#03 - Świat materii Atras Anna, Atras Anna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ŚWIAT MATERII
Trudne emocje
Jak wspaniale jest wypowiadać słowa, których treść dociera do świadomości w
pełnym zakresie ich brzemienia. Jak wspaniale jest świadomie wypowiedzieć słowa:
Ja, ......, mogę przyjmować energię materialnego bogactwa, mogę realizować moje
cele, bez przymusu osiągania ich za pomocą trudnej i żmudnej pracy. A wszystko, co
robię, robić w sposób łatwy miły i z przyjemnością. To afirmacje. Mogłam przez wiele
miesięcy wypowiadać ich treść, zapisywać je w zeszycie, aby w końcu w nie uwierzyć.
Nie robiłam tego i nie zrobię, gdyż moja podświadomość nie lubi takiej formy pracy i
oczyszczania. Nie zamierzam się także zmuszać do ich polubienia, gdyż gdybym je
pisała, niechybnie wykorzystałabym wzorzec trudzenia się, do przedłużenia czasu ich
zakodowania w sobie. Dlatego nie korzystam z afirmacji, w procesie transformacji
danego rodzaju energii emocjonalnej, ale bardzo chętnie wykorzystuję je do
ugruntowania w sobie pewnych przekonań w momencie, gdy już dokonam
transformacji jakiegoś wzorca za pomocą regresingu@, bądź innej formy pracy nad
sobą, szybszej i bardziej skutecznej. Znam osoby, którym potrzebna jest jeszcze taka
właśnie forma pracy nad sobą i bardzo dobrze. Każdy ma własny sposób na swoją
podświadomość i wcale nie musi to być sposób, który ja wykorzystuję do mojej pracy
nad podświadomością. Wybieramy zawsze to, co nam pasuje w danym momencie i
bez względu na to, czy ma to jeszcze działanie emocjonalne, dla nas ważny jest cały
proces, który się dokonuje, łącznie z tym, że musimy czasem przekonać się, że nawet
sam proces może być skażony przez podświadome wzorce. Kiedyś pisałam o tym, że
każdy z nas ma w sobie świadomość cienkiej czerwonej linii, czyli momentu, gdy
nagle dokonuje zwrotu w swoim myśleniu, zachowaniu, gdy nagle decyduje się na
poszukiwanie rozwiązania jakiegoś problemu. Każdy z nas ma taki punkt w sobie i
bardzo często, jest to punkt, do którego docieramy w momentach już dla nas
krytycznym. Wielokrotnie też, pytano mnie, czy nie można inaczej, czy trzeba aż
tragedii emocjonalnej, aby ruszyć jakiś wzorzec? Oczywiście, można inaczej, ale do
tego potrzebny jest wysoki stopień samoświadomości. A do takiego poziomu, który by
nam to umożliwiał, trzeba po prostu dotrzeć poprzez osobisty rozwój. Dlatego też,
dusza dąży do osiągnięcia pełnego stopnia rozwoju samoświadomości i doskonale
wie, że aby go osiągnąć, potrzebne jest zrozumienie energii doświadczeń poprzez
osobiste ich przeżywanie. Dusza wie także, że musi dokonać tego poprzez pryzmat
materii, za pomocą ciała. Dlatego, wciąż na nowo decyduje się schodzić do ciała,
pomimo tego, co tu przeżywa. I pomimo tego, że czasami musi wciąż na nowo
odnawiać starą energię dawnych doświadczeń, decyduje się na to, z własnej i
nieprzymuszonej woli. Można by sądzić, że prawo karmy zmuszą ją do tego, ogranicza
jej wolę, ale tak naprawdę dusza chce tego sama, bo bardzo głęboko w swoim
świadomym Ja, wie, że takiemu procesowi rozwoju osobistego po prostu podlega.
