(2002) Stephen King - Wszystko jest względne (opowiadania), Stephen King
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Stephen King
Wszystko jest wzgl dne
ę
14 mrocznych opowie ci
ś
Dla Shane’a Leonarda
Wst p:
ę
Uprawianie sztuki (niemal) straconej
Niejednokrotnie wspomina em o rado ci pisania i nie widz potrzeby, by dzi
ł ś ę ś
odgrzewa ten temat, ale musz co wyzna : niczym amator znajduj ogromn
ć ęś ć ę ą
przyjemno w praktycznej stronie tego, co robi . Zawsze troch marudz ,
ść ę ę ę
krzy uj ze sob r ne formy przekazu, eksperymentuj . Pr bowa em powie ci
żę ąóż ęó ł ś
wizualnych (“Burza stulecia”, “Rose Red”), powie ci w odcinkach (“Zielona mila”)
ś
i powie ci w odcinkach publikowanej w Internecie (“The Plant”). Nie chodzi o mi
ś ł
wcale o pieni dze czy o zaistnienie na nowych rynkach; chodzi o o pr b
ą ł óę
spojrzenia na akt, sztuk i rzemios o pisania z r nych stron, aby od wie y
ę ł óż śżć
proces tworzenia i stara si tworzy wyroby - czyli opowie ci - jak
ćę ć ś
najb yskotliwsze.
ł
W poprzednim wersie najpierw napisa em “tworzy [opowie ci] zawsze nowe”, a
ł ć ś
potem skasowa em ca e wyra enie, maj c na wzgl dzie uczciwo . Z kogo m g bym
ł ł ż ą ę ść ół
stroi sobie arty tego rodzaju, panie i panowie, je li nie z samego siebie?
ć ż ś
Pierwsze opowiadanie sprzeda em w wieku dwudziestu jeden lat, gdy by em w
ł ł
college’u. Dzi mam pi dziesi t cztery lata i m j organiczny komputer wa cy
ś ęć ą ó żą
2,2 funta, na kt rym nosz czapk z logo Red Sox, przetworzy ju mn stwo s w.
ó ę ę łżó łó
Pisanie opowiada to dla mnie nic nowego, co wcale nie znaczy, e straci o ju
ń ż ł ż
urok. Je li jednak nie znajd sposobu, aby wci by y ciekawe i tchn y
ś ę ążł ęł
wie o ci , szybko zestarzej si i zm cz . Nie chc tego, bo nie chc oszukiwa
śżśą ąę ęą ę ę ć
ludzi, kt rzy czytaj moje rzeczy (chodzi tak e o ciebie, m j drogi wierny
ó ą ż ó
czytelniku), nie chc te oszukiwa siebie. Przecie razem w tym uczestniczymy.
ęż ć ż
Jakby my si um wili na randk . Powinni my si wietnie bawi . Powinni my
ś ęó ę ś ęś ć ś
ta czy .
ńć
Maj c to wszystko na uwadze, musz wspomnie o czym jeszcze. Moja ona i ja
ą ę ć ś ż
jeste my w a cicielami dw ch stacji radiowych, WZON-AM zajmuj cej si sportem i
ś łś ó ą ę
WKIT-FM nadaj cej klasycznego rocka (“rocka z Bangor”, jak m wimy). W
ą ó
dzisiejszych czasach radio to nie atwy interes, zw aszcza na takim rynku jak
ł ł
Bangor, gdzie jest za du o stacji, a za ma o s uchaczy. U nas jest wsp czesne
ż ł ł ół
country, klasyczne country, stare przeboje i klasyczne stare przeboje, Rush
Limbaugh, Paul Harvey i Casey Kasem. Stacje Steve’a i Tabby King w przez wiele
ł ż żć
Lubi by g r , a mimo e wygrywali my w notowaniach Arbitronu (kt re dla radia
ęćóą ż ś ó
s tym, czym Nielsen dla telewizji), ka dy kolejny rok ko czyli my pod kresk .
ą ż ń ś ą
T umaczono mi, e w Bangor nie ma wystarczaj cych przychod w z reklam, e
ł ż ą ó ż
rynkowy tort pokrojono na zbyt du o kawa k w.
