§ Gregory Philippa - Dom cudzych marzen, Kuciapka123
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ROZDZIAŁ PIERWSZY
W niedzielę rano — w niemal każdą niedzielę rano —
Ruth i Patrick Cleary opuszczali swoje eleganckie mieszkan
ko w Bristolu, by udać się z wizytą do rodziców Patricka,
którzy mieszkali w wiejskim domu tuż pod Bath. Ruth Cleary,
mężatka od zaledwie czterech lat, wolałaby spędzić ten nie
dzielny poranek w łóżku na wylegiwaniu się, ale i tym razem
— jak w niemal każdą niedzielę — byli zaproszeni na obiad
punktualnie o pierwszej.
Patrick nie miał nic przeciwko powrotom do domu rodzin
nego. Posiadłość stanowiła niegdyś gospodarstwo mleczne,
ale ojciec Patricka odsprzedał ziemię, zatrzymując dla siebie
tylko lasek i pierścień pól dookoła budynku — osiemnasto
wiecznego dworku z żółtego piaskowca. Starsi państwo
Cleary, aczkolwiek przez przyzwoitość nigdy nie posunęli się
do kłamstwa, lubili dawać do zrozumienia, że ich rodzina
mieszka tam od zawsze. Ojciec Patricka przemycał między
wierszami aluzję, że wywodzi się z posiadaczy ziemskich
hrabstwa Somerset, a gospodarstwo było swego czasu rodową
siedzibą.
Matka Patricka otworzyła drzwi, kiedy dopiero wstępowa
li na ścieżkę. Robiła tak za każdym razem, nieodmiennie czuj
na i gotowa powitać ich w progu. Ruth zażartowała przy ja
kiejś okazji, mówiąc Patrickowi, że jego matka całymi dniami
wygląda przez otwór w mosiężnej skrzynce na listy, by w od
powiednim momencie otworzyć drzwi na oścież, zamknąć syna
w objęciach i powiedzieć: „Witaj w domu, kochanie". Patrick
zrobił wtedy obrażoną minę i nawet się nie uśmiechnął.
— Witaj w domu, kochanie — powiedziała jego matka.
Patrick pocałował ją, a ona odwróciła się i cmoknęła Ruth
w oba policzki.
— Moja miła, wydajesz się strasznie blada. Znowu ciężko
pracowałaś?
Ruth ze zdumieniem spostrzegła, że w okamgnieniu po
czuła potworne zmęczenie.
— Nie — odparła.
— Freddie, już są! — Jej teściowa krzyknęła w głąb domu,
przywołując męża.
W holu wyrosła postać starszego mężczyzny.
— Czołem, synu — zwrócił się z uczuciem do Patricka,
przelotnie kładąc mu dłoń na ramieniu, po czym obrócił się
do Ruth i pocałował ją w policzek. — Wspaniale wyglądasz,
moja droga. Patricku... widziałem cię w telewizji wczoraj
wieczorem, w tym materiale o osobach dojeżdżających do
pracy. Świetna robota. Wykorzystali później kawałek w wia
domościach o dziesiątej. Moje gratulacje.
Patrick się skrzywił.
— Nie wyszło to tak, jak planowałem — oznajmił. — Przy
dzielono mi nowych współpracowników, z których każdy miał
głowę pełną własnych pomysłów. Co z tego, że jestem produ
centem reportaży, skoro nikt mnie nie słucha.
— Za dużo szeryfów, a za mało Indian — obwieścił Fre-
derick.
Ruth zerknęła na niego. Często rzucał podobne zdanie,
jakby to było powszechnie znane przysłowie czy motto, z tym
że ona w życiu czegoś takiego nie słyszała i nawet nie do
myślała się znaczenia. Byli wesołą rodziną, nieraz odwoływali
się do prywatnych żarcików albo cytowali dziecięce powie
dzonka Patricka, które weszły do ich języka. Nikt nigdy nie
6
[ Pobierz całość w formacie PDF ]