Ślub twoich marzeń, NA ŻYCZENIE

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Darcy Maguire
Wzorowe oświadczyny
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Rick nie wiedział, jak ją zaszufladkować.
Stała w zatłoczonym holu, tuż przy recepcji, w której
akurat nikogo nie było. Miała na sobie prostą czarną gar­
sonkę i śnieżnobiałą bluzkę, trzymała czerwoną teczkę na
dokumenty i rozglądała się dookoła. Wyglądała bardzo
profesjonalnie, ale jeden szczegół wydawał się nie paso­
wać do reszty. Ciemne, dość krótkie włosy były malow­
niczo potargane w sposób odpowiedni raczej dla modelki
lub awangardowej artystki.
Rick w zamyśleniu potarł dłonią podbródek. Dziwne.
Znał wszystkich w swojej firmie, oczywiście nie po
imieniu, ale nawet pracowników najniższego szczebla ko­
jarzył przynajmniej z widzenia. Ciekawe, czy to nowa pra­
cownica, czy interesantka?
Dobra, szkoda czasu na podobne rozważania. I tak za­
gadka rychło się rozwiąże, a wtedy Rick spokojnie zakla­
syfikuje młodą kobietę do odpowiedniej grupy ludzi i wsu­
nie do właściwej szufladki w swoim umyśle, podobnie jak
wszystko inne. Właśnie tak funkcjonował - każda rzecz
rozpoznana, nazwana i na swoim miejscu.
Skupił się więc na tym, co miał do zrobienia. Poprawił
6
Darcy Maguire
krawat, wszedł na krzesło i z uśmiechem spojrzał na ze­
branych.
- Chciałbym pogratulować wszystkim obecnym. Wyko­
naliśmy wspólnie znakomitą robotę! Nabycie firmy Hin-
ney & Smith to wielki sukces. Możemy teraz sami rozpro­
wadzać nasze produkty bez żadnych pośredników, dzięki
czemu spadną koszty dystrybucji, a wzrośnie zysk. Znowu
umocniliśmy naszą pozycję na rynku. Jestem z was dum­
ny. - Wzniósł kieliszek szampana. - Za wspaniały zespół
i pomyślną przyszłość!
Rozległy się oklaski.
Jego krótkie przemówienie było najzupełniej szczere.
Naprawdę cenił swoich podwładnych, ich oddanie, praco­
witość i inwencję. Dzięki nim jego firma stopniowo rosła
w siłę.
Wzrok Ricka znów pobiegł ku nieznajomej. Stała w tym
samym miejscu i dyskretnie przyglądała się osobom zebra­
nym w głównym holu. Była naprawdę interesująca. I jako
jedyna nie miała szampana.
Zamierzał temu zaradzić.
Zszedł z krzesła i z uśmiechem zaczął potrząsać dłoń­
mi swych pracowników, nie szczędząc indywidualnych po­
chwał. Nigdy nie skąpił słów uznania, gdy komuś się na­
leżały.
Jednocześnie już rozmyślał o następnym posunięciu.
Chciał dokonać fuzji ze SportyCo, co podwoiłoby jego
udział w rynku sprzętu sportowego. Rozsądek nakazywał
jeszcze wstrzymać się z tym krokiem, ale Rick nie miał
ochoty czekać. Nie po to harował przez dziesięć lat, żeby
teraz hamować rozwój.
Wzorowe oświadczyny
7
Zwłoka byłaby bezpieczniejsza, ponieważ w miarę upły­
wu czasu przekonywał coraz więcej osób, że zdołał się
ustatkować i stał się osobą godną zaufania. Takiego czło­
wieka można było bezpiecznie postawić na czele potężnej
firmy. Dlatego właśnie Rick musiał zamazać w pamięci in­
nych swoją reputację playboya.
Czy jednak tych sześć miesięcy spędzonych przykładnie
z Kasey Steel nie wystarczy? Skoro nawet przyjaciele uwie­
rzyli w jego przemianę, to może również świat biznesu?
Przedtem, mimo wysiłków Ricka, wciąż ciągnęła się za
nim zła sława, wciąż pamiętano mu awanturniczą młodość.
Jego zamiłowanie do sportów ekstremalnych było postrze­
gane jako oznaka szczeniactwa i braku odpowiedzialności,
wyjścia z kolegami do nocnych klubów piętnowano jako
pijackie ekscesy, znajomość z każdą kobietą utwierdzała je­
go opinię kobieciarza.
Dopiero gdy wytrzymał pół roku w stałym związku,
jego notowania radykalnie wzrosły. Ludzie wreszcie za­
częli traktować go poważnie, byli gotowi z nim pertrak­
tować. Ironia losu polegała na tym, że upragniony efekt
został osiągnięty... przypadkiem, gdy Rick postanowił po­
móc Kasey w realizacji pewnego planu. Nie miał pojęcia,
że w efekcie to on okaże się najbardziej wygrany W każ­
dym razie udało się. Musiał tylko utrzymać świeżo zdoby­
tą reputację solidnego młodego człowieka. Jego spojrzenie
znów pobiegło ku drzwiom. Ciekawe, co to za jedna?
Wygładził jedwabną koszulę w kolorze burgunda, po­
nownie poprawił fioletowy krawat, zapiął czarną marynar­
kę od garnituru. Niespiesznie ruszył w kierunku nieznajo­
mej, po drodze biorąc ze stołu drugi kieliszek szampana.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewunia87.pev.pl