ
– odparła po chwili.
- Na pewno nic ci nie jest? – zapytał.
Skin
ħ
ła głow
Ģ
.
- Wszystko w porz
Ģ
dku.
Długo si
ħ
je przygl
Ģ
dał.
- Postaraj si
ħ
nie my
Ļ
le
ę
o tym, co widziała
Ļ
, Elizabeth. – Zamilkł na chwil
ħ
. –
Wszyscy kiedy
Ļ
umrzemy. Wiesz,
Ň
e przydarzy si
ħ
to komu
Ļ
z naszej wsi, i rozumiem,
Ň
e
niełatwo jest ci z tym
Ň
y
ę
, ale…
Elizabeth mi przerwała:
- Mówiłam ci,
Ň
e ju
Ň
kiedy
Ļ
mi si
ħ
to przydarzyło, wi
ħ
c nie martw si
ħ
o mnie. –
Spróbowała si
ħ
u
Ļ
miechn
Ģę
. Po
Ň
ałowała,
Ň
e niepotrzebnie zmartwiła te
Ļ
cia, opowiadaj
Ģ
c mu
o swojej wizji.
Pokiwał głow
Ģ
, a potem wzi
Ģ
ł Ane za r
ħ
k
ħ
i wszedł do domu.
Elizabeth struchlała na widok zapłakanej twarzy Mathilde.
- kochana, co si
ħ
stało? – zapytała, ocieraj
Ģ
c łz
ħ
z zaczerwienionego policzka
dziewczyny.
- Nie chc
ħ
o tym mówi
ę
– odparła Mathilde i si
ħ
odwróciła.
- Czy zrobiła, co
Ļ
złego?
Mathilde energicznie pokr
ħ
ciła głow
Ģ
.
- Czy kto
Ļ
był dla ciebie niedobry?
- Nie chc
ħ
o tym rozmawia
ę
, ju
Ň
mówiłam. – Ponownie si
ħ
rozpłakała i ukryła twarz
w dłoniach.
- Moje biedactwo – westchn
ħ
ła Elizabeth, obj
ħ
ła dziewczyn
ħ
ramieniem i ostro
Ň
nie
poklepała po plecach. – Człowiekowi nie zawsze jest łatwo.
- Mnie jest dzisiaj okropnie! – Mathilde pochlipywała w jej ramionach.
Elizabeth zastanawiała si
ħ
, co zrobi
ę
,
Ň
eby nakłoni
ę
j
Ģ
do mówienia.
- Je
Ň
eli nie chcesz porozmawia
ę
ze mn
Ģ
, to mo
Ň
e zwierzyłaby
Ļ
si
ħ
do Dorte?
- Nie, nie chc
ħ
,
Ň
eby kto
Ļ
wiedział,
Ň
e płakałam.
- Wiesz co…? – podj
ħ
ła Elizabeth.
- Co? – Mathilde podniosła wzrok.
- Kiedy Marii jest smutno, to prosz
ħ
j
Ģ
,
Ň
eby mi powiedziała, co si
ħ
stało, bo dopiero
wtedy b
ħ
d
ħ
mogła zrobi
ę
wszystko, by poprawi
ę
jej humor.
- I opowiada?
- Tak, za ka
Ň
dym razem. To jak? Powiedz mi, co ci
ħ
gn
ħ
bi?
2
- Tak, ale nie tutaj. Zimno mi.
- To chod
Ņ
my do mojej szopy na łodzie. – Obj
ħ
ła Mathilde ramieniem i ruszyły
wzdłu
Ň
brzegu.
W szopie Elizabeth zostawiła otwarte drzwi wychodz
Ģ
ce na morze,
Ň
eby wypu
Ļ
ci
ę
troch
ħ
Ļ
wiata.
- Usi
Ģ
d
Ņ
my tutaj – zaproponowała, wskazuj
Ģ
c pust
Ģ
beczk
ħ
odwrócon
Ģ
do góry dnem.
– O, tu masz
Ļ
ciereczk
ħ
. Wytrzyj łzy i opowiedz mi wszystko. na pewno znajdziemy jak
ĢĻ
rad
ħ
.
