§ Daszkowa, Kuciapka123
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Polina Daszkowa
Rosyjska orchidea
Z języka rosyjskiego przełożyła
Barbara Leszczuk
Videograf II Sp. z o.o.
Rozdział 1
Artiom Butejko patrzył tępo w lustro na swoją opuchniętą,
bladozieloną twarz. Oczy zimne, mętne jak poranne
moskiewskie kałuże, pokryte cieniutką warstwą lodu.
- Znowu będziemy witać Nowy Rok wpław. - Młodziutka
charakteryzatorka Luba zrobiła kwaśną minę i szybkimi,
lekkimi ruchami zaczęła nakładać podkład na nieogolone
policzki Artioma. - Słuchaj, Butejko, może ci kapnąć do oczu
walerianę?
- Po co? - zdziwił się niemrawo Artiom.
- Masz jakieś takie martwe spojrzenie, a po waleriance
pojawia się błysk. W dawnych czasach damy, idąc na bal czy na
spotkanie, walerianą zakrapiały sobie oczy. I jeszcze ocet piły,
żeby wyglądać romantycznie blado.
- Ale kształcona - warknął Artiom, przeciągając się, aż
zatrzeszczało. - Nienawidzę wykształconych kobiet.
Do wejścia na wizję pozostało pięć minut. Przyszło mu do
głowy, że właśnie od tego zdania powinien zacząć swój
cotygodniowy dowcipny przegląd najbrudniejszych plotek.
- Dość tego paćkania - skrzywił się i brutalnie odepchnął
rękę Luby, w której trzymała różową gąbkę. Bardzo się pocił i
bał, że od gorącego światła reflektorów spłynie mu makijaż.
Skończył się krótki sygnał muzyczny audycji. W powietrzu
zawisła nieznośna cisza, jaka zawsze poprzedza wejście na
wizję. Trwa nie więcej niż minutę, a wydaje się, że mija
wieczność. Ta minuta powoduje takie napięcie psychiczne i
fizyczne, że chciałoby się skoczyć na równe nogi i wybiec ze
studia, póki nie jest za późno.
Artiom zmusił się do skupienia, zacisnął mocno powieki i
ruszał ramionami, by się rozluźnić. Już. Jego twarz pojawiła się
na ekranie. Był na wizji, sam na sam z milionami telewidzów.
- Nienawidzę wykształconych kobiet - zaczął, wpatrując się
ponuro w kamerę - nie znoszę ich. No dobrze, drodzy
telewidzowie, potraktujmy to jako mój osobisty problem. No
więc, co się u nas wydarzyło podczas męcząco długich dni
rozłąki?
Zaczniemy od nowinek politycznych. Znany demokrata,
polityk przez duże „p", pan Pribawkin, był widziany w jednym
bardzo interesującym miejscu, a dokładnie w zamkniętym
klubie o skromnej nazwie „P", w towarzystwie jeszcze bardziej
znanej gwiazdy estrady i nie to, że w towarzystwie, ale w
objęciach owej gwiazdy, Katii Krasnej. Katia ułożyła się
wygodnie na muskularnych udach polityka i podzieliła się z
naszym korespondentem ciekawą nowiną. Otóż w najbliższym
czasie Katia planuje zajść w ciążę przy pomocy demokraty
Pribawkina, zbawcy Rosji, nowego mesjasza, który zapewni
nam wszystkim świetlaną i radosną przyszłość. Tak więc
panowie i towarzysze, nie mamy powodów do paniki. Myślę, że
w następnym programie będę miał zaszczyt powiadomić
państwa, że historyczny akt się dopełnił. Być może będziemy
mogli poznać szczegóły tego wiekopomnego czynu.
Zamiast twarzy Butejki na ekranie pojawiła się krągła
mordeczka z zadartym noskiem, piosenkarka Katia Krasna.
Pokazali trzyminutowy fragment z jej ostatniego klipu.
Tekst, który Artiom Butejko wygłaszał, był oczywiście płatny.
Producent Katii był nieustępliwy w targach, ceny po kryzysie
bardzo spadły i minuta reklamy pośredniej, nawet w
najbardziej popularnych programach, staniała aż pięciokrotnie.
Artiomowi udało się wyrwać maksimum, czyli trzysta dolarów
za minutę. Pięciominutowy tekst był wart półtora tysiąca, ale
nikt oprócz Artioma o tym nie wiedział, i dlatego podzielił się
ze swoimi współpracownikami tak, jakby chodziło o sto
pięćdziesiąt za minutę. Tego rodzaju arytmetyka działała na
niego krzepiąco. Jeśli wszystko dalej pójdzie w ten sam sposób,
to dość szybko i bezboleśnie uda mu się spłacić najbardziej
niesympatyczne długi.
Klip się skończył. Artiom znów był w kadrze.
- Cóż, drodzy telewidzowie, otrzymaliśmy prawdziwie
erotyczne, albo nie, estetyczne przeżycie, a właściwie, co się
komu podoba. Nasza wspaniała Katia jest, jak zwykle, w
najwyższej formie. Pozostaje nam tylko życzyć jej, by na wiele,
wiele lat zachowała swoje kuszące kształty. A teraz z wysokiego
poziomu przenieśmy się na poziom jeszcze wyższy. Francuska
gwiazda filmowa, która przez wiele lat była światowym
symbolem seksu, w chwili obecnej skierowała nurt swojej
niezagospodarowanej miłości ku bezdomnym zwierzętom.
Kilka dni temu przyleciała do nas, do Rosji, żeby wkroczyć w
żywot biednego pieska, żyjącego na śmietniku w słynnym
mieście Zasrańsku, w obwodzie Rostowskim. Zapraszam na
nasz specjalny reportaż.
Twarz Artioma znowu została zastąpiona nagranym wcześniej
materiałem. Na tle złośliwego komentarza młodziutkiej
dziennikarki, mocno wymalowana staruszka karmiła
kawałeczkami wędliny wyliniałą, bezdomną psinę. Potem dama
profesjonalnie wyszczerzyła się do kamery i otuliwszy się
futrem z norek, pomachała rączką, następnie odjechała z kadru
dżipem, który udostępniły jej, razem z ochroną, miejscowe
władze.
- Proszę mi wybaczyć - Artiom pociągnął nosem i otarł
nieobecną łzę - to, co przed chwilą zobaczyliśmy, było tak
wzruszające, że mimo woli się rozpłakałem. Nie musimy się
niepokoić o los zasrańskiej psinki. A propos, gwiazda
światowego kina wielkodusznie podarowała jej swoje imię.
Psinka nazywa się teraz Brigitte, i ze śmietnikiem pożegnała się
raz na zawsze.
Ponownie pociągnął nosem. W oczach znów miał łzy, ale tym
razem wcale nie ze wzruszenia. Czuł się tak rozbity, że z trudem
dociągnął do końca programu.
Po strasznym kryzysie, który wybuchł w końcu sierpnia,
widzowie byli bardzo zmęczeni roztaczanymi ponurymi
wizjami, debatami telewizyjnymi, w których mówiło się
wyłącznie o ważnych światowych problemach oraz o tym, że
załamały się ich nadzieje.
- Wszyscy musimy się wyluzować. Wyluzować, ale tak
naprawdę - przekonywał
Artiom tych urzędników telewizyjnych, którzy zdołali się
utrzymać na swoich stanowiskach.
Urzędnicy reagowali w różny sposób, jednym podobał się jego
projekt, inni sceptycznie wzruszali ramionami.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]