Życie za Życie, Rzeczpospolita

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
˚ y c ie za ˝yc i e
D o d atek pow s tał we współpra c y z IPN i NCK
Ś r o d a
|
1 7 w r z eśn i a 20 0 8
Białe plamy
ko j a r z y m y najczęściej z obszarami dziejów,
k t ó r e nie zostały dostatecznie zbadane ani opi-
sane. Na ogół by w ało to skutkiem polityc z n e j
i n t e r w encji; na przykład władze ko m u n i s t y c z -
ne – i sowieckie, i polskie – zasłoną ponure g o
milczenia, albo te˝ jeszcze gorszego kłamst wa ,
p r z y k r y wały układ Ribbentrop – Mołotow, na-
paść ZSRR na Polskę, mord katyński. Dlaczego
jednak przez pół wieku z górą swo i s tą białą
plamą pozost a wała śmierć Po l a k ó w zabija-
nych przez Niemców za pomoc niesioną Ży-
dom – trudno wytłumaczyć.
Milczenia nie naka z y wano z góry, nie gro ˝ o -
no re p r esjami za poruszanie tematu, prowa-
dzono nawet badania i publikowano ich wyni-
ki – ale to wszyst ko zwykle pozost awało w
kręgu naukowc ów bądź zaintere s o wa nych ro-
dzin. Szerszej publiczności w PRL nie by ł y
znane ani polskie ofi a r y, ani ci, którym w Izra-
elu przyznawano tytuły Spraw i e d l i w yc h
wśród Naro d ó w Świata. Jakby władzom nie w
smak było poświęcenie tylu ludzi z polskich
k r ę g ó w naro d o wow y z wo l e ń c z ych, ca ł k i e m
o b c ych ideowo ko m u n i stom, księ˝y i zako n-
nic katolickich czy wreszcie pro st ych ludzi,
którzy sami z siebie i wierni chrześcijańskiej
n a u ce wyka z y wali oby w atelską odwagę naj-
wy˝szej próby.
Efektem była niewiedza polskiego społe-
c z e ń s t w a o tym wątku jego tra d ycji, z które g o
mogło być dumne. Ignorancja kręgów opinio-
t w ó r c z ych na Zachodzie, które chętnie u˝ywa-
ły st e re o t y p ó w Po l a ka antys e m i t y, „polskich
o b o z ów śmierci”, „współodpowiedzialności” z
h i t l e r owcami za mord o wanie Żyd ó w. Wre s z c i e
– nader szczupły stan badań. Do tej pory nie
u stalono nawet wiarygodnej liczby Po l a k ó w,
którzy ponieśli śmierć za ˝ycie ˝yd ow s k i c h
w s p ó ł b r aci, a dziesiątki lat, jakie upłynęły od
Z a g ł a d y, ustalenie takie czynią niezmiernie
t r u d n y m .
Dlatego tak wa ˝ n y jest projekt „Życie za ˝y-
cie”, który prowadzą Instytut Pamięci Naro d o -
wej i Naro d owe Centrum Kultury (szczegóły
o r g a n i z a c yjne na st r. 8). Owemu pro j e k t ow i ,
przedsięwzięciu wypełniania białej plamy na-
s z y ch dziejów w ich najbardziej heroicznej po-
staci, poświęca m y ten dodatek.
<
S p a l e n i
˝ y wcem
6 grudnia
1942 r.
w Ciepielow i e
przez odd z i a ∏
Waff e n - S S
za to, ˝e
u k r y w a l i
˚ y d ów:
J a n i n a ,
B r o n i s ∏ a wa ,
H e n r y k ,
S t efan,
Z o fia
(za szybą),
A d a m ,
Ta de u s z
K o wa l s cy
—Maciej Ro s a l a k
Pamięci Polaków, którzy nara ˝ a li ˝ycie, by ra t ować Żyd ó w
A k cja spo ∏ e c z n o - e d u ka c yjna Instytutu Pamięci Naro dowej i Naro d owego Centrum Ku l t u r y
P rojekt „Życie za ˝ycie”, rea l i-
z o wa ny przez Instytut Pa m i ę c i
N a r o d owej oraz Naro d owe
Centrum Ku l t u r y, ma upo-
wszechnić wiedzę na temat
Po l a k ó w, którzy nara˝ali ˝yc i e ,
ratując Żyd ów w latach II wo j-
ny światowe j .
W ramach naszego pro j e k t u
p l a n u j e m y wydanie pakietu
e d u k a cyjnego dla nauczyc i e l i .
Ma on słu˝yć jako pomoc w
p r z e d s t awianiu tego niełatwe g o
tematu w szkole. Częścią pro j e k -
tu będą tak˝e billboard y, plaka-
t y, fi l my dokumentalne ora z
spoty telewizyjne poświęco n e
osobom, które zginęły, niosąc
pomoc ludności ˝yd o wskiej. Ni-
niejsza wkładka st a n o wi inte-
g r alną część projektu i jest jego
z a p owiedzią. Na st ronach NCK i
IPN została uruchomiona st ro n a
i n t e r n e t owa (www. zyc i e z a z y -
cie.pl). Ukazują się te˝ publika c j e
p o ś w i ę c one tej tematyce w ra-
mach serii IPN „Kto ratuje jedno
˝ y cie” – ukazał się ju˝ album
„ S p r awiedliwi i ich świat” autor-
st w a Mateusza Szpy t m y poka-
z u j ą cy historię ro d z i ny Ulmów, a
tak˝e pra c a El˝biety Rączy o ra-
t o waniu Żyd ów na Rzeszow s z -
czyźnie (kolejne są w przyg o t o-
waniu). Pra c ow n i c y IPN ora z
Naczelnej Dyre kcji Arc h i w ów
Pa ń s t wow ych realizują kwe re n -
dy do projektu Indeks Pa m i ę c i
Po l a k ó w Zamord owa n ych i Re-
p r e s j o n owa n ych przez Hitle-
rowc ó w za Pomoc Żyd o m .
Celem projektu jest rów-
nie˝ upamiętnienie tych czę-
sto zapomnianych bohate-
r ó w. Wspiera my działania Ko-
mitetu dla Upamiętnienia Po-
l a k ów Ratujących Żyd ów, któ-
ry wystąpił z inicjatywą
b u d o wy imiennych tablic –
p o m n i ka, który powinien st a -
nąć na placu Grzybowskim w
Wa r s z a w i e .
Wspólnie mo˝emy oca l i ć
pamięć o polskich bohate-
ra c h .
Jeśli znacie Pa ń st wo przy-
padki osób pomagających Ży-
dom w czasie II wo j n y świato-
wej, szczególnie tych, które
były za swoją działalność pod-
dane re p r esjom, pomó˝ w
u p ows zechnieniu tej wiedzy,
zgłaszając to org a n i z a t o r o m
p rojektu. Naszym celem jest
upamiętnienie ludzi, którzy z
o d wagą i poświęceniem ra t o -
wali innych za cenę własnego
˝ ycia. Nie pozwólmy, by ich
imiona zaginęły!
N a ro d o we Centrum Kultury
K r z y sztof Dudek
D y r ektor NCK
B i u r o Ed u kacji Publicznej
I n stytutu Pamięci Naro d o we j
p rof. Jan Żaryn
D y r ektor BEP IPN
2
Ż y cie za ˝yc i e
Ś ro d a
| 1 7 w r z e śn i a 2 0 0 8

rp .
pl
Ludzie, których warto zapamiętać...
Polska pomoc
Fe r dynand Arczyński, pseudonimy Marek, Łukowski,
(1900 – 1979), – pełnił funkcję ska r b n i ka Rady
Po m o c y Żydom
„Szacuję na podstawie mego ciąg∏ego (…) kontaktu z
komórkĆ legalizacyjną „produkcję” dokumentów w okre -
sie od za∏o˝enia tej komórki (…) na prze∏omie lat
1942/1943, a˝ do wybuchu powstania warszawskiego, na
co najmniej 50 000 sztuk, z czego nie mniej ni˝ 80 proc. do -
sta∏o się do rąk podopiecznych Żydów”.
( „ Ten jest z ojczyzny mojej. Polacy z pomocą Żydom 1939
– 1945”, oprac. W. Bartoszewski, Z. Lewinówna, Kraków
1969, s. 86).
– py t ania i odpow i e d z i
Jaki jest związek między sy tuacją
w Niemczech a dojściem Hitl e r a do wła-
d z y ?
Po I wojnie światowej w społeczeń-
stwie niemieckim brały górę odczucia
niechęci wobec sąsiadów, w tym
szczególnie do pow stałej po latach
n i e bytu Polski i „obcych” zamieszku-
j ą c ych tere ny Niemiec. Po s t awy te by-
ły pre z e n t o wane nie tylko przez
s k rajnie nacjonalist yczne ugrupowa-
nia. Powodem było silnie zako r z e n i o-
ne poczucie krzywdy wzmacniane
niezasłu˝oną – zdaniem wielu Niem-
c ów – pora˝ką militarną w 1918 ro k u .
Szczególną niechęć oka z y w a n o
Po l a k om i Żydom. Tych pierwszyc h
o s kar˝ano o „grabie˝” niemieckich
p rowincji wschodnich. Tak˝e odbu-
d owa państ wa polskiego zagra ˝ a ł a
niemieckim interesom na tere n a c h
u w a ˝ a n ych przez II Rzeszę, a póź-
niej Republikę Weimarską, za tere ny
ich natura l nych wpływów polityc z -
nych i eko n o m i c z n ych. Żyd ów z ko-
lei kojarzono z falą rewo l u cyj ną w
E u rop ie, która przyczyniła się po-
ś r ednio i bezpośrednio do militarnej
klęski w 1918 r.