Dziewczyna, dr
ŇĢ
c, mocno wytarła nos, zaczerpn
ħ
ła powietrza i rzekła cicho:
- Tato chce odda
ę
moje dziecko.
Jej słowa zabolały niczym policzek. Elizabeth siedziała jak sparali
Ň
owana, ze
wzrokiem utkwiony, w Mathilde.
- Czy mogłaby
Ļ
mu powiedzie
ę
,
Ň
eby tego nie robił? – spytała dziewczyna błagalnie.
Dlaczego obiecałam,
Ň
e znajd
ħ
jak
ĢĻ
rad
ħ
, zanim si
ħ
dowiedziała, o co chodzi? –
pomy
Ļ
lała Elizabeth, zła na siebie, i przełkn
ħ
ła
Ļ
lin
ħ
. Musiała gra
ę
na zwłok
ħ
, bo na razie nie
potrafiła nic wymy
Ļ
li
ę
.
- Jeste
Ļ
pewna,
Ň
e tak wła
Ļ
nie powiedział? – zapytała z oci
Ģ
ganiem.
- Najzupełniej. Tłumaczył,
Ň
e nie jestem w stanie zaj
Ģ
c si
ħ
Sofie, a oni nie maj
Ģ
Ļ
rodków,
Ň
eby ja utrzymywa
ę
. Co to s
Ģ
Ļ
rodki?
- Pieni
Ģ
dze – wyja
Ļ
niła Elizabeth. Powoli docierało do niej znacznie słów Mathilde. –
Dlaczego tak postanowił? Czy co
Ļ
si
ħ
stało?
- Zorientował si
ħ
,
Ň
e widziałam si
ħ
z Sofie, kiedy go nie było, i wpadł w zło
Ļę
.
Powiedział,
Ň
e ju
Ň
ustalone, kto we
Ņ
mie dziecko. Zabior
Ģ
je za dwa tygodnie. To ju
Ň
niedługo…
- Tak, to prawda – mrukn
ħ
ła Elizabeth, czuj
Ģ
c,
Ň
e ogarnia j
Ģ
gniew. Jak on mógł
zrobi
ę
co
Ļ
takiego własnej córce? Wiedziała,
Ň
e by
ę
mo
Ň
e jest niesprawiedliwa, mo
Ň
e rodzice
Mathilde rzeczywi
Ļ
cie nie byli w stanie wykarmi
ę
jeszcze jednego dziecka. Ale jednak to
dziwne,
Ň
e ojciec dziewczyny wpadł na ten pomysł, kiedy si
ħ
zorientował,
Ň
e widziała si
ħ
z
córk
Ģ
. Mo
Ň
e chciał j
Ģ
trzyma
ę
z dala od Sofie?
- Zapewniłam,
Ň
e mog
ħ
si
ħ
ni
Ģ
zajmowa
ę
, ale on nawet nie chciał o tym słysze
ę
–
ci
Ģ
gn
ħ
ła Mathilde. – Przecie
Ň
dobrze sobie radz
ħ
z dzie
ę
mi, prawda, Elizabeth?
- Tak, oczywi
Ļ
cie – potwierdziła Elizabeth machinalnie.
Wiedziała,
Ň
e sprzeciwianie si
ħ
ojcu Mathilde na nic si
ħ
nie zda, je
Ļ
li ju
Ň
podj
Ģ
ł
decyzj
ħ
. Jak jednak wytłumaczy
ę
dziewczynie,
Ň
e nie mo
Ň
e jej pomóc? – my
Ļ
lała
zrozpaczona.
- Mathilde – zacz
ħ
ła ostro
Ň
nie. – Je
Ň
eli Sofie zostanie oddana do innych ludzi, to
b
ħ
dzie jej tam dobrze. Jens, mój m
ĢŇ
, który ju
Ň
nie
Ň
yje, mieszkał z Ragn
Ģ
i Jakobem, chocia
Ň
nie byli jego prawdziwymi rodzicami. A chyba wiesz, jak było mu dobrze?
Mathilde zerkn
ħ
ła na ni
Ģ
spod zmarszczonych brwi. Jej oczy powoli wypełniły si
ħ
łzami.
