Śmierć Planety t.II, Wiera Iwanowna Krzyżanowska
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wiera Iwanowna
Krzy˝anowska
Pi´cioksiàg ezotoryczny
dziewi´ciotomowy
 M I E R å P L A N E T Y
Tom II
wydane przez
Powrót do Natury
Katolickie publikacje
80-345 Gdaƒsk-Oliwa ul. Pomorska 86/d
tel/fax. (058) 556-33-32
Spis rozdzia∏ów
Rozdzia∏ I
str - 2
Rozdzia∏ II
str - 8
Rozdzia∏ III
str - 14
Rozdzia∏ VI
str - 20
Rozdzia∏ V
str - 26
Rozdzia∏ VI
str - 33
Rozdzia∏ VII
str - 39
Rozdzia∏ VIII
str - 45
Rozdzia∏ IX
str - 51
Rozdzia∏ X
str - 61
Rozdzia∏ XI
str - 68
 M I E R å P L A N E T Y
TOM II
R O Z D Z I A ¸ I
Po up∏ywie kilku dni, sp´dzonych cz´Êciowo na zwiedzaniu, objeêdzie miasta i okolic lub na sk∏ada-
niu ró˝nych wizyt, Supramati postanowi∏ odwiedziç Êwi´te miejsca, dotàd jeszcze zachowane, a przede
wszystkim Jerozolim´.
OpowieÊç Niwary o dziwnej i cudownej katastrofie, jaka tam zasz∏a, wzbudzi∏a w nim szczególnie
˝ywe zainteresowanie.
Sm´tnym i zamyÊlonym wzrokiem patrzy∏ Supramatii na zalane elektrycznoÊcià miasto, kiedy wiozà-
cy ich samolot wzniós∏ si´ nad stolicà.
– Kiedy znów powróc´ tutaj i nad pa∏acem moim zaÊwieci promienisty krzy˝, oznaczajàcy schroni-
sko magów – misjonarzy, wtedy rozpocznie si´ rozstrzygajàcy i ci´˝ki bój Êwiat∏a z mrokiem. Ilu w nim
zwyci´˝y i zatriumfuje, a ilu padnie – jeden Bóg tylko wie – pomyÊla∏, wzdychajàc.
Jerozolima zupe∏nie si´ zmieni∏a. Góra, na której kiedyÊ Dawid zbudowa∏ swoje warowne miasto,
obsun´∏a si´ na skutek trz´sienia ziemi, a ta cz´Êç gdzie sta∏ koÊció∏ Grobu Zbawiciela, zapad∏a si´
i wkl´s∏a, tworzàc olbrzymià kotlin´, w g∏´bi której sta∏a teraz dawna Êwiàtynia.
Ró˝ne wstrzàsy skorupy ziemskiej nagromadzi∏y woko∏o ska∏, które tworzy∏y obecnie jakby olbrzy-
mie ogrodzenie, okalajàce g∏´boki wàwóz i poczernia∏à od wieków Êwiàtyni´, zaÊ dooko∏a niej, w tym˝e
wàwozie, roz∏o˝y∏o si´ chrzeÊcijaƒskie miasteczko. By∏o ono niewielkie i sk∏ada∏o si´ z biednych dom-
ków, tonàcych w gàszczu cyprysów i figowców, zamieszka∏ych przez wierne s∏ugi Chrystusowe.
Poza granicami skalistego ogrodzenia ciàgn´∏y si´ obszary nieuprawianej ziemi i tylko gdzienie-
gdzie, w oddali, widoczne by∏y pola lub ogrody z n´dznà roÊlinnoÊcià.
Okolice te czyni∏y niewypowiedzianie smutne wra˝enie. SataniÊci uciekli z nich ze wzgl´du na szko-
dliwe dla siebie nast´pstwa, a je˝eli przypadkowo znaleêli si´ w pobli˝u tego miejsca, to d∏ugo potem
odczuwali niedomagania i os∏abienie; nadto jeszcze niepoj´ty wewn´trzny strach odp´dza∏ ich i zmusza∏
do omijania tego Êwi´tego miejsca.
Ska∏y otaczajàce dolin´ zamieszkane by∏y podobnie jak i miasto. W ka˝dej wi´kszej rozpadlinie,
w ka˝dej maleƒkiej grocie ˝y∏ pustelnik, wiodàcy ˝ycie w poÊcie i modlitwie.