W drodze osobistego rozwoju, dusza przyjmuje pewnego rodzaju wyzwania. Z
jednej strony chce doświadczać i szukać zrozumienia dla rozwoju swojej świadomości,
a drugiej strony swoją transformacją dokonuje zmian w polu energii świata, do
którego schodzi. Dla duszy, obydwa te procesy są ważne i bardzo często każdego z
nich doświadcza także z punktu biegunowości tego planu. W efekcie, dochodzi jednak
do zrozumienia procesu, którym przez dłuższy czas swoich inkarnacji kieruje od
strony świata duchowego. Umiejętność świadomego tworzenia pól energii, to dla
duszy niezwykle ważny element jej rozwoju, gdyż w pewnym momencie zaczyna
dostrzegać, że pole czystej energii może stworzyć jedynie czysta, świadoma myśl. W
procesie osobistego rozwoju, dusza kieruje się bardzo często w stronę pól energii,
stworzonych przez inne dusze, przebywające w ciele lub grupy dusz, aby przekonać
się, czy to wystarczy do osiągnięcia zrozumienia. Dusza, koncentruje się wtedy
niezwykle intensywnie na danym zadaniu i bardzo często zajmuje jej to kilka dobrych
wcieleń. W efekcie, dociera jednak do przekonania, że to nie tędy droga i, że nie da się
dokonać się udowodnienia pewnych własnych założeń, bez dokonania ich
zrozumienia. Dojście do świadomości tej energii, pozwoliło mi dokonać pewnego
rodzaju zmian w pracy nad sobą. Kiedyś wierzyłam, że wystarczy jedynie pisać
afirmacje, aby dokonała się cała zmiana. W późniejszym czasie zrozumiałam, że
ważny jest także cały proces uwalniający i transformujący stare, zakopane głęboko w
podświadomości wzorce. Jeszcze później uznałam, że wypowiadana, odpowiednia
forma modlitwy, może pomóc w kreacji okoliczności, które pomogą mi w jak
najszybszym, jak najłatwiejszym ich przetransformowaniu i tak się rzeczywiście
dzieje, gdy wypowiadam konkretnie ułożoną modlitwę, ale na samym końcu
zrozumiałam także, że podświadomości potrzebne są także świadomie już
wypowiadane słowa afirmacji, które na sam koniec procesu podsumują wszystko i
ugruntują świadome przekonania. Dzięki temu, bardzo zmienił się mój stosunek do
afirmacji, gdyż zrozumiałam, że potrzebny był mi, do budowania świadomości
duchowej zarówno stan ich bezmyślnego klepania, po to, aby przekonać się, że to nie
tędy droga, jak i dojście do świadomości, że zrozumienie buduje się na zasadzie
metody prób i błędów. Dziś nie uciekam od afirmacji, ale stosuje je jedynie do
porządkowania w sobie wzorców myślowych, czyli korzystam z nich na końcu pracy
transformacyjnej. Nie piszę ich nie wiadomo jak długo, nie zapełniam nimi stosu
zeszytów, ale wystarczy, że powiem sobie jeden jedyny raz, oczywiście w momencie,
gdy dokonam już oczyszczenia, że mogę robić, czy postępować, oraz myśleć w
konkretny sposób, by ujrzeć niezwykłą zmianę w moim myśleniu i świadomości. I to
jest właśnie moment, gdy padające słowa, które dodaje zawsze na koniec modlitwy:,,
niech się dokona", w tym momencie są słowami ugruntowujących afirmacji.
Oczywiście, jeśli na którymś z etapów wykorzystasz afirmacje do pobudzenia w sobie
energii emocjonalnej, aby dokonać jej oczyszczenie, też jest dobrym sposobem, twoim
sposobem. Ja tego nie robię, ale jeśli tobie to pomaga, to stosuj tę metodę jak
najbardziej.
Mój bunt przeciwko pisaniu afirmacji także nie wziął się z nikąd. W mojej
podświadomości tkwił, ugruntowywany przez bardzo wiele wcieleń wzorzec trudzenia
się, we wszystkim, co moja podświadomość uznawała za pracę. Dlatego też,
podświadomość bardzo szybko pokazywała mi, ile wysiłku muszę włożyć i pracy w to,
aby osiągnąć tu jakikolwiek efekt. Niestety, środowisko, w którym dorastałam,
nacechowane było wzorcem trudzenia się przy dochodzeniu do jakiegokolwiek celu.
Powtarzane przez moją mamę zdanie, że trzeba się w życiu ciężko naharować, aby
docenić to, co się osiąga, stało się dla mnie afirmacją, w którą w końcu podświadomie
uwierzyłam. To, niestety spowodowało dalsze konsekwencje. Podświadomie, zawsze,
bez względu na to, co robiłam musiałam w końcu doprowadzić do stanu, gdy padałam
ze zmęczenia lub czułam, że wykonuje naprawdę mozolną i ciężką pracę w
dochodzeniu do spełnienia jakiegokolwiek celu, aż w końcu przekroczyłam swoją
cienką, czerwoną linię.