ż łó
Wpad em wi c na pewien pomys . Napisz s uchowisko, my la em, podobne do tych,
ł ę ł ęł śł
kt rych s ucha em z dziadkiem, gdy dorasta em (a on si starza ) w Durham w
ó ł ł ł ę ł
stanie Maine. Prawdziwy spektakl na Halloween! Oczywi cie, zna em s awn - lub
ś ł ł ą
nies awn - adaptacj “Wojny wiat w” Orsona Wellesa z “Mercury Theatre”. Welles
ł ą ę śó
wykoncypowa (absolutnie genialnie), eby klasycznej opowie ci H. G. Wellsa o
ł ż ś
inwazji Marsjan nada form serwis w informacyjnych i relacji na ywo. Uda o
ć ę ó ż ł
si . Uda o si tak dobrze, e w ca ym kraju wybuch a panika, a Welles (Orson,
ę ł ę ż ł ł
nie Herbert George) musia w nast pnym wydaniu “Mercury Theatre” publicznie
ł ę
wyg osi przeprosiny. (Za o si , e zrobi to z u miechem - wiem, e ja bym
łć łżęęż ł ś ż
si u miecha , gdybym kiedykolwiek wymy li tak pot ne i przekonuj ce
ęś ł śł ęż ą
k amstwo).
ł
Doszed em do wniosku, e to, co si powiod o Orsonowi Wellesowi, uda si tak e
ł ż ę ł ęż
mnie. Zamiast zaczyna si od muzyki tanecznej jak adaptacja Wellesa, moja
ćę
audycja zacznie si od zawodzenia Teda Nugenta w “Cat Scratch Fever”. Potem
ę
w czy si spiker, jedna z naszych prawdziwych osobowo ci radiowych z WKIT (nikt
łą ę ś
nie nazywa ich ju did ejami). “Tu JJ West, wiadomo ci WKIT - m wi. - Jestem w
żż ś ó
centrum Bangor, gdzie na Pickering Square zgromadzi o si jakie tysi c os b,
ł ę śąó
obserwuj cych, jak na ziemi opuszcza si wielki srebrzysty dysk... chwileczk ,
ą ę ę ę
unios mikrofon, mo e pa stwo us ysz ”.
ę żń łą
W ten prosty spos b wr ciliby my do gry. Do uzyskania efekt w d wi kowych
óó ś óźę
m g bym wykorzysta w asne urz dzenia radiowe, wszystkie role odegraliby aktorzy
ół ćł ą
z miejscowego teatru, a co by by o najlepsze? Najlepsze w ca ym projekcie? Ot
ł ł óż
nagraliby my efekt naszych dzia a i sprzedali stacjom w ca ym kraju! Doszed em
ś łń ł ł
do wniosku, e doch d z tego przedsi wzi cia (a ksi gowy si ze mn zgodzi )
ż ó ęę ę ę ą ł
mo na b dzie zakwalifikowa jako “doch d stacji radiowej” zamiast “doch d z
żę ć ó ó
tytu u dzia alno ci literackiej”. W ten spos b poradziliby my sobie z
ł ł ś ó ś
niedostatecznym przychodem z reklam i pod koniec roku stacje radiowe wreszcie
odnotowa yby jaki zysk!
ł ś
Podekscytowa mnie pomys audycji, a tak e perspektywa wspomo enia radia dzi ki
ł ł ż ż ę
ó
lat przynosi y straty - niezbyt dotkliwe, ale na tyle du e, by mnie rozdra ni .
ęś ęę ł ł ę
sta o. Pr bowa em i pr bowa em, ale wci wychodzi a mi narracja. Wcale nie
ł ó ł ó ł ąż ł
brzmia a jak sztuka, kt ra rozwija si w wyobra ni widza (ci, kt rzy maj tyle
ł ó ę ź ó ą
lat, by pami ta programy radiowe w rodzaju “Suspense” czy “Gunsmoke”, b d
ęć ęą
wiedzieli, o czym m wi ), a bardziej przypomina a ksi k w wersji d wi kowej.