W ka˝dym z tych schronisk znajdowa∏ si´ tak˝e Krzy˝ lub obraz Zbawiciela i pali∏a si´ lampka,
a twarze mieszkaƒców tchn´∏y tà goràcà i bezgranicznà wiarà, która mo˝e poruszaç góry.
2
Naturalnej bramy utworzonej przez zwa∏y skalne, które zamkn´∏y w ogóle jakikolwiek inny dost´p do
doliny – pilnowa∏ starzec. S∏u˝y∏ on te˝ za przewodnika obcokrajowcom, przybywajàcym na pielgrzymk´
lub ukrywajàcym si´ przed przeÊladowaniem.
Supramati i Niwara nie przyj´li proponowanych im us∏ug i podzi´kowawszy starcowi skierowali si´
prosto do Êwiàtyni. Niestety, wewnàtrz Êwiàtyni prawie nic nie pozosta∏o z dawnego majestatu, wspania-
∏oÊci i bogactwa; pos´pny pó∏cieƒ panowa∏ pod dawnymi sklepieniami, szaty kap∏anów by∏y równie˝ pro-
ste i biedne, jak ca∏a koÊcielna dekoracja. Msz´ odprawia∏ stary biskup w bia∏ej p∏óciennej szacie; od
wielu lat nabo˝eƒstwo by∏o bez przerwy dniem i nocà i wierni zbierali si´ tam kolejno. Wn´trze Êwiàtyni
by∏o niewielkie, poniewa˝ niektóre jej cz´Êci uszkodzone zwaliskami skalnymi, rozpad∏y si´ zupe∏nie,
pozosta∏a jedynie zupe∏nie nietkni´ta cz´Êç mieszczàca Âwi´ty Grób.
W czasie przerwy, zaraz po skoƒczeniu mszy Êw., Supramati podszed∏ do biskupa i poprosi∏ go, aby
zechcia∏ porozmawiaç z nim sam na sam, po czym obaj udali si´ do celi arcybiskupiej i d∏ugo tam roz-
mawiali. Wieczorem tego˝ dnia niezwykle wielki t∏um zapeni∏ Êwiàtyni´. Na wezwanie biskupa ca∏a lud-
noÊç, zamieszkujàca miasteczko i okoliczne rozpadliny skalne, zebra∏a si´ w koÊciele.
Kiedy otworzy∏y si´ drzwi Êwiàtyni, wyszed∏ Supramati w towarzystwie biskupa; po raz pierwszy
przed prostymi Êmiertelnikami ukaza∏ si´ on w srebrzystych szatach rycerza Graala i g∏ow´ jego otacza-
∏a promienna aureola.
Lud zape∏niajàcy t∏umnie wszystkie zakàtki Êwiàtyni, upad∏ twarzà na ziemi´, sàdzàc, ˝e ma przed
sobà Âwi´tego, który zstàpi∏ z nieba.
Kiedy na znak biskupa wszyscy si´ podnieÊli, Supramati podszed∏ do stopni ambony i zaczà∏ prze-
mawiaç. W pi´knych s∏owach opisa∏ on po∏o˝enie Êwiata, naszkicowa∏ rozpaczliwy obraz nieszcz´Êç
izdziczenia ludzkoÊci, która zapomniawszy o swoim Boskim pochodzeniu, pozwoli∏a si´ opanowaç
przez duchy z∏a.
– A teraz, bracia drodzy – ciàgnà∏ dalej – zbli˝a si´, przewidziany przez proroków, koniec Êwiata.
Podczas tych strasznych chwil, zgodnie z przepowiednià, niewidzialne stanie si´ widzialnym; spe∏ni si´
sàd i oddzielà si´ owce czyste od owiec nieczystych – jak powiedziano w PiÊmie Âwi´tym. Ci, którzy ni-
gdy nie odst´powali od wiary i czcili Boga, którzy byli zawsze zjednoczeni jasnym choç niewidzialnym
∏àcznikiem ze swoim Stwórcà – otrzymajà nagrod´ za swojà wiernoÊç. Ci zobaczà Chrystusa i anio∏ów
planety; b´dà oÊwieceni ich niebieskim Êwiat∏em i us∏yszà surowy wyrok na diabelskà armi´ szyderców
i ob∏udnych uwodzicieli, którzy oÊlepili i zgorszyli tyle dusz, zerwali tyle w´z∏ów mi´dzy synami Bo˝ymi
i Boskim ich Ojcem.
