Ćwiek Jakub - Klamca 04 - Kill'em All, Ebook
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Część IWszyscy mają siędobrzeRozdział 1AustraliaAnioł Harael wyglądał jak debil. Na własne życzenie zresztą, żadną miarą niechcący, wszakżyczliwi towarzysze broni uświadomili go od razu, gdy tylko pokazał im tego dnia swoje nakryciegłowy. Poza tym ozdoba na jego hełmie nie należała do tych, które pojawiają się przypadkiem, jakptasie odchody tworzące plamę o fantazyjnym kształcie, rdza czy zaschnięty, martwy robak. Nadczymś takim trzeba się było solidnie namęczyć. I wyglądało na to, że Harael był dumny ze swejpracy.Zawsze się taki trafi- pomyślał centurion Kwiryniusz, sięgając po leżącą obok osełkę.Tym właśnie kończą się za długie przerwy w walce. I wpuszczanie na pole bitwychórzystów.Westchnął i przejechał kamieniem wzdłuż ostrza.Reszta stroju Haraela prezentowała się bez zarzutu. Biały napierśnik na złotej kolczudze, na nimrzymska trzynastka w wieńcu z piór. Wokół bioder szeroki, prosty pas, przy nim u lewego bokumiecz, a u prawego - długi, prosty sztylet. Nagolenniki i karwasze proste, bez zdobień, aleszykowne w swej surowości, podobnie zresztą jak sandały...I na co to wszystko- pomyślał Kwiryniusz -po co nam ten cały szyk i majestat, skoro wystarczytaki drobiazg, by z miejsca odebrać Zastępom anielskim całą powagę? Jeden głupiec, potemprzyśpiewka i już cały legion zyskuje złą sławę na milenia. Ci z Dziesiątego już chyba nigdy nieprzestaną się z nas śmiać.Centurion odłożył osełkę, oparł miecz o połę namiotu i przywołałHaraela. Wezwany podbiegł truchtem.- Anioł Harael melduje się na rozkaz, centurionie! - ryknął wyprężony jak struna. Prawiepoważny, prawie zawodowo, ale te przeklęte ozdoby majtały mu się przed twarzą jaksamochodowe wycieraczki podczas ulewy.- Wiecie, jak z tym wyglądacie, Harael? - zapytał Kwiryniusz.- Wiem, centurionie! - huknął skrzydlaty, wciąż wyprężony, ze wzrokiem wbitym w trzynastkęna pole namiotu.- Jak?- Jak debil, centurionie!Kwiryniusz westchnął.- Właśnie. Możesz mi powiedzieć, na co ci te przeklęte korki?- Melduję posłusznie, centurionie, że anioł Jack powiedział, że to chroni przedmuchami!No tak, Jack. Kwiryniusz mógł się tego domyślić.- Podobno tak się tutaj nosi! - dodał jeszcze Harael, wciąż krzycząc. - W ten sposób okazujęszacunek tradycji i obcym kulturom! Tak mówi Jack, centurionie! A on przecież jest stąd!Stądoznaczało oczywiście pustynną Australię, gdzie od kilku dni aniołowie i pomioty Lucyferatoczyli zawzięty bój na wyniszczenie. Idealne miejsce na wojnę, można by rzec - pod stopamipiasek, nad głowami błękit nieba, a pomiędzy tylko falujące od żaru powietrze, czasempojedynczy krzaczek czy kamień z wężem zwiniętym w pytajnik i niemal żadnych postronnychobserwatorów bądź potencjalnych ofiar cywilnych. Zdaniem Kwiryniusza, bardzo humanitarnemiejsce na bitwę, pod warunkiem oczywiście, że wybiera się je, zanim cała reszta globu zdążyspłynąć krwią niewinnych. Apokalipsa jednak ma swoje prawa...Powiał pustynny wiatr i centurion zmuszony był na chwilę zasłonić oczy przed piaskiem. Gdy jeotworzył, Harael wciąż sterczał przed nim jak pałacowy gwardzista na służbie. Zawieszone nanitkach korki dyndały mu przed twarzą.Kwiryniuszowi prawie zrobiło się go żal. Prawie. Wojna to nie miejsce na litość.