(Roma Sub Rosa 03) - Gladiator umiera tylko raz - Steven Saylor, e-book
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Cykl ROMA SUB ROSA
tom 3 - Gladiator umiera tylko raz
Księgozbiór DiGG
f
2008
ŻONA KONSULA
ak naprawdę... - mruknął Lucjusz Klaudiusz z nosem w zwoju
pergaminu - ...gdyby wierzyć temu, co piszą w „Aktualiach”
można by pomyśleć, że Sertoriusz jest niesfornym uczniakiem, a
jego bunt w Hiszpanii to tylko niegroźny żart. Kiedyż wreszcie konsulowie
pojmą powagę sytuacji?
Odchrząknąłem.
Lucjusz opuścił pergamin i uniósł rude, krzaczaste brwi.
- Gordianusie! Na Herkulesa! Rzeczywiście się pospieszyłeś. Usiądź,
proszę.
Rozejrzałem się za krzesłem, ale zaraz przypomniałem sobie, gdzie
jestem. W ogrodzie Lucjusza Klaudiusza goście nie przysuwali sobie mebli.
Po prostu siadali, a krzesło zostawało natychmiast pod nich wsunięte.
Stanąłem w plamie słońca, w której wygrzewał się Lucjusz, i ugiąłem
kolana. Krzesło naturalnie od razu znalazło się pode mną, a ja jak zwykle
nie zdążyłem nawet zauważyć podającego je niewolnika.
- Napijesz się czegoś, Gordianusie? Ja właśnie się raczę gorącym
bulionem. Zbyt wcześnie jeszcze na wino, choćby i rozcieńczone.
- Południe nie jest aż tak wczesną porą, Lucjuszu. A już na pewno nie dla
tych, którzy są na nogach od świtu.
- Od świtu? - Lucjusz aż się skrzywił na tak niesmaczny koncept. - A
zatem kubek wina dla ciebie? Masz ochotę na jakieś przekąski?
Podniosłem rękę, by odmówić, i w mojej dłoni natychmiast znalazł się
srebrny kubek, do którego piękna niewolnica nalewała już falerna. Obok
mnie wyrósł niewielki trójnożny stolik, a na nim spoczął srebrny półmisek
ozdobiony wizerunkami tańczących nimf, pełen oliwek, daktyli i migdałów.
- Chcesz przejrzeć najświeższe wiadomości? Skończyłem czytać
informacje sportowe. - Lucjusz ruchem głowy wskazał zwoje rozrzucone na
stoliku. - Piszą, że Biali wzięli się w końcu w garść w tym sezonie. Mają
nowe rydwany i nowe konie. Czerwonym nie będzie łatwo wygrać w
jutrzejszych wyścigach.
Roześmiałem się na głos.
- Jakie ty życie wiedziesz, Lucjuszu Klaudiuszu! Wstajesz w południe, a
potem snujesz się po ogrodzie, czytając prywatny egzemplarz „Aktualiów”.
Lucjusz uniósł brew.
- Jedyne rozsądne, jeśli chcesz znać moje zdanie. Któż chciałby się
przepychać przez tłum na Forum i mrużąc oczy, spoglądać obcym ludziom
przez ramię, żeby przeczytać „Aktualia” na tablicach obwieszczeń? Albo
gorzej, słuchać jakiegoś błazna czytającego wiadomości na głos z wielce
dowcipnymi komentarzami.
- Ale w tym właśnie tkwi ich istota - zaoponowałem. - To w końcu
-T
ważny element życia towarzyskiego. Ludzie zapominają na chwilę o
zgiełku i zamęcie na Forum, zbierają się wokół tablic i dyskutują o tym, co
ich najbardziej interesuje... o wojnie, małżeństwach, narodzinach,
wyścigach rydwanów czy dziwnych znakach na niebie i ziemi. Wspólne
studiowanie „Aktualiów” i wymiana opinii na temat polityki lub koni to dla
wielu osób często najważniejsze wydarzenie dnia. Jedna z naszych
wielkomiejskich przyjemności.
Lucjusz się wzdrygnął.
- Dziękuję za taką przyjemność! Mój sposób jest lepszy. Wysyłam dwóch
niewolników na Forum na godzinę przed czasem. Jak tylko wywieszą
„Aktualia”, jeden z niewolników czyta je na głos od początku do końca, a
drugi zapisuje wszystko na woskowych tabliczkach. Potem spieszą do
domu, przepisują to na pergamin i zanim wstanę i doprowadzę się do ładu,
w ogrodzie czeka na mnie mój prywatny egzemplarz, schnący jeszcze w
słońcu. Wygodne krzesło, słoneczne miejsce, solidny kubek bulionu i
własna kopia najświeższych wiadomości... mówię ci, Gordianusie, nie ma
bardziej cywilizowanego sposobu na rozpoczęcie dnia.