Z biegiem czasu zgodnie z zarys o-
w u j ą c ymi się potrzebami nowego re-
˝imu rządzącego Niemcami od 1933
roku tylko Aryjczyków uznano za ra s ę
p a ń s t w o t w ó r czą i godną sprawowa-
nia rządów. Po l a c y mieli zniknąć z
ziem przeznaczonych dla Niemców
lub słu˝yć Niemcom jako niewo l n i c y.
Ż y dom (a tak˝e Cyganom) w ogóle
o d m ó wiono prawa do ˝ycia. Po l i t y k ę
U c z e s tnik III pow s tania śląskiego, działacz przedwo j e n -
nego Stro n n i c t w a Demokra t y c z n e g o, działacz sportow y. W czasie II wo j ny światowe j
a k t y w ny uczestnik polskiego ruchu oporu, jeden z inicjatorów utworzenia org a n i z a -
cji pomagającej Żydom. Nale˝ał do pre z ydium „Żegoty”, kierował pracą Re f e ratu Le-
g a l i z a cyjnego Rady Po m o cy Żydom wytwa r z a j ą cego fałszywe dokumenty dla ukry-
wa j ą cych się po aryjskiej st ro n i e .
Rodzina Bara n ków
„Wiem, jaką si∏ą jest strach i jak cynicznie pos∏ugiwali się tą si∏ą Niemcy. Dlatego
wiem, ˝e bywają w ˝yciu takie sytuacje, w których ˝eby się zachować po ludzku, trze -
ba być więcej ni˝ cz∏owiekiem. A bohaterzy nie rodzą się na kamieniu”.
( Ten jest z Ojczyzny mojej, W∏. Bartoszewski, Z. Lewinówna, relacja J. Piwowar -
skiego o rodzinie Baranków spisana przez Z. Olas)
Łucja i Wincenty Bara n kowie , mieszka ń cy podmiechowskiej wsi Siedli-
s ka, ukrywal i w swym domu 4 Żyd ów, krawc ów z Miechowa. Nie wiadomo,
jak na trop ukrywa n ych wpadli Niemcy – czy był to donos, czy Niemcy prze-
c h w ycili listy rodzin ˝yd owsk ich, czy wydał ich torturowa ny przez gest a p o
członek miechowskiej komórki AK, który skierował ow ych Żyd ó w do Bara n-
k ó w.
15 marca 1942 roku nad ranem we wsi pojawili się Niemcy. Po krótkich poszuki-
waniach odnaleźli ukrywa j ą c ych się w chlewie Żyd ó w. Ro z strzelali ich na po-
dwórku, przy studni. Mał˝eńst w o Bara n k ó w zostało zastrzelone we własnej st o-
dole. Nie udało się prze˝yć równie˝ ich dzieciom, dwunastoletniemu Henrykowi i
dziesięcioletniemu Ta d e u s z owi – odnalezieni przez Niemców, zostali zast r z e l e n i
w tej samej stodole, w której zginęli ich ro d z i ce .
>
O b w i es z c z e -
nie – naka z
„ d o p r owa d z a -
nia Żydów do
n a j b l i ˝ s z e g o
p o ste r u n k u
p o l i c j i ”
,
w y dane przez
Z i v i l v e r wa l t u n g
( Z a r z ą d
C y w i l n y)
w Bia∏ymsto k u
(1942 rok)
w języku
n i e m i e c k i m ,
polskim
i bia∏oruskim
W ł a dy s ł aw Barto s z ewski, pseudonimy Ludwik, Te o f il,
u r. 1922 r. – pisarz, histo r y k
„Bartoszewski ˝y∏ z poczuciem powinności dla ojczyzny, walczy∏ z nienawiścią,
myśla∏ o przysz∏ości.”
—Profesor Andrzej Fr i s z k e
„M∏ode pokolenie Polaków ma we W∏adys∏awie Barto -
szewskim wzorzec jakby wzięty z Sėvres pod Pa r y ˝ e m .
Wzorzec ˝ycia prawego i oddanego krajowi (…) Nale˝y do
pokolenia Armii Krajowej, które wytworzy∏o model pa -
triotyzmu otwartego, pozbawionego nienawiści i kseno -
f o b i i ” .
—Profesor Bronis∏aw Geremek
B e n o n, przyje˝d˝aj natyc h m i a st . . .
Relacja Bogus∏awy Ruszczyńskiej
U rodził się w inteligenckiej rodzinie w Wa r s z a wie. W
czasie okupacji niemieckiej w latach 1940 – 1941 by ł
więźniem KL Auschwitz, z którego został zwo l n i o n y. W 1942 roku włączył się w
działalność katolickiego Frontu Odrodzenia Polski – ko n s p i r a c yjnej org a n i z a c j i
s p o ł e c z n o -w y c h owawczej i charytatywnej, na czele której stała Zofia Koss a k -
-S z c z u c k a, oraz włączył się w działalność Armii Kra j o wej jako współtwórca pra s y
podziemnej. Pełnił równie˝ funkcję zast ę p c y kierow n i k a komórki więziennej ora z
z a s t ę p c y re f e ratu ˝yd owskiego w Departamencie Spraw Wew n ę t r z n ych Delega-
tury Rządu RP na Kraj. Nale˝ał do Ty m c z a s owego Komitetu Po m o cy Żydom, a po-
tem Rady Po m o cy Żydom. Pomagał wielu Żydom, którzy uciekali z getta na aryj-
ską st r o n ę .
B r ał udział w Pow staniu Wa r s z a w s k i m .
Po wojnie działał w miko ł a j c z y kowskim PSL, opozycy j n ym w stosunku do
n owe g o , ko m u n i st ycznego rządu. Więziony w latach 1946 – 1948 i 1949 – 1954,
z o stal ska z a ny za rzekome szpiegost wo na 8 lat wiezienia. Był tak˝e współtwórc ą
Zarządu Ligi do Walki z Rasizmem i członkiem Głównej Komisji Badania Zbro d n i
H i t l e rowskich w Po l s ce. W 1965 roku został odznaczony przez Yad Vashem meda-
lem Sprawiedliwy wśród Naro d ów Świata. Otrzymał równie˝ honorowe oby wa t e l -
st w o Izraela. Re p r e s j o n o wa n y w okresie rządów ko m u n i s t y c z nych, po ich upadku
pełnił wiele funkcji publicznych, był m.in. minist rem spraw zagra n i c z n yc h .
Chełmie mój ojciec Benon
Nitecki, przed wojną nauczy-
ciel w Liceum Pe d a g o g i c z nym, przy-
p rowadził do domu przy ul. Ogro d o -
wej 59 dwie Żyd ówki: panią Gelbard o -
wą (z domu Lew i n ównę), ˝onę leka r z a
stomatologa, majora Wo j s k a Po l s k i e-
g o , oraz jej nastoletnią córkę Lu s i ę .
Obie panie Gelbard były przecho-
w y wane w naszym domu przez kilka
m i e s i ę c y. Mieliśmy nad st r ychem do-
mu dodatkowy st r yszek, gdzie w po-
z y cji siedzącej i le˝ącej mo˝na było w
takiej sytuacji ˝yć. Dom (drew n i a n a
willa z ogrodem) był oddalony od
śródmieścia i wieczorem panie mogły
ro z p r o st ować nogi i pochodzić w
ogródku w zupełnej ciemności pod
naszą opieką.
Ojciec mój (podobnie jak cała ro-
dzina) nale˝ał do AK. Znanymi sobie
sposobami załatwił fałszywe auswe-
i s y dla obu pań i syna pani Gelbard o -
wej, Adzika, którego Niemcy zatrud-
niali jako ro b o t n i k a w ko s z a r a c h .
[Kiedy po pew n ym czasie pani Gel-
b a r d o wa doszła do wniosku, ˝e bez-
pieczniej będzie opuścić Chełm], w
którym ta rodzina była znana, i za-
m i e s z k ać w Wa r s z a wie, ojciec załatwił
[tam] lokum. (...) Na wyjazd pani Gel-
b a r d o wa ubrana była w strój wdow i .
Miała czarny woal na twa r z y. Lusia i
Adzik nie mieli rys ó w semickich. Do-
tarli do Wa r s z a wy bez kłopotów.
Dzisiaj nie pamiętam dokładnie,
który to był rok i ile miesięcy upłynęło
od ich wyjazdu (były święta Bo˝ego
N a rodzenia), kiedy ojciec dostał depe-
szę nast ę p u j ą cej treści: „Benon przy-
je˝d˝aj natyc h m i a st Maria”. Depeszę tę
nadała bra t owa mojego ojca Maria Ni-
t e c ka, wdowa po bracie Kazimierzu,
ro z s t r z e l a nym przez Niemców na Sta-
rym Rynku w Bydgoszczy 9 września
1939 r. Ojciec pojechał [do Wa r s z a w y ]
n a t yc h m i a st. Okazało się, ˝e ci – zdawa-
ło się – pewni i zaufani ludzie, u któryc h
m i e s z kała rodzina Gelbard ó w (...)
wyrzucili ich na bruk. Nie wiem, skąd
pani Gelbard owa wiedziała, gdzie
m i e s z ka uciekinierka z Byd g o s z c z y,
b ra t o wa mojego ojca, ale właśnie u niej
na Wilanowskiej zjawiła się cała trójka .