- Obiecałas,
Ň
e mi pomo
Ň
esz, a ty wcale nie jeste
Ļ
lepsza od mojego taty! –
powiedziała z gorycz
Ģ
.
Chciała wsta
ę
, lecz Elizabeth poderwała si
ħ
i j
Ģ
zatrzymała.
- Poczekaj, Mathilde, jeszcze nie sko
ı
czyłam. Pomog
ħ
ci, jak obiecałam, ale najpierw
opowiem ci o Jensie. – Słyszała, jak cienko zabrzmiał jej głos. Miała nadziej
ħ
,
Ň
e dziewczyna
tego nie zauwa
Ň
yła.
- Je
Ň
eli kto
Ļ
zabierze mi dziecko, rzuc
ħ
do morza – o
Ļ
wiadczyła Mathilde dr
ŇĢ
cym
głosem.
3
Elizabeth przebiegł dreszcz. Czy
Ň
by wła
Ļ
nie Mathilde widziała w swojej wizji? Czy
dziewczyna faktycznie odbierze sobie
Ň
ycie? Chwyciła j
Ģ
za ramiona i
Ļ
cisn
ħ
ła tak mocno,
Ň
e
tamta a
Ň
j
ħ
kn
ħ
ła.
- Posłuchaj mnie, Mathilde. Je
Ň
eli zrobisz co
Ļ
takiego, nie pójdziesz do nieba.
- Wiem, ale to nie szkodzi – odparła Mathilde z płaczem. – A co ty by
Ļ
zrobiła, gdyby
kto
Ļ
zabrał ci Ane?
Elizabeth nie spodziewała si
ħ
takiego pytania i przez moment nie wiedziała, co
odpowiedzie
ę
. W ko
ı
cu opu
Ļ
ciła r
ħ
ce i rzekła cicho:
- Rzuciłabym si
ħ
do morza.
Mathilde przykuwała j
Ģ
wzrokiem. Elizabeth miała wra
Ň
enie, jakby trwało to
wieczno
Ļę
. W ko
ı
cu przytuliła dziewczyn
ħ
do siebie.
- Obiecuj
ħ
ci na honor i wiar
ħ
,
Ň
e zrobi
ħ
wszystko, co w mojej mocy,
Ň
eby
Ļ
nie
straciła swojego dziecka.
- Przysi
ħ
gasz na Boga?
Elizabeth wiele razy słyszała te słowa, wypowiadane przez Mari
ħ
i Indianne, kiedy
szeptały sobie tajemnice, ale wtedy brzmiało to słodko i dziecinnie. Teraz to nie była zabawa.
- Tak, przysi
ħ
gam na Boga – odpowiedziała i pomy
Ļ
lała,
Ň
e to najtrudniejsze zadanie,
jakiego kiedykolwiek si
ħ
podj
ħ
ła.
Rozdział 2
Kiedy Elizabeth i Mathilde dotarły do Heimly, Jakob siedział w izbie i wpuszczał pod
sufit kł
ħ
by dymu.
- Ane chciała wyj
Ļę
na dwór i pobawi
ę
si
ħ
z innymi dzie
ę
mi – wyja
Ļ
nił i skin
Ģ
ł głow
Ģ
ku oknu.
- Tak, widziałam j
Ģ
.
- Ojej, czy
Ň
by
Ļ
płakała, Mathilde? – spytała Dorte.
Wytarła dłonie w fartuch o zostawiła zmywanie.
- Mathilde ma zmartwienie, ale nie chce o tym mówi
ę
– wtr
Ģ
ciła szybko Elizabeth.
W głosie Dorte brzmiał smutek, gdy spytała:
- Mo
Ň
e mogliby
Ļ
my jako
Ļ
pomóc?
- Nie, Elizabeth tym si
ħ
zajmie – odparła Mathilde stanowczo.
- Ach tak.
Dorte chyba zrobiło si
ħ
przykro, pomy
Ļ
lała Elizabeth i postanowiła,
Ň
e pó
Ņ
niej zwróci
si
ħ
do niej i Jakoba o rad
ħ
. Uznała,
Ň
e nie mo
Ň
e sama d
Ņ
wiga
ę
tego ci
ħŇ
aru, poza tym wcale
nie obiecała,
Ň
e zachowa w tajemnicy to, co usłyszała.