Wrzuciłem do ust migdała.
- Po takim
dictum
mógłbym pomyśleć, że z ciebie sobek i odludek,
Lucjuszu, nie wspominając już o rozrzutności. Weźmy choćby koszt
samego pergaminu!
- Wpatrywanie się w niewyraźne litery na wosku nadweręża mi wzrok -
odrzekł Lucjusz, sącząc swój bulion. - Tak czy inaczej jednak nie po to cię
tu fatygowałem, abyś krytykował moje drobne przyjemności, Gordianusie.
W dzisiejszych „Aktualiach” jest coś, co chciałbym ci pokazać.
- Co, czyżby wiadomości o tym buntowniczym rzymskim wodzu
terroryzującym Hiszpanię?
- Kwintus Sertoriusz! - Lucjusz poruszył się na sofie. - Jeszcze trochę i
cały Półwysep Iberyjski znajdzie się pod jego kontrolą. Tubylcy nie cierpią
tam Rzymu, ale jego uwielbiają. Co też nasi konsulowie sobie myślą, że
dotąd nie wysłali wojska w sukurs zarządcy prowincji? Muszę przyznać, że
Decymus Brutus, żebym nie wiem jak kochał tego starego mola
książkowego, nie nadaje się do walki. Trudno go sobie wyobrazić na czele
wyprawy. Za to drugi konsul, Lepidus, to przecież weteran. Walczył w
wojnie domowej pod znakami Sulli. Jak też ci dwaj mogą siedzieć leniwie
na zadkach, podczas gdy Sertoriusz buduje w Hiszpanii swoje prywatne
królestwo?
- O tym wszystkim dziś piszą? - spytałem.
- Naturalnie, że nie - prychnął Lucjusz. - Nie ma tam nic poza oficjalnym
stanowiskiem rządu w tej sprawie. Tylko tyle, że sytuacja jest pod kontrolą
i nie ma powodu do niepokoju. Więcej niż o Hiszpanii piszą o
nieprzyzwoicie wysokich dochodach woźniców rydwanów. Czego jednak
się można spodziewać? „Aktualia” są organem rządowym. Prawdopodobnie
Decy dyktuje każde słowo na temat wojny osobiście.
- Decy?
- Decymus Brutus, ma się rozumieć. Nasz konsul.
Powiązany starymi patrycjuszowskimi rodami Lucjusz chyba był na ty
praktycznie z każdym w najwyższych kręgach władzy, a wobec niektórych
pozwalał sobie nawet na poufałe przezwiska.
- Rozpraszasz mnie, Gordianusie. Nie zaprosiłem cię tu, by rozprawiać o
Sertoriuszu. O Decymusie Brutusie owszem. Ale nie o Sertoriuszu. Masz,
spójrz na to. - Palcami upierścienionej dłoni przerzucił stos pergaminów i
wyjął ten, który miałem przeczytać.
- Plotki towarzyskie? - Pobieżnie przeglądałem artykuły. - Syn pana A
zaręczony z córką B... C gości D w swojej wiejskiej posiadłości... E zdradza
tajemnicę słynnej rodzinnej receptury na deser jajeczny, którym jej
przodkowie się raczyli już wtedy, gdy Romulusowi musiało wystarczać
mleko wilczycy... - Urwałem i odchrząknąłem. - Wszystko to jest wielce
interesujące, ale nie bardzo widzę...
Lucjusz pochylił się w moją stronę i postukał palcem w zwój.
- Przeczytaj na głos ten kawałek.
- Mól książkowy wysunie jutro łeb z kryjówki. Łatwa zdobycz dla
wróbla, ale kuropatwom głód zajrzy w oczy. Jasnooka Safo mówi: Bądź
podejrzliwy! Sztylet uderza szybciej od błyskawicy. Albo lepiej: strzały.
Niech Wenus zdobędzie wszystko.
Lucjusz się wyprostował i skrzyżował pulchne ramiona.
- Jak to rozumiesz? - zapytał.
- Wydaje mi się, że to jakaś zakodowana informacja. Może jakieś
pikantne plotki ukryte pod szyfrem. Nie ma tu żadnych imion, jedynie
pewne wskazówki, które dla niewtajemniczonych nie mają znaczenia.
Biorąc pod uwagę nawiązanie do Wenus, domyślam się, iż chodzi o jakiś
potajemny romans. Wątpię, bym znał osoby w to zaangażowane, nawet jeśli
kod kryje ich imiona. Ty, Lucjuszu, masz większe szanse, żeby zrozumieć,
o co tu chodzi.