S t r y j e n ka moja ju˝ przechow y wa ł a
Ż y d ów z Bydgoszczy – pana doktora
K i e rca, ka r diologa, oraz, jeśli dobrze
pamiętam nazwisko drugiego mę˝-
c z y z ny, pana Arbuzmana. Była w fa-
talnej sytuacji, mieszkała z 80-letnią
matką, dwojgiem nastoletnich dzieci
Haliną i Jerzym oraz siostrą Apolonią
W i ś n i ewską, wdową po ka p i t a n i e
Wo j s k a Po l s k i e g o, zabitym w ka m p a -
nii wrześniowej pod Sochaczewem, i
jej synem Leszkiem. Przeby wa n i e
jeszcze ro d z i n y Gelbard ó w było i dla
j e d nych, i dla drugich bardzo niebez-
pieczne, wręcz niemo˝liwe. [Stąd] za-
d e p e s z owała do mojego ojca, aby po-
mógł im w tak cię˝kiej sy t u a c j i .
Ojciec znów znalazł dla ro d z i n y
G e l b a r d ów jakieś lokum.
(...) A˝ do 1945 roku nie wiedzieli-
ś my, co się dzieje z rodziną Gelbar-
d ó w. W lecie 1945 r. pani Gelbard owa
wróciła do Chełma i przyszła do nas.
J e d l i ś m y akurat obiad i popro s i l i ś m y
ją do stołu. Powiedziała: „To będzie
ju˝ mój trzeci obiad, ale jestem tak
w ygłodzona, ˝e sko r z y stam z zapro-
szenia”. (...)
A˝ do 1965 r. nie mieliśmy ˝adnego
kontaktu z ura t owa nym Adzikiem
G e l b a r dem. We wrześniu tego ro k u
o d b y w ał się zjazd absolwe n t ó w Gim-
nazjum im. Stefana Czarnieckiego w
Chełmie, na który pojechałam wraz z
mę˝em. Przyjechało mnóst wo ludzi,
k i l k aset osób. Wspólny obiad jedli-
ś m y przy długich stołach i traf chciał,
˝e naprzeciwko mnie siedział Adzik.
[W pierwszej chwili] nie poznaliśmy
się. Ro z m o wa toczyła się na ró˝ne te-
m a t y, [omaw i a l i ś m y] między inny m i ,
gdzie kto z nas mieszkał, na jakiej uli-
cy, kogo znał, itp. [Z ro z m o wy] wy-
w n i o s kował, ˝e jestem Nitecką z ulicy
O g r o d owej. Powiedział [wówc z a s ] ,
˝e chciałby ze mną poro z m a wiać o
moim ojcu. Powiadomiłam go, ˝e mój
ojciec dawno nie ˝yje, ˝e zmarł w
1949 r. Wtedy on przyznał się: „A ja
j e stem Gelbard”. Trudno opisać, ja-
kie uczucie wtedy mnie ogarnęło.
O p o wiadał mi, ˝e walczył w pow s t a-
niu wa r s z awskim (...), ukończył Wy-
dział Prawa na Uniwe r sytecie Wa r -
s z aws kim i zmienił nazwisko. Byli-
ś my m łodzi (ja miałam 41 lat, tera z
mam 76), tańczyliśmy, baw i l i ś my
się i o koszmarze okupacji mało
rozmawiali.
Adolf Berman, pseudonimy Borowski,
Adam (1906 – 1978) – psycholog, dr fi l o z o f i i
„Przyjdzie jeszcze czas na wielką Z∏otą Księgę Polaków, którzy w tych strasznych
czasach pogardy podali bratnią d∏oń Żydom, ratowali ich od śmierci i stali się dla ˝y -
dowskiego ruchu podziemnego podnoszącym na duchu symbolem humanitaryzmu
i braterstwa ludów”.
A. Berman, „Ci, co ratowali”, „Ten jest z ojczyzny mojej. Polacy z pomocą Żydom
1030 – 1945”, oprac. W. Bartoszewski, Z. Lewinówna, Kraków 1969, s. 86.
Do wybuchu II wo j n y światowej pełnił funkcję kierow n i ka ˝yd o wskiego ośro d -
ka pora d n i c t wa psyc h o t e c h n i c z n e g o, był działaczem społecznym i polityc z n y m .
W czasie okupacji od 1940 roku został w getcie dyre k t o r em Ce n t rali Towa-
r z y stw Opieki nad Sierotami i Dziećmi Opuszczonymi. Nale˝ał do partii Po a l e j
S y j o n -Lew i c a i na jej polecenie w 1942 roku wyszedł z getta z ˝oną Barbarą, ˝eby
z o rg a n i z ować wraz z polskim podziemiem akcję ra t o wania Żyd ó w. W tym samy m
roku został członkiem Żyd o wskiego Komitetu Naro d owego i jego przedst a-
wicielem po st ronie aryjskiej, a od 1943 roku był sekretarzem Rady Po m o cy
> 3
W
czasie likwidacji getta w

rp .
pl
Ś r o d a
| 1 7 w r z e śn i a 2 0 0 8
Ż y cie za ˝yc i e
3
dla Żydów
Ludzie, których warto zapamiętać...
Ż y dom. W st yczniu 1944 roku padł ofiarą szanta˝u – został zatrzymany
przez gra n a t o wego policjanta, który działając wraz z grupą wspólników, za˝ądał
du˝ego okupu. Pieniądze zostały im wypłacone z kas Rady Po m o c y Żydom i Ży-
d owskiego Komitetu Naro d owe g o .
Po zakończeniu wo j n y pełnił funkcję przewo d n i c z ą cego Ce n t r alnego Komitetu
Ż y d ó w w Po l s ce. W 1950 roku wye m i g rował do Izra e l a .
W i tol d Bieńkowski, pseudonimy Jan, Kalski, We n c k i
(1907 – 1965) – nauczyciel, publicy sta tygodnika
„ K u l t u ra ”
W okresie międzywo j e n n ym pra c ował jako publicyst a
„ I l u s t rowanego Ku r i e r a Codziennego” i „Głosu Naro d u ” .
W 1941 r. był współzało˝ycielem Frontu Odrodzenia Po l -
ski oraz współorg a n i z a t o r em Ty m c z a s o wego Komitetu
Po m o cy Żydom i potem Rady Po m o cy Żydom. Pe ł n i ł
f u n kcję kierow n i k a komórki więziennej w Departamen-
cie Spraw Wew n ę t r z nych Delegatury Rządu RP na Kra j
o r az od lutego 1943 r. kierow n i ka Re f e r atu Żyd o w s k i e g o
Delegatury Rządu RP na Kra j
Po wojnie pra c ował jako publicysta i działacz społecz-
ny, redaktor pisma „Dziś i jutro ” .

Tarnobrzeg, 6 grudnia 1939 r.
Egzekucja Włady s ł awa Chai z Sobowa i Antoniego Urbaniaka
ze wsi Cyg a n y.
Publiczne egzekucje mia∏y dzia∏ać odst ra s z a j ą c o na osoby zaanga˝owane w ruch oporu i po m a g a j ą c e ˚ydo m
W ł a d y s ł awa Chomsowa, pseudonim Dionizy (1891 – 1966)
B ronia Tenenbaum w liście do Yad Vashem napisała: „Pierwszy raz widziałam ją
w 1937 r. we Lwowie, przemawiającą na cmentarzu ˝yd o wskim w obronie ˝yd o w-
skich st u d e n t ów na uniwe r sytecie [...]. Nie do opisania są jej zasługi za czasów Hi-
t l e ra. Razem z innymi wyrabiała [...] dokumenty dla Żyd ó w. Znam kilka osób, któ-
re ˝yją tylko dzięki niej. Ratowała małe dzieci i oddawała je do siero c i ń c ó w i do
z n a j o mych Po l a k ó w. Jest na świecie wielu ludzi przez nią ura t owa nych, którzy nie
wiedzą nawet dobrze, kto był tym aniołem – opiekunem”.
Przed wojną mieszkała w Dro h o byczu. W 1938 r. przeprowadziła się do Lwowa .
Jej mą˝, zawo d o wy ofi cer Wo j s ka Po l s k i e g o, zmarł po pięcioletniej niewoli nie-
mieckiej, syn – lotnik – zginął w pierwszym roku wo j n y.
W ł a d y s ł a wa Chomsowa ju˝ przed wojną była zaanga˝owana w kwe s tię ˝yd o w-
ską, pracując jako radna w Dro h o byczu, a potem w Stronnictwie Demokra t y c z -
nym we Lwowie. Brała czynny udział w akcji pro t e s t a c yjnej przeciwko gettu ław-
kowemu na wy˝szych uczelniach. W czasie okupacji działała w AK. Kiedy w 1943 r.
p o w s t awała we Lwowie Rada Po m o c y Żydom, Władys ł awa Chomsowa została jej
p r z e wodniczącą i czynną działaczką. Pomagała w ucieczkach z getta, znajdowa-
niu mieszkań i wspierała wszelkie działania, które mogły ura t o wać ˝ycie ludziom
wyjętym przez Niemców spod prawa .
W 1966 roku wręczono jej medal Sprawiedliwy wśród Naro d ó w Świata.
tę, choć początkowo w ogra n i c z o ny m
z a k r esie i często skrycie, zaczęto
w p rowadzać w ˝ycie ju˝ od momen-
tu, kiedy Hitler został ka n c l e r z e m
Niemiec w roku 1933. Zaledwie dwa
lata później uchwalono wymierzone
w Żyd ó w ust a wy norymberskie (15
września 1935 r.). Jednocześnie pla-
n o wano zniszczenie państ w a polskie-
g o , mimo pozornego znormalizowa-
nia st o s u n k ó w i zawa r cia z nim w 1934
r. paktu o niea g re s j i .
z a m i e s z ka ł ych przez Po l a k ó w w nie-
miecką „przestrzeń ˝yc i ową” (Le b e n -
s r aum). Los Po l a k ów miał się ro z s t r z y -
gnąć po wojnie i w dalekiej perspekty-
wie niewiele miał się ró˝nić od ˝yd o w-
s k i e g o. Żyd ó w Niemcy chcieli pozby ć
się jak najszybciej. 20 milionów Po l a -
k ó w nie mo˝na było szybko wymor-
d ować, poza tym obawiano się
Jakie były plany hitl e rowskich Niemiec
wobec ludności polskiej
i ˝ydow s k i e j ?
