(27) Skarb generała Samsonowa (1) - Sebastian Miernicki, PAN SAMOCHODZIK

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
SEBASTIAN MIERNICKI
PAN SAMOCHODZIK I...
SKARB GENERAŁA
SAMSONOWA
TOM I
OFICYNA WYDAWNICZA WARMIA
WSTĘP
Młody oficer rosyjskiej armii w mundurze ze znakami artylerii stanął przed obliczem
łysego, grubego pułkownika.
- Słyszałem, że mocno wierzycie w Boga - powiedział pułkownik.
- Tak jest - odpowiedział porucznik.
- To przysięgnijcie na Boga i wierność carowi, że dochowacie tajemnicy.
- Przysięgam.
- Doskonale. Podejdźcie tu.
Pułkownik wskazał stół. Znajdowali się w plebanii, byli sami w pokoju należącym do
proboszcza. Na blacie leżała mapa południowych terenów Prus Wschodnich.
- Tu spotkacie się z dwoma kozakami - pułkownik pokazał palcem miejsce nad
jeziorem. - Wasze hasło: “Piotrogród”, a ich odzew: “Moskwa”. Powinni mieć ze sobą dwie
niewielkie skrzynki. Zakopiecie je w dowolnym miejscu, dobrze zamaskujecie i wycofacie się
na południe. Macie unikać naszych i niemieckich wojsk. Po naszej stronie granicy
zameldujecie się w sztabie. Tam was znajdę. Jasne?
- Tak jest.
Porucznik artylerii wyszedł z plebanii, wsiadł na konia i wyruszył w kierunku lasu.
Było późne popołudnie. Dookoła grzmiały armaty, wszędzie unosił się kurz wznoszony
stopami tysięcy piechurów.
Zza drzwi wyszedł człowiek w generalskim mundurze. Był wysoki i miał brodę. Źle
się czuł, miał kłopoty z sercem.
- Można mu ufać? - zapytał generał.
- Tak - rzekł pułkownik. - Podjąłem dodatkowe środki bezpieczeństwa. Gdy tylko
podadzą mi dokładne współrzędne miejsca, gdzie zakopali skrzynie - zostaną wysłani na
Kaukaz. Tam łatwo o żołnierską śmierć.
Po wyjściu generała pułkownik spojrzał pod stół, gdzie leżała spora skrzynka. Butem
uniósł jej wieko. Leżało tam kilkanaście woreczków. Jeden z nich był nie do końcu zawiązany
i ze środka błyszczały złote monety.
- Najlepiej ufać tylko sobie mruknął pułkownik.
Po godzinie padł rozkaz, że cały sztab przenosi się na południe. Pułkownik ukrył pod
mundurem sakiewki i dołączył do reszty oficerów. Doskonałe zapamiętał mapę okolicy i
wiedział, którędy uciekać.
Siedmiu wysokich rangą oficerów jechało w eskorcie szwadronu kozaków. Właśnie
wyjechali z lasu i zdążali w stronę widocznej z daleka wsi. Nagle z poboczy zaczęły strzelać
karabiny maszynowe. Ochrona podjęła rozpaczliwą próbę zdobycia pozycji wroga. Szeregi
kozaków ginęły w huraganowym ogniu karabinów niemieckich.
Oficerowie osłaniając generała wycofali się do lasu. W tym czasie pułkownik porzucił
swego konia i na piechotę kierował się na południe, co chwila patrząc na kompas. W marszu
trochę przeszkadzały mu woreczki ukryte pod mundurem.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
KAJAKOWA WYPRAWA ŁYNĄ • GDZIE JEST JACEK? • U ŹRÓDEŁ
RZEKI • KTO LUBI ŻYCIE BUSZMENA? • NIESPODZIEWANY GOŚĆ
• KRYJÓWKA HARCERZY • POSTÓJ W ZIELONOWIE •
ZNALEZISKO NA STRYCHU • WZYWAM PAWŁA
Wiosła równomiernie uderzały w wodę. Kajak szybko sunął rozbijając dziobem
drobne fale. Od dawna marzyłem o tej podróży. Udało mi się w długi majowy weekend
wyrwać z zatłoczonej Warszawy. Paweł, gdy się z nim żegnałem, mówił, że świąteczne dni na
początku maja też spędzi na łonie natury. Umówił się z Olbrzymem, dziennikarzem z
Olsztyna, którego poznaliśmy w czasie odkrywania tajemnic “Walkirii”.
- Kiedy gdzieś staniemy? - pytała Zosia, moja siostrzenica.
- Nie po to wziąłem załoganta, żeby mi marudził - strofowałem ją.