Mistrzowie życia
Do skierowania się w stronę badania natury Ziemi zainspirowały mnie książki
Rudolfa Steinera. Jego fascynacja badaniem Natury, przypominała mi bardzo często o
mojej fascynacji badania światów duchowych. Jednakże im bardziej kierowałam się w
stronę światów duchowych, tym silniej wszystko w świecie dusz wskazywało mi, bym
zainteresowała się Ziemią i jej Naturą. Po pewnym czasie, rzeczywiście skierowałam
się w stronę tego, by zbadać, poznać i zrozumieć świat, do którego przybyła moja
dusza. W zasadzie badam ten świat od wielu wcieleń tak, jaki każda inna dusza, ale
dopiero teraz robię to zupełnie świadomie.
Przez wiele lat mojego rozwoju stykałam się z bardzo wieloma poglądami i
wyobrażeniami o tym, jak mój rozwój powinien przebiegać. I choć opinie innych były
ciekawe, to jednak wciąż coś mi w nich nie pasowało. Z tego, co mi nie pasowało w
rozwoju, zdałam sobie sprawę dopiero po kilku latach stosowani praktyk duchowych
narzuconym mi przez innych. To przebudzenie, pozwoliło mi świadomie wkroczyć na
własną drogę bez trwogi, że coś robię nie tak, lub, że czemuś nie poświęcam
odpowiedniej ilości czasu. Niedawno, gdy zadzwoniłam do mojej dobrej znajomej
pierwsze, co usłyszałam to, to, że wszyscy jej ciągle przeszkadzają rozwijać się
duchowo. Przypominało mi się wtedy bardzo wiele opowieści moich znajomych o
ciągłym braku czasu na rozwój. Niektórzy, bardzo zirytowani pytali mnie, w jaki
sposób udaje mi się łączyć rozwój duchowy z życiem codziennym, pracą,
prowadzeniem domu, wychowywaniem dwójki dzieci, odpowiadaniem na wiele listów
i rozmowy telefoniczne. Oczywiście pomaga mi w tym dobra organizacja czasu, ale
najważniejszym dla mnie jest samo przekonanie, że życie codzienne nie przeszkadza
mi w rozwoju duchowym. Wręcz przeciwnie, codziennie zauważam, jak wspaniale
można rozwijać się duchowo, obserwując siebie w toczeniu codziennego życia. Cóż by
mi było po rozwoju, gdybym nie mogła go przetestować w życiu codziennym. Czy
mogłabym mówić o mistrzostwie uciekając od życia, przecież to, w jaki sposób żyję
świadczy o moim mistrzostwie duchowym. Nie muszę do medytacji kłaść się i szukać
odizolowania. Niektórym jest to potrzebne i to jest w porządku. Przecież każdy musi
znaleźć swój własny sposób na rozwój. Trzeba czasami poświęcić kilka wcieleń,
spędzić jakieś życie w zakonie, lub inne, pogrążonym w materializmie, by zdać sobie
sprawę, że prawda o rozwoju leży po środku. Jednakże, jeśli szukacie weryfikacji
swojego rozwoju, to zwracając uwagę na to, w jaki sposób rozwój duchowy wypełnia
wasze życie. Wtedy będziecie mogli ocenić, na ile potrafiliście stać się mistrzami życia.
Oczywiście, każdemu potrzebna jest chwila wytchnienia, relaks. Dzięki temu
regeneruje się ciało i dusza. Natomiast problem zaczyna się wtedy, gdy rozwój
zamienia się w obsesję. Znam osoby, które poświęcają kilkanaście godzin dziennie na
pisanie afirmacji, bądź na to, co nazywają medytacją. Gdy słyszę o tak ogromnej ilości
poświęconego czasu na tak zwane praktyki duchowe zastanawiam się, kiedy te osoby
jedzą, śpią, bawią się, pracują, realizują swoje marzenia? Swego czasu zwróciłam
uwagę na dziwnie narosłą obsesję na temat sprawdzania własnego ERD (etapu
rozwoju duchowego). Ludziska prześcigały się w biegu do uzyskania jak najwyższego
ERD, porównując się z tymi, co to już niby mieli wyższy ERD. Tak, jakby to była
najważniejsza rzecz w rozwoju. Być może i dla tych osób i najważniejsza, ale bardzo
często ich ERD nie miało zupełnego przełożenia na to, co działo się w ich życiu. Gdy
zachęcam jednego z moich znajomych do pracy, on patrzy często na mnie zdziwiony i
mówi, że nie ma na to zupełnie czasu, przecież musi się rozwijać duchowo. Oczywiście
szanuję jego wybory i rozumiem etap doświadczeń, ale mimo to staram się go
zainspirować do zwrócenia się w stronę przytomności życiowo-rozwojowej. Jednakże
przy ciągłym jego narzekaniu na brak spełnienia w życiu, jego rozwój stał się dla niego
obsesją, która zabrania mu skierować swojej uwagi w stronę życia i tego, po co tu
rzeczywiście przybył na Ziemię.