Celem napaści Niemiec na Polskę w
roku 1939 było przeks z t a ł c enie ziem
> 4
Z o f ia Czerwińska (1913 – 1943)
W swojej ks i ą ˝ c e „Prze˝yłam Oświęcim” Krystyna Żywulska napisała: „To chy b a
n i e m o ˝ l i w e, ˝e Zosi naprawdę nie ma. Stanęła mi w tej chwili wyraźnie przed
oczyma. Tak jak wtedy przed are s z t o waniem – nakrywała do stołu, w białym far-
tuszku, uśmiechnięta. Wyjęła spod obrusa gazetkę podziemną i dwie fałszywe
ke n k arty i mrugnęła do mnie filuternie: okpimy hitlerowc ów, prawda Krys i u ? ” .
M i e s z kała wraz z mę˝em Czesławem w Wa r s z a wie przy ul. Andrzejowskiej 5
(w ofi cynie domu przy ul. Kaliskiej 20). Zajmowała się meldowaniem ludzi w kilku
domach przy ul. Górnośląskiej. Meldunek był jednym z dokumentów potrzeb-
nych, by otrzymać autentyczną ke n kartę (dowód to˝samości wyd awa n y przez
władze niemieckie wszystkim nie niemieckim mieszka ń com Generalnego Guber-
n a t o r s t w a). Zofia Czerwińska dokonała kilkudziesięciu fi kcy j n ych meldunków
u k r y wa j ą c ych się Żyd ów, poświadczonych jej podpisem. Zajmowała się rów n i e ˝
w y syłaniem na roboty do Niemiec Żyd ó w o aryjskim wyglądzie. Pod koniec 1942
r. lub na początku 1943 r. przyjęła pod swój dach dwoje uciekinierów z Łodzi. Dla
kobiety – Soni Landau – Czerwińska uzys kała aryjskie dokumenty na nazwisko
byłej słu˝ącej Kryst y n y Żywulskiej.
Wiosną 1943 r. gestapo are s z t o wało Czerwińską. Przewieziono ją na Pawiak,
a potem do Auschwitz, gdzie w grudniu 1943 r. zmarła na tyfus.
Cicha, dziwnie milcząca dziewc z y n ka
Relacja El˝biety Marii Ceys i n g e r
u r odziła się w roku 1900 w
Pe t e r s b u rgu. Pochodziła z
polskiej ro d z i n y ziemiańskiej osiadłej
na kresach północno-w s c h o d n i e j
R z e c z y p o s p o l i t e j .
(…) Wybuch II wo j n y światowej za-
stał ją w Czarnym Borze pod Wil-
nem. Po wybuchu wo j ny niemiecko-
-radzieckiej, w listopadzie 1941 r. ,
przeniosła się z rodziną z Wilna do
zajętego przez Niemców majątku w
J a s i ewiczyznie na Białorusi. [Wtedy
te˝ spotkała po raz pierwszy] sze-
ścioletnią dziewczynkę Esterę (Te-
cię) Kagan. „Jesienią 1941 r. post a n o-
wiłam przewieźć rodzinę do Pa r a f i-
n o wa –wspominała. – (…) Czeka ł a m
na załadowanie wozu w (…) du˝ym,
ale opuszczonym mieszkaniu –
dziwnie tu było pust o. W jednym z
p o k oi na otomanie siedziała mała
d z i ewc z y n k a w ciemnej sukience li-
la… cicha i jakaś dziwnie milcząca ” .
D z i e c k o wyprowadził z getta –
„przez bramę przy ulicy Niemiec-
kiej” – Ludwik Słotwiński, właściciel
trzech majątków ziemskich na Biało-
r u s i .
( … )
Tecią opiekował się przez kilka
m i e s i ę cy Ludwik Słotwiński, ale w
1942 r. zastrzelili go partyzanci ra-
d z i e ccy. (…) Est e r a Kagan znalazła się
pod stałą opieką Marii i Leona Czar-
nockich. Odtąd w ich domu było sze-
ś c i o r o dzieci: trzech sy n ó w, dwie sio-
st r z e n i c e Marii Czarnockiej (córki jej
s i o s try Antoniny Chądzyńskiej-C y-
p r y s z ewskiej, którą w grudniu 1939 r.
z a m o r d o wali komuniści ra d z i e c cy w
więzieniu w Stanisławowie) oraz wy-
c h owa n i ca Est e ra Kagan.
Rok 1944 był dla Marii Lu d w i k i
t ra g i c z ny. [W lipcu] komando wyco-
f u j ą c ych się na zachód wojsk nie-
mieckich ca ł k owicie spaliło dwór i
budynki gospodarcze Jasiew s z c z y-
z ny. [W czerwcu] 1944 r. dwaj jej sy-
n o wie: Zenon i Jan, ˝ołnierze AK,
z o stali internowani w Miednika c h
podczas dokonanej przez NKWD li-
kwidacji okręgów wileńskiego i no-
wogródzkiego AK. Wywiezieni pod
Moskwę do Kaługi pra cowali przy
wyrębie lasu. [Sama] Maria Lu d w i-
ka została zatrzymana przez NKWD
[późną jesienią 1944 r.] w tzw. ko t l e
(…) przy ul. Zakrętowej w Wilnie i (…)
w więzieniu na Łukiszkach (gdzie)
bez sądu i wyroku przetrzymy wa n o
ją do 4 marca 1945 r. Wyszła z wię-
zienia ze znacznym ubytkiem zdro-
w i a .
W marcu 1946 r. w kościele św. Ja-
na w Wilnie odbył się chrzest Est e r y
( Teci) Kagan, która odtąd nosiła imię
i nazwisko: Te resa Maria Sadow s k a ;
jej chrzest nymi ro d z i cami byli Ma-
ria Lu d w i k a Czarnocka i Jerzy Czar-
n o c k i .
6 maja 1946 r. Maria Lu d w i k a wy-
jechała z Wileńszczyzny (…) razem z
mę˝em, synem Jerzym, gospodynią
Antoniną Dzierzgo i wyc h owa n i c ą
Te resą Marią Sadowską. Zamieszka-
ła w Wa r s z a wie. W 1946 r. zaczęła
p r a c ować jako (…) opiekunka spo-
łeczna (…).
S t u d i o wała socjologię na Uniwe r -
sytecie Wa r s z a wskim: w 1952 r. nie
zaliczyła seminarium z marksizmu i
nie dopuszczono jej do egzaminów
ko ń c ow y ch. (…) Na początku lat 50.
p ra c owała w Instytucie Higieny Psy-
chicznej, ale st raciła tę pracę, kiedy
o d m ó wiła podpisania listu z ˝yc z e-
niami imieninowymi dla Józefa Sta-
l i n a .
W latach 1958 – 1960 uczyła re l i g i i
w Szkole Po d st a wowej nr 85 im. B. Ju-
a reza przy ul. Narbutta 14. Przez wie-
le lat bezpłatnie prowadziła bibliote-
kę para fialną w kościele św. Szczepa-
na przy ul. Narbutta. (…) Zmarła 27
m a rca 1983 r.
[Jej wyc h owa n i ca] Te r esa Maria
S a d o w s ka ukończyła w 1952 r. Szko-
łę Ogólnokształcącą Stopnia Licea l-
nego im. N. Żmichowskiej. W latach
1952 – 1953 st u d i o wała fizykę na Wy-
dziale Matematyc z n o-F i z y c z n o-
-C h e m i c z n ych Uniwe r sytetu Wa r-
s z aw s k i e g o. W 1954 r. wyszła za mą˝
za Jerzego Korpińskiego, który
w k r ó t ce umarł. Z tego mał˝eńst wa
u rodził się syn Adam. Po n ownie wy-
szła za mą˝, za p. Mo˝d˝yńskiego, i
z n ó w została wdową; z drugiego
m a ł ˝ e ń s t wa urodziła się córka Ewa .
( … )
Te resa Maria Sadow s k a zmarła w
2006 r. w Wa r s z a wie. Jest pochowa n a
na Pow ą z ka c h .
Rodzina Deców
„Większość ukrywających się na cmentarzach lub w lasach tak˝e zdana by∏a na
pomoc Polaków, gdy˝ inaczej zginęliby z g∏odu”.
„ P omoc Polaków dla ludności ˝ydowskiej na Rzeszowszczyźnie 1939 – 1945”,
E. Rączy, Rzeszów 2008
B racia Bro n i s ł aw, Stanisław, Tadeusz i Władys ł aw Decowie wraz z innymi miesz-
ka ń c ami wsi Pa n t a l o w i ce i Hadle Szklarskie pomagali ukrywa j ą cym się w leśny m
bunkrze Żydom. Ukrywani mogli przetrwać dzięki dost a rczanej im przez bra c i
D e c ów ˝ywności. Jedna z ukrywa n ych Żyd ó wek, schwytana i przesłuchiwa n a
przez Niemców, zdradziła nazwiska tych, którzy jej pomagali. 4 grudnia 1942 ro k u
N i e m cy ro z s trzelali czterech braci Deców: najst a r s z y, Władys ł aw, miał 31 lat, naj-
m ł o d s z y, Tadeusz – 19. Wraz z nimi za to samo „przest ę p st w o” zginęli Emilia i Win-
centy Lewa n d o w s cy, Zofia i Jakub Kuszek oraz Zofia Ku b i c ka .
s. Matylda Getter (1870 –1968) – zako n n i ca
w Zgromadzeniu Sióstr Fra n c i s z kanek Ro d z i ny Maryi
Lila Goldschmidt tak pisała o swoim pierwszym spo-
t k aniu z matką Getter: „Nie zapomnę do ko ń c a ˝ycia tego
momentu. M. Getter była w tym małym ogródku na Ho-
˝ej, zbli˝yłam się do niej, powiedziałam, ˝e nie mam
gdzie się podziać, ˝e jestem Żyd ówką, a więc wyjęta spod
p r awa. Na co m. Getter mi odpowiedziała i tu przytaczam
jej słowa: »Dziecko moje, ktokolwiek przychodzi na na-
sze podwórko i prosi o pomoc, w imię Chrystusa, nie wo l -
no nam odmów i ć « ” .