óę ł ążę źę
Jestem pewien, e mimo to mogliby my troch zarobi na sprzeda y tego materia u,
ż ś ę ć ż ł
jednak wiedzia em, e sztuka nie odniesie sukcesu. By a nudna. Oszuka bym
ł ż ł ł
s uchacza. Mia a feler, a ja nie wiedzia em, jak go usun . Odnios em wra enie,
ł ł ł ąć ł ż
e pisanie s uchowisk to zapomniana sztuka. Stracili my zdolno widzenia
ż ł ś ść
uszami, cho kiedy to potrafili my. Pami tam, gdy s ucha em, jak jaki imitator
ć ś ś ę ł ł ś
d wi ku stuka kostkami palc w w kawa ek wydr onego drewna... i jak na d oni
źę ó ł ąż ł
widzia em Malta Dillona, kt ry w zakurzonych butach podchodzi do baru w Saloonie
ł ó
Long Branch. Ale to przesz o . Tamte czasy nie wr c .
łść óą
Pisanie dramat w w stylu Szekspira - komedii i tragedii, kt re uciekaj si do
ó ó ąę
bia ego wiersza - to kolejna stracona sztuka. Ludzie wci chodz na
ł ąż ą
wystawianego w college’ach “Hamleta” czy “Kr la Leara”, ale b d my szczerzy: jak
ó ąź
twoim zdaniem, drogi czytelniku, wypad yby te dramaty w telewizji, gdyby
ł
por wna je z “Weakest Link” albo “Survivor Five: Stranded on the Moon”, nawet
óć
gdyby uda o si obsadzi Brada Pitta w roli Hamleta czy Jacka Nicholsona jako
ł ę ć
Poloniusza? I mimo e ludzie wci chodz na el bieta skie fantazje w rodzaju
ż ąż ą ż ń
“Kr la Leara” i “Makbeta”, rado czerpan z tej formy sztuki dziel lata
ó ść ą ą
wietlne od rado ci ze stworzenia nowego, oryginalnego dzie a. Od czasu do czasu
ś ś ł
kto pr buje wystawia na Broadwayu albo w mniejszych teatrach nowojorskich
śó ć
dramaty pisane bia ym wierszem. Ich kl ska jest nieunikniona.
ł ę
Poezja nie jest sztuk stracon . Poezja ma si lepiej ni kiedykolwiek.
ą ą ę ż
Oczywi cie, jak zwykle znajdzie si gdzie banda idiot w (jak sami m wili o
ś ę ś ó ó
sobie autorzy magazynu “Mad”), ludzi, kt rzy zupe nie pomieszali
ó ł
pretensjonalno z geniuszem, ale poza nimi jest jeszcze wielu b yskotliwych
ść ł
praktyk w tej sztuki. Je eli mi nie wierzycie, zajrzyjcie do magazyn w
ó ż ó
literackich w swoich ksi garniach. Na sze beznadziejnych wierszy, jakie tam
ę ść
przeczytacie, znajdziecie jeden czy dwa naprawd dobre. Wierzcie mi, taki
ę
ł ó ę
Opowiadanie te nie jest sztuk stracon , ale moim zdaniem znajduje si o wiele
ż ą ą ę
bli ej przepa ci ni poezja. Kiedy sprzeda em pierwsze opowiadanie w cudownie
ż ś ż ł
zamierzch ym roku 1968, ju wtedy bola em nad stale malej cym rynkiem: czytad a
ł ż ł ą ł
ju przegra y, zbiory opowiada te sta y ju na straconej pozycji, tygodniki
ż ł ńż ł ż
swoim umiej tno ciom pisarskim. Co si wi c sta o? Nie da em rady, ot co si
stosunek ch amu do klejnot w jest do przyj cia.