- Pamiętasz jeszcze, komu służysz, chórzysto? - zapytał. - Od kiedy to szanujemy obcetradycje, hę? Był rozkaz?- Nie, centurionie, ale...- Żadne ale!Kwiryniusz dostrzegł kątem oka, że pogadanka zaczęła już gromadzić widownię. Aniołowieporzucali swe zajęcia i coraz bardziej otwarcie się jej przysłuchiwali. To oznaczało, że nadszedłczas, by zakończyć scenę przykładną karą za nieposzanowanie zbroi i, być może, karcerem załamanie pierwszego przykazania. Tradycje, też coś! Harael wyglądał, jakby chciał cośpowiedzieć, więc Kwiryniusz dał mu tę możliwość.- Pozwolę sobie zauważyć, centurionie - zaczął anioł - że jednak zdarzało nam się szanowaćtradycje. Zwłaszcza odkąd Wódz Zastępów powołał Kłamcę...- Kłamcę? - Kwiryniusz poprawił pasek mocujący napierśnik. - Co chórzysta może wiedzieć oKłamcy? Jakoś sobie nie przypominam, żeby Loki gustował w harfie. Przynajmniej na ile goznam...Tak, to był właściwy moment, by zagrać tę kartę. Wszyscy wiedzieli, że centurion miał okazjępoznać cyngla Niebios i że to właśnie współpraca z nim uczyniła go najpierw jednym z lepszychstróżów, a potem oficerem w Zastępach Pana. Cóż, nawet w Niebiosach liczy się nie tylko, copotrafisz, lecz także kogo znasz...- Wiem, Haraelu - rzekł Kwiryniusz - że tam, skąd do nas przyszedłeś, przywołanie imieniaKłamcy może dać pewne korzyści. Tu jednak, w prawdziwym świecie, uznania w ten sposób nieznajdziesz. Loki to tylko użyteczne narzędzie w rękach Pana, którym w dodatku nie sposób sięposługiwać bez brudzenia sobie rąk. Może już słyszałeś, jak kiedyś miałem...Przerwał zaskoczony nagłą ciszą. Ustał szczęk treningowych mieczy, zgrzyt osełek, jazgotrozmów. Nawet ranni w namiotach patrzyli teraz z wyczekiwaniem na swego centuriona.Pomimo iż chyba wszyscy znali już tę historię, takiego audytorium i zarazem takiego posłuchuKwiryniusz nie miał jeszcze nigdy.Nie łudź się, że to twoja zasługa- pouczył się.To Kłamca. Zawsze Kłamca. To on ich takfascynuje.Nie do końca było mu to w smak, zdecydował się jednak podjąć opowieść. Wmawiał sobie, żechodziło o przestrogę płynącą z tej historii, ale tak naprawdę liczyła się cisza. Nawet pustynnywiatr umilkł, by go teraz wysłuchać. Kto wie, może słucha go nawet ten przeklęty Jack, któregoniemal cała centuria wielbiła, jakby był cudownie objawionym czwartym archaniołem.Odchrząknął jeszcze dla lepszego efektu, splunął pod nogi i zaczął opowiadać:- Dawno temu, gdy jeszcze byłem stróżem, opiekowałem się pewną młodądziennikarką...Nie zdążył powiedzieć ani słowa więcej, bo nagle rozległ się dźwięk rogu, a potem kolejny ijeszcze jeden. Kilku skrzydlatych wzbiło się w powietrze.- Nadlatują, centurionie! Całą chmarą!Kwiryniusz poderwał się z miejsca, złapał za miecz. Dokończy później. Wojna miała swojeprawa.Otworzył usta, by wydać rozkaz, i... połknął muchę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]