> 4
2 >
M
aria Lu d w i ka Chądzyńska
4
Ż y cie za ˝yc i e
Ś ro d a
| 1 7 w r z e śn i a 2 0 0 8

rp .
pl
Ludzie, których warto zapamiętać...
Polska pomoc
Przez całe ˝ycie przyświecała jej idea niesienia pomocy potrzebującym, a
zwłaszcza dzieciom. Przed wstąpieniem do Zgromadzenia Sióstr Ro d z i n y Maryi
zasięgnęła rady spow i e d n i k a, od którego uzys kała następującą odpow i e d ź :
„Pójdziesz do Ro d z i ny Maryi, bo trzeba teraz ra t ować biedne dzieci i słu˝yć kra-
j owi”. To zdanie stało się mottem jej ˝yc i a .
Ju˝ przed II wojną światową s. Matylda Getter z ogro m n ym poświęceniem an-
g a ˝ owała się w działalność oświatowo-w y c h o wawczą. Zakładała nowe placów k i
e d u k a c yjne i opiekuńcze nie tylko w Po l s c e Ce n t r alnej, ale równie˝ na wschod-
nich i północno-wschodnich terenach kra j u .
Była naczelną matką przeło˝oną prowincji wa r s z awskiej Zgromadzenia Sióst r
Fra n c i s z kanek Ro d z i n y Marii. W momencie wybuchu wo j ny liczyła prawie 70 lat, ale
to nie przeszkadzało jej w niesieniu pomocy potrzebującym – cywilom, ˝ołnierzom,
działaczom podziemia, osobom więzionym i prześladowa nym przez okupanta.
We wrześniu 1939 r. znalaz∏o w nim [domu prowincjonalnym w Warszawie przy
ul. Ho˝ej 53] schronienie ok. 500 uciekinierów, tu funkcjonowa∏ punkt sanitarny w
1939 r. i szpital powstańczy w 1944 r., przez ca∏ą okupację czynna by∏a kuchnia, z
której korzysta∏o do 300 ubogich dziennie, stąd kierowa∏a Getter akcją niesienia po -
mocy aresztowanym, wspó∏pracując z konspiracyjnymi komórkami więziennymi, tu
te˝ dzia∏a∏a placówka legalizacyjna pośrednicząca w wystawianiu nowych doku -
mentów dla osób ściganych.
(„Siostry Zakonne w Polsce. S∏ownik biograficzny”, t. 1, s. 93.)
W czasie okupacji w siero c i ń cach, którymi się opiekowała, m.in. w Aninie, Biało-
ł ę ce, Chotomowie, Płudach, Wa r s z a wie, umieszczała ˝yd owskie dzieci. Siost ro m
nie tylko z prowincji wa r s z awskiej, ale tak˝e dwóch pozost a ł y ch udało się oca l i ć
k i l kaset osób ska z a nych na zagładę. Matka Matylda została pośmiertnie odzna-
czona medalem Sprawiedliwy wśród Naro d ó w Świata.
m o ˝ l i wości wybuchu pow s t a n i a
n a ro d owego przeciw okupantom, a
p r a ca polskich niewo l n i k ó w była III
Rzeszy potrzebna. Planowano więc, ˝e
Po l a cy znikną w ciągu 20 lat po wo j n i e ,
c z ę ś c i owo zgermanizowani (spełniają-
cy kryteria ra s o we), wymord owa n i
( wa r s twy przywódcze) oraz deporto-
wani (pozost a l i ) .
O losie kilku milionów Żyd ó w za-
d e cyd owano ostatecznie w czasie
t r w ania wo j n y. W pierwszych miesią-
cach pozbawiono ich majątku i za-
mknięto w gettach, gdzie odizolowa-
nych wyniszczały głód i choro b y po-
t ę g o wane przez niewolniczą pra c ę .
20 st y cznia 1942 r. na ko n f e r encji w
Wannsee zadecyd o wano o „ost a t e c z -
nym rozwiązaniu kwe s tii ˝yd o w s k i e j ” .
Od tego momentu Żydzi, którzy
m i e s z kali na terenie okupowanej Po l -
ski, mieli największe szanse prze˝yć
w ówczas, gdy zdecyd owali się ucieka ć
z miejsc wyznaczonych im przez
N i e m c ów i chronić się wśród Po l a k ó w.
N i e m cy grozili śmiercią zarówno Ży-
dom, którzy opuszczą swe siedziby,
jak i Po l a kom oraz ich rodzinom, któ-
rzy w jakikolwiek sposób im pomogą.
nie poznamy. Nowa okupacja sow i e c -
ka po 1944 r., a następnie wa r u n k i
st worzone przez re˝im ko m u n i s t y c z -
ny uniemo˝liwiły przeprowa d z e n i e
ko m p l e k s o w y ch badań, gdy ˝yli jesz-
cze świadkowie wydarzeń. Dzisiaj je-
st e ś my w stanie dotrzeć zaledwie do
n i e wielkiej części takich przypad-
k ów. Prowadzone badania wska z u j ą ,
˝e ponad tysiąc Po l a k ów poświęciło
s we ˝ycie, spiesząc z pomocą Żyd o m .
Z n a my dokładnie losy zaledwie kil-
kuset z nich.
Dzięki fi l m owi „Życie za ˝ycie” i al-
b u m owi „Sprawiedliwi i ich świat”
m a m y szansę poznać losy ro d z i n y
U l m ów z Markowej – Wiktorii i Józefa
o raz ich dzieci: Stasi, Basi, Władzia,
Fra n ka, Antosia i Marysi, zamord o wa-
nych wraz z ośmiorgiem ukrywa n yc h
przez nich Żyd ó w. Niewiele osób zna
h i storię Kowalskich z Ciepielowa –
Adama i Bro n i s ł awa, Janiny, Stefana,
H e n r y ka, Zofii i Ta d e u s z a .
A pozostali? Oni tak˝e zasługują na
t o, by ich chęć niesienia pomocy in-
nym, nawet za cenę utraty ˝ycia, ich
b o h a t e r st w o i miłość bliźniego zost a ł y
u t r walone dla ko l e j n ych pokoleń. Jak
wielu upamiętnionych jest przez lo-
kalną społeczność? Chocia˝ zebra n o
setki relacji i wiele dokumentów, jest to
d o p i e ro początek niezwykle trudnyc h
badań. W wielu przypadkach mo˝emy
się posługiwać jedynie relacjami osób
trzecich, gdy˝ ci, którzy próbowali ra-
t o wać, zostali zamord owa n i .
K to ratowa ł ?
Badania pokazują, ˝e ra t u j ą cy wy-
wodzili się ze wszystkich wa r stw spo-
ł e c z n ych – od ziemiańst w a i inteligencji
po ro b o t n i k ów i chłopów. Mieli ró˝ne
w y k s z t a ł cenie, mieszkali w du˝yc h
m i a s tach, ale tak˝e w małych miast e c z -
kach i wsiach. Re p re z e n t o wali ró˝ne
poglądy polityczne – od naro d o w yc h
po socjalist y czne, ró˝ne śro d o w i s ka ,
p r z y ś w i e cały im często kra ń c owo od-
mienne motywacje. Nie brakło wśród
nich osób, które przed wojną były nie-
chętne Żydom, czy to z powo d ó w poli-
t y c z nych, czy eko n o m i c z n ych. Obok
j e d n o s tek i rodzin pomoc niosły tak˝e
o r ganizacje ko n s p i ra cyjne, w tym po-
wołana do tego celu Rada Po m o c y Ży-
dom „Żegota” – organizacja Po l s k i e g o
Pa ń s t wa Po d z i e m n e g o, oraz Kościół
katolicki. Liczni księ˝a i zgro m a d z e n i a
z a konne nie wahali się wspierać prze-
ś l a d o wa n ych niezale˝nie od ich świa-
t o p o g l ą d u .
ks. Marceli Godlewski (1865 – 1945) – pra ł a t;
p rob oszcz w parafii Wszystkich Świętych w Wa r s z aw i e
P rofesor Ludwik Hirszfeld powiedział o nim: „Nie tyl-
ko my ś m y go cenili. Chciałbym przekazać potomności,
co o nim myślał prezes gminy [Adam] Czerniaków. Na
posiedzeniu u docenta Zweibauma zebra l i ś m y się z
o k azji ro c z n i cy kursów. I tam prezes opowiadał, jak się
p r ałat ro z p ł a k ał w jego gabinecie, gdy mówił o ˝yd ow-
skiej niedoli, i jak się st a rał pomóc i tej niedoli ul˝yć. Mó-
wił on, ile ten ksiądz, były antysemita, serca Żydom oka-
z y w a ł ” .
