§ Babina Natalka - Miasto ryb(1), Kuciapka123
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Natalka Babina
MIASTO RYB
Przełożyła Małgorzata Buchalik
REBIS
DOM WYDAWNICZY REBIS
Poznań 2010
Tytuł oryginału
Rybin gorad
Copyright © 2007 Natalka Babina, Białoruś
All rights reserved
Copyright © for the Polish translation by Małgorzata Buchalik,
Prostyń nad Bugiem 2010
Copyright © for the Polish edition by REBIS Publishing House Ltd.,
Poznań 2010
Projekt i opracowanie graficzne okładki
Zbigniew Mielnik
Fotografia na okładce
© Dave Reede/All Canada Photos/Corbis/FotoChannels
Wydanie I
ISBN 978-83-7510-635-0
Dom Wydawniczy REBIS Sp, z o.o.
ul. Żmigrodzka 41/49, 60-171 Poznań
tei. 61-867-47-08, 61-867-81-40; fax 61-867-37-74
e-mail:
l
l
Skład:
AKAPIT,
Poznań, tei. 61-879-38-88
Historia z łysym czortem
Swego czasu okropnie dręczył mnie łysy c z o r t . Przyłaził dzień
w dzień, z uporem godnym lepszej sprawy. Miałam swoje sposo-
by, żeby posyłać go w diabły, ale ten wyjątkowo nachalny egzem-
plarz - trudno nawet nazwać go stworzeniem - w kółko wracał,
wyskakiwał
ex machina
w najmniej oczekiwanych momentach i
najdziwniejszych miejscach. Parszywy, wyleniały. Brr... Ohyda. A
że stawką była ni mniej, ni więcej, tylko moja nieśmiertelna dusza,
żyłam w bezustannym napięciu. Nic gorszego, jak co chwila roz-
glądać się i wypatrywać gorejących wrót piekła w szafie, pod po-
krywką garnka albo klasycznie - w lustrze. Kto spotkał się z siłą
nieczystą, ten wie, o czym mówię. Paraliżował mnie strach. Aż
któregoś dnia niespodziewanie rozprawiłam się z czortem raz a
dobrze. Znalazłam sposób i szczerze go każdemu polecam. A ra-
czej każdej.
Pamiętam, że było to wieczorem, po ciężkim, upalnym dniu.
Przywlokłam się z miasta zmachana i spocona. Zrzuciłam sukien-
kę, ściągnęłam mokre na stopach pończochy. Duszne zmęczenie
mieszało się z duchotą cielska sporej baby, fuj, więc wyciągnęłam
zakrwawioną podpaskę zrobioną ze starego prześcieradła i po-
szłam do łazienki, żeby wleźć pod prysznic. I raptem - hyc! - w
ciemnym korytarzu rzucił się na mnie czort. Akcja z zaskoczenia.
5
Ale nic z tego. Zaskoczona, owszem, byłam, i to tak, że bez namy-
słu, instynktownie, trzasnęłam go zakrwawioną podpaską - a lało
się ze mnie jak z cebra - trzasnęłam przez łysy łeb tak, że na jasne
ściany korytarza bryznęły czerwone krople. I jeszcze, i jeszcze, i
jeszcze!
Pierwszy raz walnęłam byle jak, potem nie mogłam się już
opanować i okładałam parszywą łysinę z całej siły, raz za razem,
wkładając w to całą nienawiść, tak długo gromadzącą się w duszy:
„Zgiń, zgiń, przepadnij, siło nieczysta!” I przepadł. Kwiknął z
przerażenia i przepadł. I nigdy więcej nie wrócił.
Do dziś nie wiem, co go przegoniło. Może krew miesięczna ma
jakieś magiczne własności i potrafi przepędzić czorta, a może po
prostu zrobiło mu się wstyd, że spasował przed zwykłą śmiertel-
niczką - tak czy inaczej, nigdy więcej już mnie nie nachodził.
Chociaż długo się bałam, że wróci, i nie używałam podpasek h i -
g i e n i c z n y c h , nie kupowałam ich, dopóki nie nabrałam pew-
ności, że czort poszedł w diabły. Żadną skrzydlatą, anielską pod-
paską nie wygnałabym go tak skutecznie, jak zakrwawionym
strzępem starego prześcieradła.
Czyli fizjologia czasem się przydaje, nawet takim jak ja.
A zapach krwi - nie wiedzieć skąd - czuję w powietrzu do dzi-
siaj.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]