ł ą łęł
tamtych czas w, rynek opowiada nadal si kurczy . Niech B g b ogos awi ma e
ó ń ę ł ół ł ł
czasopisma, w kt rych m odzi pisarze mog jeszcze publikowa opowiadania w
ó ł ą ć
zamian za egzemplarze autorskie, niech B g b ogos awi redaktor w, kt rzy jeszcze
ół ł ó ó
czytaj zawarto ich wymi toszonych maszynopis w (zw aszcza w obliczu paniki
ą ść ę ó ł
wywo anej w glikiem w 2001 roku), i niech B g b ogos awi wydawc w, kt rzy
ł ą ół ł ó ó
jeszcze czasem daj zgod na publikacj antologii oryginalnych opowiada , ale
ą ę ę ń
B g nie b dzie musia po wi ca na b ogos awie stwo ca ego dnia Swego ani nawet
ó ę ł śęć ł ł ń ł
Swej przerwy na kaw . Wystarczy dziesi minut, g ra kwadrans. Takich ludzi jest
ę ęć ó
bardzo niewielu, a z roku na rok ubywa jednego czy dw ch. Nie ma ju czasopisma
ó ż
po wi conego opowiadaniom, wietlistego drogowskazu m odych pisarzy (nie
śę ś ł
wy czaj c mnie, cho prawd powiedziawszy, nigdy tam nie publikowa em). Nie ma
łąą ć ę ł
ju “Amazing Stories”, mimo licznych pr b wskrzeszenia pisma. Nie ma ciekawych
ż ó
czasopism science fiction takich jak “Vertex” ani oczywi cie magazyn w
ś ó
po wi conych horrorom jak “Creepy” czy “Eerie”. Tych wspania ych pism nie ma ju
śę ł ż
od dawna. Od czasu do czasu kto pr buje wskrzesi jedno z nich; kiedy pisz te
śó ć ę
s owa, tak nie mia pr b o ywienia przechodzi “Weird Tales”. W wi kszo ci
ł ąś łąóęż ęś
wypadk w podobne wysi ki ko cz si niepowodzeniem. Tak jak dramaty pisane
ó ł ńąę
bia ym wierszem, kt re istniej przez chwil kr tk jak mgnienie oka. Kiedy co
ł ó ą ęóą ś
odchodzi, nie ma ju drogi powrotu. To, co stracone, najcz ciej pozostaje
ż ęś
stracone.
W ci gu tych lat nadal pisa em opowiadania, cz ciowo dlatego, e czasem
ą ł ęś ż
przychodzi y mi do g owy pomys y - pi knie skondensowane, kt re domaga y si
ł ł ł ę ó łę
trzech tysi cy, mo e dziewi ciu, najwy ej pi tnastu tysi cy s w - a cz ciowo
ę ż ę żę ę łó ęś
dlatego, i w ten spos b potwierdzam (przynajmniej samemu sobie), e si jeszcze
ż ó żę
nie sko czy em, bez wzgl du na to, co mog sobie my le mniej przychylni mi
ń ł ę ą ść
krytycy. Opowiadania to nadal akordowa praca na zam wienie, odpowiednik
ó
niepowtarzalnych przedmiot w, kt re mo na kupi u rzemie lnika. Je li zechcesz
ó ó ż ć ś ś
by cierpliwy i zaczekasz, rzecz zostanie wykonana r cznie w warsztacie na
ć ę
zapleczu.
Nie ma jednak adnego powodu, by opowiadania sprzedawa w taki sam spos b jak
ż ć ó
przed laty tylko dlatego, e tworzy sieje tak samo, nie ma te powodu zak ada
ż ż ł ć
(jak czyni to wielu nudziarzy w prasie krytycznej), e droga, jak dzie o
ż ą ł
literackie trafia do odbiorc w, musi w jaki spos b skazi czy umniejszy
ó ś ó ć ć
warto samego produktu.
ść
M wi tu o opowiadaniu “Jazda na Kuli”, kt re z pewno ci jest moim
óę ó śą
(takie jak “The Saturday Evening Post”) umiera y. W ci gu lat, jakie up yn y od
ś ż ą ę
mojego wywodu: to, co stracone, nie atwo odzyska ; gdy minie si pewien punkt,
ł ć ę
koniec jest zapewne nieunikniony, ale wie y punkt widzenia na jeden z aspekt w
śż ó
tw rczego pisania - aspekt komercyjny - mo e czasem od wie y wszystko.