Był uro d z o n ym społecznikiem. W Łodzi zetknął się z
p r oblemami ro b o t n i k ó w, w które bardzo silnie się zaan-
g a ˝ ował. W Wa r s z a wie utworzył st owa r z yszenia Ro b o t n i k ó w Chrześcijańskich,
S ł u ˝ ą cych i Stró˝ów Domow ych oraz ka sy zapomogowo-p o ˝ y c z k owe. W 1915 r.
z o s tał proboszczem para fii Wszystkich Świętyc h .
Przed wojną nale˝ał do zwo l e n n i k ów ruchu naro d o wego i nazywano go „wo j u j ą-
cym antysemitą”. Gdy w listopadzie 1940 r. jego kościół znalazł się na terenie gett a ,
p r ałat miał mo˝liwość opuszczenia świątyni i swoich wiernych. Nie zrobił tego. Ota-
czał opieką nie tylko przeby wa j ą cych w getcie chrześcijan ˝yd owskiego pochodze-
nia, ale wszystkich, którzy tego potrzebowali. Zorg a n i z o wał wyd a wanie bezpłatnyc h
p o s i ł k ów, pomagał w ucieczkach na „aryjską st ronę”, wyst awiał metryki chrztu. Z na-
ra˝eniem ˝ycia ukrywał Żyd ó w w kościele i na plebanii, a tak˝e w swoim domu w
A n i n i e .
Jakiego rodzaju pomoc świadczono?
Po c z ą t kowo pomoc polegała na
kontaktach z Żydami zamkniętymi w
g e t tach, przeka z y w aniu im ˝ywności i
l e k a r s t w, uczestnictwie w wymianie
h a n d l o wej, przechow y w aniu ce n n i e j-
s z y ch rzeczy i pieniędzy, które mogły-
Jak wielu Po l a ków zginęło, ratując ˝yc i e
Ż y d ó w ?
P r aw d z i w ej liczby Po l a k ó w zamor-
d o wa n ych lub w inny sposób re p re-
s j o n owa n ych za pomoc Żydom nigdy
Le karz kr ó l i k ó w
Relacja Hanny Miecznikow s k i e j
Żoliborzu, na Kolonii Dzien-
n i k arskiej (…), w piętrow y m
j e d n o ro d z i n nym domku przy ulicy
K a r p i ń s k i e g o . Ojciec mój był przed
wojną sędzią Sądu Najwy˝szego, a
mama zajmowała się domem i dzieć-
mi. Gdy wybuchła wojna, miałam
sześć lat, a mój starszy brat Stach –
dziesięć. (...) W nowej sytuacji trzeba
było z czegoś ˝yć. Ro d z i ce zdecyd o -
wali się wynająć niektóre z naszyc h
p o koi, by zasilić bud˝et ro d z i n ny. (…)
[Z czasem równie˝] „pokój dziecin-
ny” był wo l n y i czekał na now ych loka-
t o r ów. Przyszła go wynająć młoda,
szczupła, gładko uczesana ko b i e t a .
N i e b i e s koo k a szatynka, włosy miała
upięte w kok. Chciała wynająć dla sie-
bie i dla mę˝a pokój le˝ący na uboczu.
(…) Gdy zobaczyliśmy pana Artura, na-
wet my, dzieci, zdaliśmy sobie spraw ę
˝e nie jest Aryjczykiem. Niski, ruchli-
w y, ciemnooki, o chara k t e r y st y c z ny m
w yd a t n ym nosie. (...). Pan Artur w ogó-
le nie wychodził z domu. Czytał, pisał i
p r a cował ze starszym panem, który
specjalnie doń przyje˝d˝ał. (...) Pisali
razem ksią˝kę. Pani Irena załatwiała
na mieście zakupy i inne spraw y. Pa n
Artur czasem wychodził do ogrodu na
tyłach domu, gdy było ju˝ ca ł k i e m
c i e m n o . Wdychał woń maciejki, cho-
dził chwilę, i wra c ał do siebie.
Po pew n ym czasie odkryliśmy ze
Stachem zmiany na naszym st r y c h u .
W y r aźnie zmalał. Jeden zakątek zost a ł
z a b u d owa n y sięgającą sufitu półką.
Było to coś w rodzaju regału ze st a r y c h
desek. Za regałem był schowek, gdzie
mieściło się łó˝ko, stolik, krzesło. Była
tam woda i ˝ywność. Nic dziwnego, ˝e
st r y ch się zmniejszył. Regał był świet-
ną skrytką. Mo˝na go było odsunąć ra-
zem z rupieciami, kurzem, pajęczyna-
mi. Były to obro t o we drzwi do schow-
ka. (...) Na co dzień jednak pan Artur i
pani Niew i a d o m s ka mieszkali w wy-
n a j ę t ych im poko j a c h .
Nasze stosunki z loka t o rami prze-
wa˝nie układały się świetnie. „Narze-
c z o ny” pani Niewiadomskiej ofi a rowa ł
mi na imieniny wspaniałą piłkę zro b i o -
ną z dętki samochodowej, a pani Bo-
row s ka zrobiła rękawiczki na drutach.
Pan Artur rozbudzał moje zaintere s o -
wania przyro d n i c z o -h o d owlane, leczył
te˝ nasze zwierzęta. (…) W tym czasie za-
częłam się przyg o t ow y wać do Pierwszej
Komunii Świętej. Pan Artur bardzo mi
pomagał w nauce. Znał cały ka t e c h i z m
na pamięć. Przepy t y w ał mnie z niego po
kolei i na wyrywki, tak ˝e wkrótce i ja
w s z yst ko świetnie umiałam. (…)
( . . . )
W lipcu, chyba to był 1943 rok, by-
łam chora i le˝ałam w łó˝ku w jadalni.
Ojciec był w pra c y, Stach wys z e d ł
gdzieś z kolegami. Było ciepło, okna
były poo t w i e rane, piękna, słoneczna
pogoda. Pan Artur zachęco n y słoń-
cem podszedł do okna i wyc h ylił się.
Okna naszego „dziecinnego poko j u ”
z a j m o wanego wówczas przez pań-
st wa Borowskich wychodziły na ulicę
K a r p i ń s k i e g o . Ulicą przechodził nie-
miecki patrol. Zobaczyli pana Artura i
jego widok nasunął im pewne podej-
rzenia. Zaczęli walić do drzwi, (...) ro z -
biegli się po domu. Przeglądali
w s z y stkie pokoje, wdrapali się na
st r y ch, gmerając po zaka m a r k a c h .
[Żandarm] nie zobaczył ro z p ł a s z c z o -
nego za kominem pana Artura. (...) ze-
szli po schodach na parter. Ja na po-
czątku wołałam „Mamo”, ale potem
głos mi zamarł.
W y szli do ogrodu, zeszli do piwnicy.
B a rdzo przest r aszyły Niemców nasze
króliki, które biegały luzem po piwni-
cy. Zaczęła się rewizja. Wyrzucano rze-
czy z szaf. Grzebano w ks i ą ˝ kach. Je-
den z Niemców szperał w kre d e n s i e ,
w yciągając słoje z kompotami i ko n fi-
t u r ami, drugi grał coś na fortepianie.
Co działo się na piętrze, wiem tylko z
o p o wiadań. W szafie w „pokoju dzie-
c i n nym” nie znaleźli śladów po panu
Arturze. Żadnych męskich rzeczy. Ni-
c z e g o . Stały tam jednak meble oddane
nam na przechowanie przez siost r ę
p ra c ow n i k a polskiej ambasady w Ber-
linie. Nie spraw d z a l i ś m y, co się w nich
znajduje. (...) Uwagę ich zwrócił prze-
c h o w y wa n y w tym˝e sekretarzyku ru-
lon, a raczej tekturowa rura. Otwo r z y l i
ją, sądząc, ˝e znajdą tam coś nielegal-
n e g o . I znaleźli! A˝ szczęki im opadły.
W y ciągnęli z tej rury ni mniej, ni więce j
t y l k o sześć portre t ów Hitlera w ró˝-
nych pozach! Właściciel sekre t a r z y k a
p r a c ował w polskiej ambasadzie w
Berlinie. Musiał dostać tam owe por-
t re t y, załadował je wraz z rurą do se-
k r e t a r z y k a, który oddano nam na
p r z e c h owanie. – O! Mein Führer! – po-
wiedział Niemiec. Z szacunkiem zwi-
nął portrety i wsadził je z pow r otem w
rulon. Te r az Niemcy zrobili się du˝o
grzeczniejsi i powoli się wynieśli.
[W 1945 roku] (…) pewnego dnia,
gdy wróciłam do domu, zastałam ca ł ą
rodzinę podnieconą i pełną emocji. Na
stole w jadalni stał największy ko s z
k w i a t ów, jaki w ˝yciu widziałam. Były
w nim biało-c z e r wone ró˝e. Do ko s z a
d o ł ą c z o n y był list, w którym państ w o
I r ena i Artur Borow s c y dziękowali ro-
d z i c om za ura t o wanie ˝ycia w czasie
okupacji. Zawiadamiali nas, ˝e wrócili
do praw d z i w ego nazwiska i teraz na-
z y w ają się Berowie, a pan Artur jest
p ro f e s o r em na medycynie. Jeśli chce-
my utrzymy wać z nimi kontakt, to cze-
kają nas w podane przez nich dni. (...)
Ro d z i ce uwa˝ali, ˝e ˝adne drzew ko
im się nie nale˝y. Po pro stu zrobili to,
co powinni – pomogli ludziom w po-
trzebie. A wdzięczność państ w a Be-
r ów to była zupełnie niespodziewa n a
g r a t y fi ka c j a .