- Powinnam dzisiaj wysprz
Ģ
ta
ę
swój pokój na poddaszu – mrukn
ħ
ła Mathilde. – Jest
nagrzana woda?
- Tak, w kociołku – odparła Dorte. – Ale mo
Ň
e najpierw zjadłaby
Ļ
podwieczorek?
- Nie, nie jestem głodna – b
Ģ
kn
ħ
ła dziewczyna i wypadła z wiadrem za drzwi.
Kiedy Elizabeth usłyszała stukot chodaków na poddaszu, opadła ci
ħŇ
ko na krzesło
przy stole.
- Ojciec Mathilde postanowił odda
ę
komu
Ļ
jej dziecko – oznajmiła. – Powiedział,
Ň
e
nie maj
Ģ
do
Ļę
jedzenia. Ale podejrzewam,
Ň
e chce zrobi
ę
dziewczynie na zło
Ļę
. Nie pozwolił
Mathildzie widywa
ę
si
ħ
z Sofie, a ostatnio dowiedział si
ħ
,
Ň
e jednak si
ħ
spotkały.
Dorte równie
Ň
usiadła.
- Nie mów Mathilde,
Ň
e ci o tym powiedziałam – poprosiła Elizabeth. – Zagroziła,
Ň
e
je
Ň
eli oddadz
Ģ
jej dziecko obcym ludziom, rzuci si
ħ
do morza. I s
Ģ
dz
ħ
,
Ň
e tak zrobi.
W tym momencie napotkała spojrzenie Jakoba i zrozumiała,
Ň
e pomy
Ļ
lał to samo co
ona: a mo
Ň
e Elizabeth w swojej wizji widziała wła
Ļ
nie Mathilde?
4
- Obiecałam,
Ň
e jej pomog
ħ
– ci
Ģ
gn
ħ
ła Elizabeth – ale nie mam poj
ħ
cia, jak to zrobi
ę
.
Mo
Ň
e wy mogliby
Ļ
cie jako
Ļ
pomóc? – spytała i spojrzała błagalnie najpierw na Jakoba, a
potem na Dorte. – Ludzie licz
Ģ
si
ħ
z twoim zdaniem, Jakobie. Mo
Ň
e gdyby
Ļ
porozmawiał z
ojcem Mathilde, to by zmienił decyzj
ħ
?
Jakob wolno pokr
ħ
cił głow
Ģ
.
- Rozmowa nic tu nie pomo
Ň
e, Elizabeth. Zrobiłabym wszystko, co w mojej mocy, ale
Mathilde nie jest taka jak inni, a opiekunami dziecka s
Ģ
jej rodzice i dlatego niewiele mo
Ň
emy
poradzi
ę
. By
ę
mo
Ň
e jest jakie
Ļ
prawo, które o tym mówi, ale ja go nie znam. Dlatego
uwa
Ň
am,
Ň
e nie powinni
Ļ
my si
ħ
do tego wtr
Ģ
ca
ę
.
Elizabeth poczuła,
Ň
e ogarnia j
Ģ
zw
Ģ
tpienie. Za chwil
ħ
Mathilde zejdzie na dół i nie
b
ħ
d
ħ
mogli dłu
Ň
ej o niej rozmawia
ę
.
- Dorte – zacz
ħ
ła z wahaniem. – Znasz mo
Ň
e matk
ħ
Mathilde?
- Znam, ale ona jest całkowicie podporz
Ģ
dkowana m
ħŇ
owi i nie ma nic do
powiedzenia. To do niego nale
Ň
y ostatnie słowo.
- Rozumiem – mrukn
ħ
ła cicho Elizabeth. – W ka
Ň
dym razie bardzo wam dzi
ħ
kuj
ħ
.
- Naprawd
ħ
chciałbym ci pomóc, Elizabeth – zapewnił Jakob.