ó ż śżć
“Jazda na Kuli” powsta a po ksi ce “Jak pisa ”, gdy wci wraca em do zdrowia
ł ąż ć ąż ł
po wypadku, w stanie niemal ci g ego cierpienia fizycznego. Pisanie ratowa o
ął
ł
ó ł ś
przeciwb lowym w moim ubogim arsenale. Chcia em opowiedzie histori bardzo
ó ł ć ę
prost ; naprawd niewiele bardziej skomplikowan ni opowie ci o duchach, kt re
ą ę ąż ś ó
snuje si przy ogniskach. “O autostopowiczu, kt rego zabra nieboszczyk”.
ę ó ł
Podczas gdy pisa em opowiadanie w nierzeczywistym wiecie w asnej wyobra ni, w
ł ś ł ź
r wnie nierzeczywistym wiecie handlu elektronicznego r s w si e-biznes.
ó ś ół łę
Jednym z aspekt w tego zjawiska by a tak zwana ksi ka elektroniczna, kt ra
ó ł ąż ó
zdaniem niekt rych mia a oznacza koniec ksi ek, jakie znamy - przedmiot w ze
ó ł ć ąż ó
sklejonych lub zszytych kartek papieru, kt re przewraca o si r cznie (i kt re
ó ł ęę ó
czasem wypada y, je li klej okaza si za s aby albo szycie za stare). Na
ł ś łę ł
pocz tku roku 2000 wielkie zainteresowanie wzbudzi esej Arthura C. Clarke’a,
ą ł
kt ry opublikowano tylko w cyberprzestrzeni. Tekst by jednak niezwykle kr tki
ó ł ó
(jak poca unek z o ony na policzku siostry, pomy la em po jego przeczytaniu).
ł łż śł
Moje opowiadanie okaza o si do d ugie. Pewnego dnia, zach cona przez Ralpha
ł ęśćł ę
Vicinaze, zadzwoni a do mnie Susan Moldow, moja redaktorka ze Scribnera (jest
ł
wielbicielk “Z Archiwum X”, wi c nazywam j agentk Moldow... reszt
ą ę ą ą ę
dopowiedzcie sobie sami), pytaj c, czy nie mam czego nowego, z czym chcia bym
ą ś ł
spr bowa zaistnie na rynku elektronicznym. Wys a em jej “Jazd na Kuli” i ca a
ó ć ć łł ę ł
nasza tr jka - Susan, Scribner i ja - do o yli my swoj cegie k do historii
ó łżś ą łę
dzia alno ci wydawniczej. Kilkaset tysi cy czytelnik w ci gn o opowiadanie z
ł ś ę óśąęł
Sieci, a ja zainkasowa em kwot , kt ra mog a wprawi mnie w zak opotanie. (Tyle
ł ęó ł ć ł
e to cholerne garstwo, ani troch nie by em zak opotany). Nawet prawa do
ż ł ę ł ł
wersji d wi kowej posz y za sto tysi cy dolar w, komicznie kosmiczn cen .
źę ł ę ó ąę
Chwal si ? Nadymam si jak jaki pieprzony balon? W pewnym sensie tak. Ale chc
ęę ę ś ę
ci tak e powiedzie , e przez “Jazd na Kuli” zupe nie zwariowa em. Zwykle gdy
ż ćż ę ł ł
znajd si w jakiej luksusowej poczekalni na lotnisku, reszta klienteli nie
ęę ś
zwraca na mnie uwagi, poch oni ta telefonowaniem albo sk adaniem zam wienia przy
łę ł ó
barze. I dobrze mi z tym. Od czasu do czasu kto podejdzie z pro b , abym
ś śą
podpisa si na serwetce “dla ony”. Odziani w gustowne garnitury i dzier cy
łę ż żą
akt wki panowie informuj mnie zazwyczaj, e ich ony przeczyta y wszystkie moje
ó ą ż ż ł
najdziwniejszym do wiadczeniem rynkowym, a tak e stanowi dobr ilustracj istoty
mnie przed najgorszym b lem; by o (i nadal jest) najlepszym rodkiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]