Julian Gro b e l ny, pseudonim Trojan (1893 – 1944)
I r ena Sendlerowa napisała o nim:
„Kiedy dziś, po 20 la -
tach, sięgam pamięcią do tamtych dni, ukazuje mi się syl -
wetka Juliana Grobelnego jako ˝arliwego dzia∏acza spo -
∏ecznego, cz∏owieka o nieskazitelnej uczciwości i rzetelności
[...]. By∏ wszędzie tam, gdzie trzeba by∏o organizować kon -
kretną pomoc lub rozwiązywać najtrudniejsze problemy”.
Od 1915 r. aktywnie działał w Polskiej Partii Socjalist yc z -
nej. Był uczestnikiem pow stań śląskich. W latach 30. pra-
cował w magist racie w Łodzi i działał wśród ro b o t n i k ów.
Kiedy wybuchła wojna, Gro b e l n y znalazł się od razu na
l i s tach osób poszukiwa nych przez okupanta
n i e m i e c k i e g o . Nie przeszkodziło mu to jednak zaanga˝ować się w pomoc ska z a -
nym na zagładę. W st yczniu 1943 r. został przewo d n i c z ą cym Rady Po m o cy Żyd o m .
Dalej Sendlerowa wspomina:
„Otrzyma∏am polecenie udania się do Tr o j a n a
poza Warszawę, do Ceg∏owa, gdzie mia∏ on ma∏y domek z ogródkiem. Po j e c h a -
∏am w przekonaniu, ˝e otrzymam ekstrabojowe zadanie. Obydwoje z ˝oną le˝e -
li chorzy, bez opieki. Chcia∏am im pomóc, dostarczyć lekarstwa [...], tymczasem
chodzi∏o o umieszczenie jednej ma∏ej dziewczynki, która cudem uniknę∏a śmier -
ci przy likwidacji pobliskiego getta, gdzie wymordowali jej ca∏ą rodzinę”.
B a r dzo ost ro st a rał się zwalczać szmalcow n i k ó w i szanta˝yst ó w. Wyst o s ował w
tej sprawie pismo do Delegatury Rządu na Kraj z pro p o z y cją ka rania śmiercią te-
go typu działalności.
W marcu 1944 r. został are s z t owa ny przez Niemców, ale udało się go wykupić z rąk
g e st a p owc ów. Do wkroczenia wojsk radzieckich ukrywał się w sanatorium w Otwo c k u .
W 1987 r. pośmiertnie otrzymał tytuł Spraw i e d l i w ego wśród Naro d ó w Świata.
Rodzina Imiołków
„Za tak szlachetny czyn, dzięki któremu ocali∏em swoje ˝ycie, zachowa∏em dla p.
Czes∏awy Imio∏ek dozgonną wdzięczność, której daję publiczny wyraz w niniejszym
o ś w i a d c z e n i u ” .
— Leon We i n s t e i n
I m i o ł kowie podczas okupacji mieszkali w Wa r s z awie, ledwo wią˝ąc koniec z
ko ń c em. Antoni Imiołek chorował na gruźlicę, nie mógł więc podjąć stałej pra c y.
Cały cię˝ar utrzymania ro d z i ny spoczywał na jego ˝onie Czesławie, która pra c o-
wała jako pomoc domowa u zamo˝nych ludzi.
Pomimo trudnych wa r u n k ó w materialnych i terroru hitlerowskiego zdecyd o -
wali się, na prośbę znajomej, przyjąć pod swój dach dwoje Żyd ó w – Leona We i n-
steina oraz Bro n i s ł awę Szafran, uciekinierów z gett a .
> 5
3 >
3 >
M
i e s z k a l i ś m y w Wa r s z awie na

rp .
pl
Ś r o d a
| 1 7 w r z e śn i a 2 0 0 8
Ż y cie za ˝yc i e
5
dla Żydów
Ludzie, których warto zapamiętać...

A n t oni Imiołek

C z es ł awa Imiołek

Marianna Imiołek
I m i o ł kowie przyg o t o wali dla nich w piwnicy kryjówkę, zamaskowaną pry-
zmą węgla. W nocy Żydzi spali w mieszkaniu, zaś w dzień, zwłaszcza w chwilach
z a g ro˝enia, chronili się w piwnicy.
Pewnego dnia, niedługo przed zajęciem Pragi przez wo j s ka sowieckie, Le o n
We i n s tein wyszedł na space r. Imiołkowie niepokoili się, poniewa˝ długo nie
w r a c ał. Marianna, ich 11-letnia córka, pobiegła na rondo Waszyngtona, gdzie
wśród tłumu mę˝czyzn spędzonych przez Niemców zauwa˝yła We i n st e i n a .
K r z y cząc: „Wujku, ja ciebie szukam, chodź do domu, mama czeka z obiadem”,
podbiegła do Leona i wyciągnęła go z tłumu, pilnowanego przez uzbro j o n yc h
h i t l e rowc ów.
Leon We i n s tein i Bro n i s ł awa Szafran przetrwali wojnę w domu Imiołków.
Cała rodzina została uhonorowana medalem Sprawiedliwy wśród Naro d ów Świata.
Loda Komarnicka – ro z s trzelana w Łow i c z u
„ Pani Loda Komarnicka zginę∏a o świcie – rozstrzelana w obcym mieście, za cudzą
sprawę, w nie swojej sukience po˝yczonej na wyjazd, gdy˝ ju˝ swoje odda∏a potrze -
b u j ą c y m ” .
—Z relacji Marii Jiruskiej

K ra k ów, ul. Lwow s ka.
Likwidacja gett a
Całe swoje okupacyjne ˝ycie poświęciła ra t owaniu ludzi ska z a nych na Zagładę;
pomogła w ucieczce z getta i ura t owała dziesiątki ludzi (nale˝ała do śro d o w i s k a
n a ro d o wo-ko n s e r watywnego). W czasie okupacji współpra cowała z zaanga˝owa-
ną w pomoc ukrywa j ą c ym się Żydom Ireną Sawicką – wraz z nią zajmowała się
m.in. dost a r czaniem fałszywych dokumentów. Brała równie˝ udział w szmuglo-
waniu do getta ˝ywności i pra s y podziemnej.
Na podst awie ksią˝ki Haliny Robinson „A cork on the waves” Marian Kałuski na-
pisał: „Pod koniec tego roku Lina wraz z rodziną znalazła się w getcie wa r s z aw s k i m
( m i e s z kali w Małym Getcie), skąd w wieku 14 lat uciekła na st ronę polską Wa r s z aw y
17 września 1942 r. Pomaga jej w tym i pierwszej pomocy udziela Po l k a – Loda Ko-
m a r n i c ka, która później zginęła z rąk oprawc ó w niemieckich za ra t o wanie Żyd ów ” .
By jej podopieczny mógł wychodzić poza mieszkanie, a nie tylko siedzieć w
u k r y ciu, chłopca o „bardzo złym wyglądzie” przebierała za kobietę. Wkładała mu
kapelusz z szerokim rondem i wyprowadzała na wieczorny space r, aby mógł po-
o d d ychać świe˝ym powietrzem. Ro z strzelana w Łowiczu, do którego pojechała,
by zdobyć pieniądze dla ˝yd o wskiego podopiecznego.
by zostać odebrane przez Niemców.
Czasem pomocą było fi kcyjne przeję-
cie majątku, by nie został sko n f i s ko-
wa n y przez władze okupacyjne – tak
było w przypadku wyd a w n i c t w a Ja-
kuba Mortkowicza, prowa d z o n e g o
przez zasy m i l o waną rodzinę ˝yd ow-
ską, a w czasie wo j ny przepisanego na
Annę Żeromską, wdowę po słynny m
pisarzu. Tym, którzy mieli „dobry wy-
gląd”, pomagano znaleźć pracę i
m i e s z kanie po „aryjskiej st r onie” ora z
załatwić odpowiednie dokumenty.
Oprócz organizacji podziemnych po-
m o cy tej spontanicznie udzielali tak˝e
ludzie indywidualni, w tym ci, którzy
wśród mieszka ń c ó w getta mieli swo-
ich krew nych, przyjaciół, sąsiadów i
ko l e g ó w sprzed wo j ny. Polskie ro d z i -
ny brały pod opiekę ˝yd owskie dzieci,
ratując je przed piekłem gett a .
Trzy rodziny Ro b i n s o n ó w
Relacja Rys z a r da Maja
celi Maj (…), w czasie okupacji
u k r y w ali [w zamaskowa n y m
p o koju] rodzinę ˝yd o wską: Annę i
Adama Króla oraz ich córkę To s i ę
przy ulicy Kobielskiej [na Pradze] w
Wa r s z a wie. Ojciec, spodziewając się
ewentualnej rewizji niemieckiej (a by-
ły takie dwie), zrobił dla nich skrytkę z
podwójną ścianką w otwo r ach po
drzwiach wyc h o d z ą c ych na zerwa n y
b a l ko n .
Pa ń st wo Królowie byli w tym sa-
mym wieku co moi ro d z i ce. Częst o
to wyko r z yst y wali, legitymując się
ke n kartami moich ro d z i c ów przy
poruszaniu się po Wa r s z awie i od-
wiedzaniu innych ukrywa j ą cyc h
się rodzin ˝yd ows kich. Między in-
nymi odwiedzali rodzinę ˝yd ow s k ą
u k r y waną przez brata mojego ojca
– Fra n c i s z ka, prz y ul. Karmelickiej
4, tj. w bezpośrednim sąsiedztwie
g e tta, tu˝ przy wjeździe na Paw i a k .