- Nie my
Ļ
l o tym wi
ħ
cej. Wzi
ħ
li
Ļ
cie Mathilde na słu
Ň
b
ħ
, i to ju
Ň
bardzo wiele. W
ko
ı
cu na pewno wszystko si
ħ
jako
Ļ
uło
Ň
y.
W ci
Ģ
gu nast
ħ
pnych dni Elizabeth unikała wizyt w Heimly. Wstydziła si
ħ
i czuła,
Ň
e
nie b
ħ
dzie umiała spojrze
ę
Mathilde w oczy, dopóki nie znajdzie jakiego
Ļ
wyj
Ļ
cia. Ci
Ģ
gle
jeszcze była na siebie zła,
Ň
e bez zastanowienia zło
Ň
yła dziewczynie obietnic
ħ
pomocy.
Nocami le
Ň
ała bezsennie, wpatruj
Ģ
c si
ħ
w ciemno
Ļę
, a
Ň
głowa p
ħ
kała jej z bólu i
piekła oczy. Modliła si
ħ
do Boga,
Ň
eby nie zabierał im Mathilde i pomógł dziewczynie
zachowa
ę
mał
Ģ
Sofie. Niekiedy szeptała imi
ħ
Liny-Laponki, ale na pró
Ň
no. Staruszka od
dawna si
ħ
jej nie pokazywała.
- Je
Ň
eli Mathilde odbierze sobie
Ň
ycie, to b
ħ
dzie moja wina. Wtedy b
ħ
d
ħ
miała
Ň
ycie
dwu istot na sumieniu – szepn
ħ
ła w nocn
Ģ
ciemno
Ļę
.
Kilka dni pó
Ņ
niej Elizabeth wybrała si
ħ
nad rzek
ħ
,
Ň
eby wypłuka
ę
pranie. Nagle
stan
ħ
ła za ni
Ģ
Mathilde.
- Zostały ju
Ň
tylko dwa dni – przypominała, wyci
Ģ
gaj
Ģ
c kciuk i palec wskazuj
Ģ
cy. –
Za dwa dni ojciec odda moje dziecko.
Elizabeth dokładnie wypłukała bluzk
ħ
, która wła
Ļ
nie zanurzyła w wodzie, potem
wykr
ħ
ciła j
Ģ
i chwyciła nast
ħ
pn
Ģ
rzecz. Nie wiedziała, co odpowiedzie
ę
, wi
ħ
c grała na
zwłok
ħ
. W ko
ı
cu straciła czucie w dłoniach, musiała wi
ħ
c przerwa
ę
płukanie. Pochuchała na
palce i przyznała:
- Jeszcze nic nie wymy
Ļ
liłam, Mathilde.
Dziewczyna wpatrywała si
ħ
w ni
Ģ
uporczywie. Elizabeth zauwa
Ň
yła,
Ň
e ma ciemne
si
ı
ce pod oczami. A wi
ħ
c obie ostatnio
Ņ
le sypiamy, stwierdziła w duchu.
- Liczyłam na ciebie – rzuciła dziewczyna bezbarwnie.
- Dotrzymam obietnicy – zapewniła Elizabeth z przesadn
Ģ
pewno
Ļ
ci
Ģ
siebie.
- Dlaczego ty albo Jakob i Dorte nie we
Ņ
mie Sofie na wychowanie? – spytała
Mathilde. – Wtedy mogłabym codziennie j
Ģ
widywa
ę
.
- Nie mo
Ň
emy, bo opiekun Sofie jest twój ojciec, a on postanowił inaczej. Poza tym
nie wiem, czy zdołałabym utrzyma
ę
jeszcze jedno dziecko – wyja
Ļ
niła.
Trudno jej było wytłumaczy
ę
to wszystko dziewczynie. Nie mogła przecie
Ň
powiedzie
ę
,
Ň
e ojciec Mathilde to dra
ı
albo
Ň
e Mathilde nie byłaby w stanie zaj
Ģę
si
ħ
swoim
dzieckiem i
Ň
e w tym wła
Ļ
nie tkwi sedno sprawy.
Mathilde szorowała stop
Ģ
o traw
ħ
. W ko
ı
cu podniosła wzrok i powtórzyła cicho
zbolałym głosem:
- Za dwa dni…
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]