Wszechmoc Ojca Przedwiecznego ∏atwo oczywiÊcie mog∏aby zniweczyç i zepchnàç w otch∏aƒ nisz-
czycielskiego ducha, który uwa˝a si´ za niezwyci´˝onego, wraz z ca∏à jego armià stronników. Pan jed-
nak pozostawi∏ mu swobod´ dzia∏ania, albowiem z∏o jest probierzem dobra, a pokusa z∏ego – to najwy˝-
sza próba dla duszy. Wy, bracia i siostry, uwa˝acie si´ za wiernych Panu, bowiem zachowaliÊcie wiar´
w Niego, byliÊcie nieznu˝onymi stró˝ami o∏tarza i Jego boskich tajemnic. W duszach waszych podtrzy-
mujecie Êwi´ty ogieƒ, rozjaÊniajàcy ciernistà drog´ cz∏owieka do jego Stwórcy i Êpiewacie tajemny hymn
Zmartwychwstania. Do dnia dzisiejszego pozostaliÊcie nieugi´ci, znoszàc n´dz´ i przeÊladowania
w tych ci´˝kich czasach, kiedy szatan zatknà∏ swoje znami´ na zhaƒbionych o∏tarzach, zuchwale bez-
czeÊci Stwórc´ i prawa Jego. Teraz, drodzy bracia, pozostaje wam jeszcze wype∏niç i sp∏aciç ostatni
d∏ug na tej skazanej na Êmierç Ziemi.
Musicie opuÊciç to schronisko, gdzie odprawialiÊcie modlitwy i sakrament, a˝eby znów zjawiç si´
mi´dzy ludêmi i rozpoczàç wielkà wojn´, ze z∏em. B´dziecie zmuszeni g∏osiç i przepowiadaç s∏owo Bo-
˝e, wzywaç ludzi do nawrócenia si´, do pokuty i modlitwy, obwieszczajàc im, ˝e godzina, w której rato-
waç si´ b´dzie ju˝ za póêno, jest bliska. Musicie byç nieustraszeni, nie l´kaç si´ nawet Êmierci, albo-
wiem walczyç b´dziecie dla zbawienia dusz ludzkich i ka˝da tak zbawiona dusza b´dzie nieocenionym
skarbem, który przyniesiecie do stóp Ojca Przedwiecznego.
Wielki to, lecz i zarazem ci´˝ki obowiàzek; panowanie grzechu zbli˝a si´ ju˝ do swego koƒca, hordy
szataƒskie doÊç ju˝ zgorszy∏y i opanowa∏y dusz ludzkich, diabelskie ich chramy b´dà zburzone i oczysz-
czone krwià, którà przelejà m´czennicy. Odpowiedêcie˝ mi, drodzy bracia moi, czy czujecie si´ na si-
∏ach, aby wystàpiç do wielkiej walki i nie szcz´dziç ˝adnej ofiary, a wspó∏dzia∏aç i pomagaç Boskiemu
Êwiat∏u w zwyci´stwie nad mrokiem z∏a?
3
Kiedy Supramati mówi∏, t∏um zwolna opuszcza∏ si´ na kolana, nie odrywajàc oczu od pi´knego, udu-
chowionego oblicza kaznodziei, który w swoich Ênie˝nobia∏ych szatach ze srebrzystà aureolà wokó∏ g∏o-
wy wydawa∏ si´ im Duchem niebiaƒskich sfer. A gdy umilk∏, jednog∏oÊny okrzyk rozleg∏ si´ w odpowiedzi
i r´ce wszystkich wyciàgn´∏y si´ ku niemu.
– Tak, chcemy walczyç i oddaç ˝ycie i si∏y swoje dla zbawienia braci naszych!… Panie Bo˝e nasz,
dopomó˝ nam w walce dla chwa∏y Imienia Twego – rozleg∏y si´ setki g∏osów. Twarze wszystkich tchn´-
∏y m´stwem i energià, a goràca wiara pali∏a si´ w oczach i niewypowiedziane pi´kno wewn´trzne najzu-
pe∏niej przemieni∏o oblicza zebranych.