Ja [wówczas ośmioletni] oraz moja
s i o st ra Barbara całymi dniami ba-
w i l i ś my się z Tosią, nie ro z u m i e j ą c ,
skąd ta znajomość i tak bliskie są-
s i e d z t wo. Pa ń st wo Królowie ukry-
wali się w pokoju bardziej wybu-
r z o nym, a my mieszka l i ś m y w
czwórkę w kuchni o pow i e r z c h n i
10 mkw.
[W sytuacji, gdy] Niemcy zaczęli
b u d o wać na pograniczu ul. Kobiel-
skiej umocnienia (…) i licząc, ˝e po wy-
buchu pow stania wa r s z awskiego zo-
st a n i e m y wyzwoleni, moi ro d z i c e po-
st a n o wili wraz z rodziną państ wa
K r ó l ó w przenieść się na parę dni do
st r y j k a Fra n k a na ul. Karmelicką. (…)
Pewnej nocy pow s t a ń cy wycofali się z
naszego domu, a Niemcy podeszli od
u l i c y (my mieszka l i ś m y w podwórku
studni) z miotaczami ognia i podpalili
nasz dom. Chaos wśród mieszka ń-
c ó w zapanował niesamow i t y. Z ust do
u s t przeka z y w a ny był ro z k az wyco f y -
wania się na Stare Miasto (…) Jak wia-
d o m o , ko m u n i k acja piesza w czasie
p o w s tania odby wała się poprzez piw-
n i c e łączone „dziurami” wzdłu˝ ulic.
(…) Doszliśmy do sytuacji, ˝e trzeba
było przeskoczyć na wys o kości ulicy
na jej drugą st r onę. Przejście to by ł o
o s t r z e l i w ane przez Niemców. Widzie-
l i ś my kilka ciał ludzkich (…), dlatego
nasza „grupa” post a n o wiła zaw r ó c i ć
( … ) .
Mę˝czyźni (…) wys z u kali na czwa r -
tym piętrze domu przy ul. Elektora l-
nej 32 jedyne mieszkanie nie do ko ń-
ca wypalone (oczywiście z wypalo-
nymi oknami). Dost a l i ś m y się do nie-
go po ko n st r u kcji ceglanej oraz po
w y p a l o n ych schodach drew n i a n yc h .
N a s tępnie ko n st r u kcja ceglana zo-
stała wyburzona, aby Niemcy nie
mogli ewentualnie do nas się dost a ć .
(…) Zawczasu znaleźliśmy w piwni-
cach odpowiednie sznury; mę˝czyź-
ni spuszczali się [po nich] z czwa r t e-
go piętra i wys z u k i w ali w piwnica c h
coś do jedzenia, a tak˝e wodę ze st a-
rej, nieeks p l o a t owanej studni piw-
nicznej. (…)
Podczas pewnej wyprawy (…) st a-
ło się nieszczęście. Kiedy nasi mę˝-
czyźni byli w piwnicach, przys z ł a
u z b r ojona grupa Niemców. Z trzech
mę˝czyzn (…) Niemcy znaleźli jed-
n e g o, dwóm udało się ukryć. Złapa-
ny Polak, przyjaciel st r y j ka Fra n ka ,
kawa l e r, został nieopodal ro z st r z e-
l a n y (…) Pow stanie dawno upadło,
N i e m c y ro z r z u c ali z samolotów
ulotki, wyznaczając termin, do któ-
rego wszys cy mieszka ń cy winni
wyjść z ukrycia. A my liczyliśmy, ˝e
S o wieci wejdą do Wa r s z a wy lada
dzień, i nie poddaliśmy się tym na-
kazom, tym bardziej ˝e mieliśmy w
s w oim składzie dwie ro d z i ny ˝y-
d o w s k i e .
Zima [jednak] nadciągała, w nocy
było bardzo zimno (nie było okien ani
drzwi), spuszczanie się na sznura c h
do piwnic było co r az bardziej ryzy-
kowne, a w piwnicach co r az mniej
˝ywności. Po długich naradach post a -
n o w i o n o , ˝e polskie ro d z i ny wyjdą,
oddając się w ręce Niemców, a dwie
˝ yd o wskie (w tym państ w o Królow i e )
p o z o s taną w ukryciu. Po wyjściu
N i e m c y za˝ądali od nas wska z a n i a ,
gdzie się ukrywa l i ś my (…). Kobiety i
dzieci ust a wiono pod murem, a mę˝-
czyzn zabra n o , aby pokazali kryjów-
kę. Niemcom wskazano nasze miesz-
kanie na ul. Karmelickiej 4 (…) Tłuma-
czono Niemcom, ˝e ukrywa l i ś m y się
w piwnicy w ca ł kowicie wypalony m
domu. Po ca ł o d z i e n nym dochodze-
niu Niemcy chyba uwierzyli, bo skie-
rowali nas do kościoła św. Wo j c i e c h a ,
gdzie przeby w a l i ś my tydzień. Było to
niezbędne dla zebrania odpow i e d -
niej ilości osób (ludzi wyc h o d z ą cych z
u k r ycia było ju˝ mało) do wywiezie-
nia do obozu przejściowego w Prusz-
kow i e .
P r z e s z l i ś m y jeszcze wiele dra m a-
t yc z nych chwil, jak np. segregacje w
obozie (…). Natomiast państ wo Kró-
l owie z córką Tosią szczęśliwie prze-
siedzieli w kryjówce przy ul. Elekto-
ralnej, a przypomnę, ˝e zima
1944/45 była bardzo mroźna. Do-
c z e k ali [wraz] z drugą rodziną ˝y-
d owską wejścia wojsk radzieckich
17 st y cznia 1945 r.
Po wojnie państ wo Królowie po-
wrócili do rodzinnej Łodzi, gdzie
pan Król [został] (…) przemys ł ow-
cem oraz miejscowym rabinem.
W 1947 r. państ wo Królowie wye m i-
g rowali z Polski przez Czechosłowa-
cję, Szwa j c arię (dłu˝szy pobyt wy-
p o c z y n kowy), następnie Belgię,
Francję, Londyn, a˝ osiedlili się
w Izra e l u .
S t efan Korboński (1901 – 1989) – działacz
n i e p o d l e g ł o ś c i o w y, polityk, prawnik, pisa r z
J a ko 17-letni chłopiec walczył w obronie Lwowa, po-
tem, w 1920 roku , w czasie wo j n y polsko-b o l s z e w i c k i e j
słu˝ył jako ochotnik w 29. Pułku Strzelców Kaniow s k i c h ,
w 1921 roku uczestniczył w trzecim pow staniu śląskim.
Podczas okupacji niemieckiej był współtwórcą Po l s k i e -
go Pa ń s t w a Podziemnego i członkiem Komendy Głów-
nej Armii Kra j owe j .
D owodził Kierow n i c t wem Walki Cywilnej (KWC), któ-
re zajmowało się m.in. pro p a g o waniem wśród Po l a k ó w
sabota˝u bez u˝ycia broni oraz biernego oporu społe-
c z e ń st wa wobec okupanta, piętnowało ro d a k ów współ-
p r a c u j ą cych z Niemcami, wymierzając im kary od utraty czci po karę śmierci. Na
łamach „Biuletynu Informacyjnego” informowano o zarządzeniach Po l s k i e g o
Pa ń s t w a Po d z i e m n e g o , przeka z y w ano informacje na temat tego, co dzieje się w
k raju i za granicą. Autorzy „Biuletynu” zachęcali równie˝ Po l a k ó w do pomocy, za-
r ówno Żydom przeby w a j ą cym w getcie, jak i ukrywa j ą c ym się po aryjskiej st r o n i e .
R a d i o s tacja Świt na bie˝ąco przeka z y wała do rządu w Londynie informacje na te-
mat sytuacji ˝yd o wskiej w Po l s ce .
Stefan Korboński był ostatnim delegatem na kraj rządu emigra cyjnego w Lo n -
dynie do momentu are s z t owania go wraz z ˝oną przez NKWD (28.06.1945 r.). Zo-
stał zwo l n i o ny z więzienia po pow s taniu Ty m c z a s o wego Rządu Jedności Naro d o -
wej. Powrócił do praktyki adwo k ackiej, zaanga˝ował się w działalność polityc z n ą
PSL Stanisława Miko ł a j c z y k a. Zagro ˝ o n y ponow nym are s z t owaniem w 1947 r.
uciekł wraz z ˝oną do Stanów Zjednoczonyc h .
W 1980 roku został odznaczony medalem Sprawiedliwy wśród Naro d ó w Świata.
Z o f ia Kossa k-S z c z u c ka, pseudonim We ro n i ka
(1890 – 1968) – pisa r k a
„Nasza rozmowa by∏a krótka. Zapyta∏a, czy pomogę jej
ratować dzieci. Nie mog∏em odmówić, powiedzieć, ˝e się
boję, kobiecie starszej od mojej matki, którą w dodatku tak
szanowa∏em”.
—W∏adys∏aw Bartoszewski
Przed wojną była silnie związana z ruchem ka t o l i k ó w
świeckich – Akcją Katolicką – zmierzającym do przenie-
sienia wartości chrześcijańskich do ˝ycia publicznego.
Z n a n y powszechnie był jej negatywny stosunek do Ży-
d ó w, któremu dawała wyraz w swoich artykułach.
W czasie okupacji Koss a k-S z c z u c ka przewo d n i c z y ł a
n i e wielkiej, ale bardzo czynnej katolickiej organizacji społeczno-w y c h o wawc z e j
– Front Odrodzenia Polski. W latach 1939-1941 współre d a g o wała pismo pod-
ziemne „Po l s k a ˝yje”, a od 1942 r. re d a g o wała „Prawdę”. Razem z grupą
> 6
4 >
> 6
M
oi ro d z i ce: Bro n i s ł awa i Mar-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewunia87.pev.pl