- To prawda. Niestety chyba rozumiem, choć nie wszystko. Dlatego
właśnie posłałem po ciebie, Gordianusie. Mój bliski przyjaciel potrzebuje
twojej pomocy.
Uniosłem brwi. Koneksje Lucjusza już nieraz bywały dla mnie źródłem
dobrego zarobku, ale też czasem pakowałem się przez nie w poważne
niebezpieczeństwo.
- O którym przyjacielu mówisz, Lucjuszu?
Lucjusz uniósł palec. Niewolnicy bezszelestnie wycofali się do domu.
- Dyskrecja, Gordianusie. Dyskrecja! Przeczytaj ten fragment jeszcze raz.
- Mól książkowy...
- A kogo nazywałem molem książkowym zaledwie przed chwilą?
Zrobiłem wielkie oczy.
- Decymusa Brutusa. Konsula.
- Czytaj dalej. - Lucjusz skinął głową.
- Mól książkowy wysunie jutro łeb z kryjówki...
- Decy udaje się jutro do swojej loży w Circus Maximus, żeby obejrzeć
wyścigi rydwanów.
- Łatwa zdobycz dla wróbla...
- Wnioski wyciągnij sam... Zwłaszcza z późniejszych wzmianek o
sztylecie i strzałach.
- Podejrzewasz więc, że ten kawałek z „Aktualiów” świadczy o spisku na
życie konsula? - Znów uniosłem brwi. - Wydaje mi się to naciągane,
Lucjuszu.
- To nie ja tak myślę, tylko sam Decy. Biedak jest roztrzęsiony. Przed
godziną zdesperowany przyszedł tu i wyciągnął mnie z łóżka, błagając o
radę. Potrzebuje kogoś, kto zbada tę sprawę gruntownie, cicho i szybko.
Powiedziałem mu, że znam kogoś, kto sobie z tym świetnie poradzi. Ciebie,
Gordianusie Poszukiwaczu.
- Mnie? - Spojrzałem niechętnie na pestkę oliwki, którą akurat trzymałem
w palcach. - Skoro „Aktualia” są organem państwowym, to Decymusowi
Brutusowi jako konsulowi najłatwiej sprawdzić, skąd się wziął ten artykuł i
co naprawdę oznacza. Kto to w ogóle napisał?
- W tym właśnie problem.
- Nie bardzo rozumiem.
- Widzisz ten fragment na temat Safony i jej rady?
- Owszem.
- Jak myślisz, Gordianusie, kto zajmuje się pisaniem i wydawaniem
„Aktualiów”?
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem - odrzekłem, wzruszając
ramionami.
- No, to teraz się dowiesz ode mnie. Teksty dotyczące polityki
wewnętrznej i zagranicznej dyktują sami konsulowie, zajmując oficjalne
stanowisko w danej sprawie. Suchymi faktami, takimi jak statystyki
handlowe, pogłowie inwentarza i tym podobnymi zajmują się urzędnicy z
biura cenzora. Informacje sportowe pochodzą od funkcjonariuszy
odpowiedzialnych za Circus Maximus. Augurowie podają wiadomości o
dziwnych błyskawicach, kometach, warzywach nietypowego kształtu, i
innych znakach na niebie i ziemi. Ale jak sądzisz, kto trzyma rękę na pulsie
w kwestii wszelkich nowinek towarzyskich, jak ogłoszenia o weselach i
narodzinach, imprezy i spotkania w wyższych sferach, czy takie właśnie
zaszyfrowane wiadomości dla wtajemniczonych?
- Kobieta o imieniu Safo?
- To nawiązanie do dawnej greckiej poetessy z Lesbos. Pani konsulowa
sama lubi się parać poezją.
- Żona Decymusa Brutusa?
- To ona to napisała. - Lucjusz pochylił się ku mnie i zniżył głos. - Decy
uważa, że ona zamierza go zabić, Gordianusie.
N
- Moja żona... - Konsul głośno odchrząknął i nerwowo przeczesał dłonią
szpakowate włosy.
Przemierzał tam i z powrotem swój ogromny gabinet, od jednego regału
z przegródkami do następnego, z roztargnieniem muskając niewielkie
przywieszki z tytułami zwojów. Nigdzie poza Biblioteką Aleksandryjską
nie widziałem jeszcze tylu książek w jednym miejscu. Nawet u Cycerona.
Willa konsula znajdowała się niedaleko Forum, o krótki spacer od domu
mojego przyjaciela. Wpuszczono mnie od razu; za sprawą Lucjusza
spodziewano się mojego przybycia. Decymus Brutus odprawił swoich
sekretarzy i zaprowadził mnie do prywatnego gabinetu. Darował sobie
wszelkie formalności. Jego poruszenie było widoczne.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]