Po skoƒczonym nabo˝eƒstwie wszyscy obecni przyj´li komuni´ Êwi´tà i z∏o˝yli przysi´g´, ˝e w wal-
ce z szatanem nie cofnà si´ przed ˝adnym niebezpieczeƒstwem.
Po czym Supramati powtórnie przemówi∏ do nich:
– Bracia i siostry! Pozostaje mi jeszcze powiedzieç wam, ˝e kiedy uka˝e si´ na niebie promienisty
krzy˝, grota Âwi´tego zap∏onie jak stos, a dzwony same zadzwonià – b´dzie to znak, i˝ nadesz∏a chwila
waszego wystàpienia do Êwi´tej walki; i wówczas uzbrojeni w krzy˝ i niezachwianà wiar´ musicie walk´
t´ rozpoczàç. A do tej chwili módlcie si´ goràco, przygotowujcie i zbierajcie ca∏à waszà moralnà si∏´, ja-
kà rozporzàdzacie.
Skoƒczywszy ostatnià modlitw´ wierni rozeszli si´, a Supramati z Niwarà i kap∏anami zebrali si´
u biskupa dla omówienia spraw, dotyczàcych bractwa w Jerozolimie oraz innych chrzeÊcijaƒskich
bractw, znajdujàcych si´ w Palestynie. Z rozmowy tej Supramati dowiedzia∏ si´, ˝e w górach, a szcze-
gólnie w okolicach Synaju, powsta∏o spore podziemne miasto.
Pewien pustelnik przypadkowo odkry∏ obszerne groty, tworzàce ca∏y podziemny labirynt, które na-
st´pnie zaj´li chrzeÊcijanie, chroniàcy si´ przed poÊcigiem i przeÊladowaniem satanistów. Zbudowali oni
tam koÊcio∏y, mieszkania, cmentarze i odkryli nowe wejÊcia, starannie i troskliwie ukrywane, a znane je-
dynie wiernym.
W tych niedost´pnych schroniskach zbierano i przechowywano szczególnie czczone relikwie, cu-
downe obrazy i wszystkie Êwi´toÊci, które uratowano od Êwi´tokradzkiego sza∏u satanistów. ˚yli tam
szczególnie Êwiàtobliwi mieszkaƒcy, wiodàcy ˝ywot w poÊcie i nieustannej modlitwie, pe∏ni goràcej i p∏o-
miennej wiary, dla której gotowi byli zawsze poÊwi´ciç ˝ycie. Ziemia wi´c podzieli∏a si´ jakby na dwie
warstwy: na powierzchni dokonywa∏y si´ szaleƒstwa satanistów i gwa∏ty, a w podziemiach rozlega∏y si´
Êwi´te pienia, odprawiano nabo˝eƒstwa i obchodzono religijne uroczystoÊci. Dziwnym zrzàdzeniem lo-
su, wiara chrzeÊcijaƒska, która w katakumbach wzros∏a i zdoby∏a swojà niepokonanà moc – teraz znów
mia∏a si´ pojawiç z g∏´bi grot i jaskiƒ czysta i silna, jak przy swoim narodzeniu, ˝eby otrzymaç na nowo
ostatni, krwià m´czeƒstwa zdobyty chrzest.
Tak opowiadali Supramatiemu kap∏ani, a jeden z nich wspomnia∏, ˝e kilka lat temu w grotach utwo-
rzy∏a si´ niewielka gmina ˝eƒska, której prze∏o˝onà by∏a od niedawna m∏oda dziewczyna o wielkiej cno-
tliwoÊci i p∏omiennej wierze.
– Dziwna to jest istota – ciàgnà∏ starzec.
– Posiada rozum i silnà wol´ nad swój wiek. Rodzice jej byli wierzàcymi i nale˝eli do starodawnego
chrzeÊcijaƒskiego rodu, lecz niestety ulegli pokusie i wpadli w satanizm, zaÊ Taissa wytrwa∏a w wierze
i ukry∏a si´. Ucieczka jej by∏a stanowczo cudownà. Nale˝a∏o by sàdziç, ˝e anio∏ kierowa∏ maleƒkim po-
wietrzenym czó∏nem, na którym ona tam dotar∏a. Stosownie do ˝yczenia, zosta∏a wcielona do bractwa,
nad którym sama teraz sprawuje kierownictwo. Goràca, niezachwiana wiara i przyk∏adne jej ˝ycie, za-
wsze budzi∏y zachwyt i wprowadza∏y w zdumienie jej przyjació∏ki; nadto Taissa posiada dar przewidywa-
nia i miewa wizje; przekonanà jest na przyk∏ad, ˝e ˝ycie jej – to wielka próba lub pos∏annictwo i ciàgle
te˝ szuka ona i oczekuje kogoÊ.
