Ślub w samą porę - Lynne Graham(1), e-booki, e- booki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Lynne GrahamŚlub w samą poręTłumaczenie:Kamil MaksymiukROZDZIAŁ PIERWSZY– Rzeczywiście, testament pana ojca jest bardzoniesprawiedliwy – powiedział Stevos Vannou, prawnikAcherona Dimitrakosa, spoglądając na swojego szefa,wysokiego, śniadego i ponurego jak chmura gradowamężczyznę stojącego pod oknem.Acheron – lub, dla osób z bliższego otoczenia, poprostu Ash – grecki miliarder, założyciel znanej nacałym świecie firmy DT Industries, od paru długichchwil milczał. Z reguły sprawował nad sobą całkowitąkontrolę, ale teraz istniało ryzyko, że jeśli otworzymocno zaciśnięte usta, posypią się z nich najcięższeprzekleństwa, jakie znał. Nie miał pojęcia, że jegoojciec, Angelos, wywinie mu taki numer. Warunektestamentu był jednoznaczny: jeśli Acheron w ciągudwunastu miesięcy się nie ożeni, połowę firmy przejmiemacocha oraz jej dzieci, a oni i bez tego wzbogacą sięna śmierci ojczyma. To niedorzeczne żądanie kłóciłosię ze wszystkimi zasadami, które – jak całe życiemyślał Ash – wyznawał jego ojciec. Cóż, to tylkodowodzi, że nikomu nie można ufać. Nawet swoimnajbliższym, którzy mogą w najmniej spodziewanymmomencie wbić ci nóż w plecy.– DT Industries to moja firma.– Ale niestety nie na papierze – westchnął Stevos. –Ojciec nigdy oficjalnie nie przekazał panu swoichudziałów. Aczkolwiek nie ulega wątpliwości, że to panzbudował tę firmę. To pan jest autorem wszystkich jejimponujących sukcesów…– Wiem, wiem.Słowa prawnika nie poprawiły mu humoru. Znowupogrążył się w milczeniu. Stojąc pod oknem swojegoprzestronnegogabinetu,omiatałchmurnymspojrzeniem panoramę londyńskiego City. Wreszcie sięodezwał:– Próby podważenia testamentu nie miałyby sensu.Długa sprawa sądowa poważnie zaszkodziłabywizerunkowi firmy i uniemożliwiła jej prawidłowefunkcjonowanie.– Obawiam się, że ma pan rację. Dlatego uważam, żew zaistniałej sytuacji znalezienie żony stanowiłobymniejsze zło – zasugerował prawnik. – Nie muszędodawać, że wówczas wszystko wróciłoby do normy.– Mój ojciec dobrze wiedział, że nie mam zamiaru siężenić. I właśnie dlatego to zrobił – powiedział,zaciskając szczęki. Nie mógł jednak dłużej panować nadswoim gniewem. – Nie chcę żony. Nie chcę dzieci. Niechcę niczego, co zakłóciłoby, do cholery, moje życie!Stevos Vannou nigdy nie widział AcheronaDimitrakosa w takim stanie. Z reguły prezes DTIndustries był człowiekiem zimnym jak lód. A niekiedyjeszcze zimniejszym, jeśli wierzyć opowieściom jegobyłych kochanek, które tak chętnie drukowałybrukowce. Grecki potentat słynął ze swojej wręcznieludzkiej rezerwy, a także braku sentymentówi skrupułów. Gdy pewnego razu w trakcie zebraniazarządu jedna z jego asystentek nagle zaczęła rodzić,Acheron podobno kazał jej zaczekać i wytrwać do końcaspotkania.– Proszę wybaczyć, jeśli moje słowa zahaczają o zbytintymną sferę, ale podejrzewam, że ustawiłaby się dopana długa kolejka kobiet marzących o zostaniu panażoną. – Nawet żona Stevosa zaczynała się rumienić zakażdym razem, gdy widziała w gazecie zdjęcie jegopracodawcy. – Jedynym problemem byłoby wybranieodpowiedniej kandydatki spośród tłumu chętnych.Słowa prawnika wydały mu się tak oczywiste, że niewarto było ich nawet komentować. Miał świadomość, żemógłby znaleźć żonę z taką łatwością, z jaką znajdowałkobiety, które chciały się z nim przespać. Wiedział,dlaczego tak się dzieje. Magnesem była jego fortuna.Pomijając ogromne pieniądze na bankowym koncie,posiadał kilka prywatnych odrzutowców i parę domówrozsianych po całej kuli ziemskiej. Lekką ręką wydawałpieniądze na swoje romanse – kolacje, podróże,kosztowne prezenty – lecz gdy tylko w oczach kobietyzaczynał dostrzegać przede wszystkim migocząceznaczki dolarów, a nie pożądanie czy sympatię, brutalnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]