Mnie też już dawała się we znaki żegluga Łyną. Wiosłowaliśmy ledwie dwie godziny,
ale nasze nieprzywykłe do wysiłku mięśnie już bolały. Postanowiłem zająć dziewczynę
rozmową.
- Powiedz lepiej, gdzie jest Jacek - powiedziałem.
- Razem ze swoją drużyną survivalowców ruszyli szlakiem grupy “Pomorze” -
odpowiedziała.
- Możesz powiedzieć coś więcej?
- Oczywiście - szybko odpowiedziała. - Muszę jednak przestać wiosłować.
- Dobrze.
Odłożyliśmy wiosła. Byliśmy na środku niewielkiego jeziora Małe Brzeźno. Piętnaście
metrów od nas na wodzie unosiło się stadko krzyżówek.
- We wrześniu 1944 roku w Polskim Samodzielnym Batalionie Specjalnym
wyszkolono grupę spadochroniarzy zwiadowców o kryptonimie “Pomorze” - Zosia zaczęła
opowieść. Radzieckie dowództwo 2. i 3. Frontu Białoruskiego przygotowując ofensywę w
Prusach Wschodnich nie miało żadnych danych wywiadowczych na temat
sześciusettysięcznej niemieckiej Armii “Środek”. Grupa polskich spadochroniarzy wysłana do
Prus jako pierwsza jednostka aliancka weszła do najpilniej strzeżonego obiektu Trzeciej
Rzeszy, do kwatery Hitlera.
- To ciekawe. Mów dalej.
Dziewczyna rozsiadła się wygodnie. Odchyliłem się lekko do tyłu. Patrzyłem na lasy
na brzegu i słuchałem opowieści brzmiącej w tle.
- Prusy Wschodnie, czyli Ostwall, wał wschodni, stanowiły ogromny kompleks
obronny złożony z kilku pasów obronnych bunkrów. Umocnienia znajdowały się. w okolicach
Lidzbarka Warmińskiego, Ostródy, Kętrzyna. W środku tego systemu obronnego
umieszczono kwaterę Hitlera w Gierłoży. W nocy z 6 na 7 września 1944 roku dwunastu
spadochroniarzy z grupy “Pomorze” wyładowało niedaleko miejscowości Konopaty koło
Lidzbarka.
- Tutaj w Prusach mogła działać siatka wywiadowcza polskiego podziemia? -
zapytałem z niedowierzaniem.
- No pewnie. Chłopaki i Jacek wszystko dobrze sprawdzili. Już na początku
października 1944 roku komandosi przesłali do dowództwa radzieckiego informacje o
wojskach koncentrowanych w Mrągowie, Kętrzynie, Szczytnie, Olsztynie, Nidzicy i Giżycku
oraz o umocnieniach, polach minowych, lotniskach polowych. Na początku listopada leśniczy
Herman Wajder po rozmowie z krewnym, żołnierzem Wehrmachtu, przekazał im informację
o silnie strzeżonym obiekcie niedaleko Kętrzyna. Natychmiast z dowództwa przyszedł rozkaz
dokonania rozpoznania tego miejsca. Żołnierze ruszyli trasą przez Działdowo, Nidzicę,
Szczytno, Reszel. Po kilku dniach wędrówki o zmierzchu komandosi przeszli przez pierwszą
linię ochrony. Druga strefa Wilczego Szańca była chroniona dwiema liniami zasieków i polem
minowym. Natknęli się tam na pojedynczego wartownika, którego obezwładnili i przesłuchali.
Jeniec zeznał, że dalej nie można już iść, bo w drugiej strefie jest znacznie więcej
wartowników. Komandosi zabrali wartownikowi identyfikator i chwilę obserwowali go
czekając, czy nie zaalarmuje dowództwa. Niemiec dalej patrolował swój teren. Jeszcze tej
samej nocy spadochroniarze zaczęli wycofywać się z rejonu Kętrzyna.
- Nie wierzę, że Niemiec nie zaalarmował swoich kolegów - wtrąciłem.
- Nie wiem. Niemcy musieli się połapać, że coś jest nie tak. W okolicach Mrągowa
doszło do potyczki z niemieckim patrolem, a koło Szczytna - do kolejnej strzelaniny. Po
dwóch dniach komandosi dotarli do bazy. Pod koniec listopada radzieckie samoloty
zbombardowały przebadany teren, lecz już było za późno. Hitler wyjechał z Gierłoży 20
listopada 1944 roku.
- Wyjazd Hitlera nastąpił na wieść o wizycie komandosów czy w obliczu zbliżających
się do Prus Wschodnich jednostek radzieckich? - dopytywałem się. - Armia Czerwona stała u
wrót Prus Wschodnich od sierpnia 1944, a ofensywa ruszyła dopiero w styczniu 1945 roku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewunia87.pev.pl