S∏uchajàc tego opowiadania Supramati uÊmiechnà∏ si´ lekko; wiedzia∏ on przecie˝ kim jest ta dziew-
czyna, która torowa∏a sobie drog´ ku niemu, podtrzymywana zapami´ta∏à mi∏oÊcià, lecz jednoczeÊnie
pe∏na Êwiadomej wiary.
Po chwili rozmowa zmieni∏a kierunek i skupi∏a si´ na osobie cz∏owieka bardzo zajmujàcego wszyst-
kich wierzàcych, którzy widzieli w nim prawdziwe wcielenie z∏a i najniebezpieczniejsze z ˝yjàcych kiedy-
kolwiek na ziemi stworzenie. Supramati s∏ysza∏ ju˝ o nim w Carogrodzie i przekona∏ si´, ˝e nadzwyczaj-
ny jego wp∏yw na umys∏y ludzkie z ka˝dym dniem si´ pot´gowa∏. Jednak˝e dotychczas nie mia∏ sposob-
4
noÊci widzieç go, poniewa˝ Szelom Jezodot – jak go nazywano – znajdowa∏ si´ podówczas w innym
mieÊcie, wracajàc z podró˝y dooko∏a Êwiata. Uwa˝a∏ siebie bowiem za w∏adc´ planety, a jego wszech-
stronna i niemal bezgraniczna w∏adza nad ludêmi uprawnia∏a go do takiego tytu∏u. B´dàc ciekawym opi-
nii prostych Êmiertelników o tym cz∏owieku, Supramati poprosi∏, aby mu opowiedziano wszystko, cokol-
wiek by∏o o nim wiadonym.
Pochodzenie Szeloma Jezodota by∏o tajemnicze i ju˝ okryte legendami, a z tych wszystkich najbar-
dziej wiarygodnych mia∏a byç opowieÊç, w której ten˝e ukazywa∏ si´ jako nieprawny syn miliardera – ˝y-
da, który go nast´pnie usynowi∏ i uczyni∏ swoim prawnym spadkobiercà i nast´pcà.
On sam z dumà nazywa∏ siebie jedynym synem szatana, z szyderstwem dodajàc przy tym, ˝e po-
dobny jest do Chrystusa, zwàcego si´ Synem Bo˝ym; ostatecznie pozwoli∏ on ludziom mówiç i myÊleç
o nim, co im si´ ˝ywnie podoba∏o.
Przyby∏ z Azji jako m∏ody jeszcze cz∏owiek, pe∏en si∏, demonicznie pi´kny i rozpoczà∏ swój triumfalny
pochód.
Tworzy∏ “cuda”, mia∏ cz´Êciowy wp∏yw na materi´, zamienia∏ kamienie w z∏oto, dokonywa∏ cudow-
nych uzdrowieƒ, stwarza∏ lub uspakaja∏ burz´ i wywo∏ywa∏ demony; s∏owem, rzàdzi∏ przyrodà i w∏ada∏
najwidoczniej niewyczerpanymi skarbami, poniewa˝ pe∏nymi garÊciami rozsiewa∏ z∏oto, rozdajàc je ka˝-
demu, kto si´ do niego zbli˝y∏. Jeden z kap∏anów, który widzia∏ Szeloma, zapewnia∏, ˝e w jego osobie
by∏o coÊ rzeczywiÊcie czarujàcego, a spojrzeniem stanowczo ujarzmia∏ ka˝dego i poddawa∏ swojej woli.
– Skoro mówisz, barcie Supramati, ˝e nadesz∏y ju˝ ostatnie chwile, to byç mo˝e, i˝ cz∏owiek ten jest
owym przepowiedzianym przez proroków Antychrystem – ze smutkiem doda∏ starzec.