Moją dewizą życiową jest, aby wszystko, co praktykuję przekładało się w sposób
praktyczny i pozytywny oczywiście, na moje życie. Jeśli nie widzę efektu w moim
samopoczuciu, lub w relacjach z otoczeniem, albo przy realizacji jakiegoś celu, po
prostu porzucam daną praktykę i szukam innego sposobu. Nawet, gdy dziesiątki osób
starają mi się udowodnić, że to jedyna i słuszna droga, a sposób jest wręcz
rewelacyjny. W swoim życiu przekonałam się, że nie ma jedynej i słusznej drogi, tak
jak nie ma jednego najlepszego sposobu na życie. To, w jaki sposób żyjemy, jakie są
nasze relacje z innymi, w jaki sposób przeżywamy to, co doświadczamy, jak to
rozumiemy i jak do tego podchodzimy, świadczy o jakości naszego życia. A o tym, kim
jesteśmy i na jakim poziomie się znajdujemy, będzie świadczyło życie, jakie będziemy
wiedli, a nie nasz ERD. Bardzo często, gdy spaceruję z moją córeczką i przysiądę
gdzieś w cieniu, na ławeczce, zdarza mi się wdać w rozmowę z osobami starszymi, u
schyłku swego pobytu na Ziemi. Bardzo delikatnie staram się skierować wtedy
rozmowę na temat podsumowania ich życia. Na to, co zrozumieli ze swojego pobytu
na Ziemi? Niektóre opowieści są pełne smutku i goryczy. Niektóre z tych osób wciąż
nie zrozumiały, po co zeszły na Ziemię. Jednakże zdarza się, że słyszę o spełnieniu, o
zastanowieniu nad przeżytym życiem. Porównuję to wtedy z tym, co sama
zrozumiałam z przeżytego do tej pory mojego życia. Ktoś sławny powiedział, żyj tak,
jakby twój dzień był ostatnim dnem na Ziemi, żyj chwilą. Tymczasem wielu z nas
uwielbia żyć przeszłością a nie teraźniejszością. Uwielbiamy, jako ludzie szczycić się
dokonaniami innych, wielbić innych, rozkoszować się powodzeniami, bądź
niepowodzeniami tych, których podziwiamy lub, którym zazdrościmy. Przeszłość dla
niektórych jest ważniejsza niż to, co przeżywają w danym momencie, to jak tworzą
swoją historię. A przecież, o jakości naszego życia świadczy jakość naszych myśli. A
jakie są nasze myśli?
Przesłanie
Rozwijając się duchowo nie trzymaj się kurczowo jednej filozofii. O słuszności
waszych wyborów będą decydować doświadczenia waszego życia i sposób, w jaki do
nich podejdziecie. Nie trzymajcie się także kurczowo jednego mistrza, gdyż w końcu
przejmiecie jego wzorce, nawet te nieoczyszczone. Słuchając podpowiedzi, pomyślcie
nad tym, czy chcecie rzeczywiście je wykorzystać. Nawet najcenniejsza rada może
okazać się pusta, gdy sami nie wypełnicie jej energią działania. Wasze myśli są ważne
i cenne, to one wypełniają wasze życie. Cudza myśl jest ważną dla osoby, która ją
wypowiada. Gdy sądzicie, że ktoś jest mądrzejszy od was, bo podobają wam się jego
myśli, posłuchajcie wtedy wypowiedzi tych, którym podobają się wasze wypowiedzi.
Na pewno w swoim otoczeniu znajdziecie kogoś, kto patrzy na was z podziwem.
Natomiast, gdy sam zaczynasz rozumieć swoje myśli, twoja medytacja przyniosła ci w
tym momencie energię zrozumienia. Dojrzałeś do tego, a by ujrzeć całość zebranych
przez ciebie myśli.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]