Supramati nic nie odpowiedzia∏ i po chwili po˝egna∏ kap∏anów. O Êwicie zamierza∏ odjechaç do Sy-
naju i odwiedziç podziemny Êwiat, s∏u˝àcy za schronisko armii Chrystusowej.
Z g∏´bokim wzruszeniem zszed∏ Supramati w podziemne galerie, w których Êcigani chrzeÊcijanie ze-
brali i ukryli przed szydercami swoje najdrogocenniejsze skarby.
Schronisko kobiet ˝yjàcych samotnie oddzielone by∏o od bez˝ennych m´˝czyzn i posiada∏o oddziel-
ne wejÊcie. Rodziny zaÊ zajmowa∏y osobne pomieszczenia w tym wielkim podziemnym mieÊcie. Supra-
mati z Niwarà zamieszkali przy jednej z rodzin, która prosi∏a o przyj´cie jej goÊcinnoÊci, a gospodarz –
m∏ody cz∏owiek, goràcej pobo˝noÊci i bogobojnoÊci – pokaza∏ im groty.
Nie bez zdziwienia oglàdali wykute przez samà natur´, rozleg∏e i wysokie, jak wn´trza bazylik, pod-
ziemne sale, a w nich uratowane przed pogromem skarby duchowe.
Pewna kobieta, majàca siostr´ w bractwie, którym kierowa∏a Taissa, ofiarowa∏a si´ zaprowadziç tam
Supramatiego jako proroka, obwieszczajàcego koniec Êwiata; Niwara jednak nie zosta∏ tam dopuszczo-
ny. Ze wzgl´du na oszczercze obmowy, rozsiewane przez satanistów na temat kobiet chrzeÊcijaƒskich,
ani jeden m´˝czyzna nie mia∏ prawa wst´pu na teren gminy ˝eƒskiej i jedynie w wielkie uroczystoÊci,
obchodzone ku czci ˝ycia i Êmierci Jezusa Chrystusa – stary osiemdziesi´cioletni kap∏an przychodzi∏
w celu odprawienia mszy Êwi´tej.
D∏ugimi i kr´tymi galeriami, z mnóstwem cel i grot ró˝nej wielkoÊci, le˝àcych po obu stronach tych
podziemnych korytarzy, dotar∏ wreszcie Supramati ze swojà przewodniczkà do Êwiàtyni ma∏ego zgroma-
dzenia, gdzie zebra∏y si´ zakonnice, je˝eli jeszcze mo˝na by∏o nazywaç ich tym mianem. By∏a to wielka
jaskinia, o niezwykle wysokim, ginàcym w mroku sklepieniu, której Êciany pokryte by∏y wiszàcymi stalak-
tytami. W g∏´bi, na podwy˝szeniu wzniesiony by∏ o∏tarz, a nad nim statua Matki Boskiej nadnaturalnej
wielkoÊci; na wyciàgni´tych r´kach trzyma∏a ona Dzieciàtko Jezus, jakby pokazujàc je wierzàcym, a wo-
ko∏o Niej zgrupowane by∏y posàgi goràco czczonych dawniej Êwi´tych. Na o∏tarzu, pokrytym obrusem
tkanym srebrem, sta∏ staroÊwiecki z∏oty kielich. Po obu stronach o∏tarza znajdowa∏o si´ po dwanaÊcie
kobiet w bieli, z d∏ugimi woalami na g∏owach, które stojàc Êpiewa∏y hymn ku czci NajÊwi´tszej Dziewicy
i Zbawiciela.
Wszystkie by∏y m∏ode i pi´kne, a harmonijne tony Êwie˝ych i niewinnych g∏osów rozp∏ywa∏y si´ po
koÊciele, niczym dêwi´ki organu. Uwag´ Supramatiego zwróci∏a jedna z nich, równie˝ w bieli i z przeêro-
czystym woalem na g∏owie; jedynie wiszàcy na piersiach z∏oty krzy˝ odró˝nia∏ jà od innych. Kl´cza∏a ona
na najwy˝szym stopniu o∏tarza, ze z∏o˝onymi na piersiach r´kami i utkwionym w obraz wzrokiem; g∏os
jej, cudny, dêwi´czny, silny i aksamitny, przyçmiewa∏ wszystkie inne.
By∏a to m∏oda dziewczyna, lat oko∏o osiemnastu, czy dziewi´tnastu, taka delikatna, bia∏a i przejrzy-
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]