(70) Rękopis z Poznania - Jacek Mróz, PAN SAMOCHODZIK
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ROZDZIAŁ PIERWSZY
PRZYGODA ZACZYNA SIĘ OD LISTÓW • PANNA WŚCIBSKA,
CZYLI GABRIELA • KTO JEST PANEM
SAMOCHODZIKIEM? • BUSZUJĄCA W SKRYTKACH NA
LISTY • PRACA SEMINARYJNA MOJEJ SIOSTRZENICY •
DYNASTIA PIASTÓW W NAZWACH ULIC INOWROCŁAWIA •
KRADZIEŻ OBRAZÓW MECENASA BOCZKA •
KOMENTARZE KURACJUSZY • ZAKŁAD Z PANNĄ
WŚCIBSKĄ • DRZWI GNIEŹNIEŃSKIE — NARODZINY
WOJCIECHA
W recepcji inowrocławskiego sanatorium „Modrzew", gdzie
przebywałem na kuracji wypoczynkowej drugi tydzień, czekało na mnie
kilka listów. Trzy z Ministerstwa Kultury i Sztuki — a jakże, ciągle nie
zapominali — po jednym od siostrzenicy Zośki z Łodzi i od Pawła Dańca,
mojego pracownika. Jednakże najbardziej wyróżniała się ozdobna koperta
w kolorze burgunda z wytłoczonym znakiem graficznym POZKAL i
nadrukowanym adresem: Pan Tomasz N.N., Sanatorium „Modrzew",
Park Solankowy 88-100 Inowrocław.
Ten otworzyłem od razu, jako ze kąpiel solankowa w zakładzie
przyrodoleczniczym nastroiła mnie bardzo optymistycznie, niemal
wakacyjnie i nie chciałem tego nastroju utracić czytając pisma z
ministerstwa. I rzeczywiście, po otwarciu koperty trzymałem w palcach
ozdobne zaproszenie:
Zakład Poligraficzno-Wydawniczy POZKAL Inż. Tadeusz Chęsy ma
zaszczyt zaprosić Pana Tomasza N.N. na uroczyste przyznanie
międzynarodowego certyfikatu jakości ISO-9001 dnia 29 czerwca br. o
godz. 12:00, przy ulicy Cegielnej 10/12 w Inowrocławiu.
Do zaproszenia dołączono prywatny list właściciela drukami:
Panie Tomaszu,
zapraszam nie tylko na przyznanie memu Zakładowi Certyfikatu
Jakości, ale również i z tej okazji, ze w mojej drukarni drukują się
interesujące przygody Pana Samochodzika. Mniemam, ze zaciekawi
Pana także pewien urywek rękopisu, jaki otrzymałem z Poznania,
3
dotyczący skarbów ukrytych na Szlaku Piastowskim, zwanym tutaj
również Szlakiem Świętego Wojciecha. Czy ten rękopis jest fikcją
czy prawdą
—
trudno mi ocenić, bo to raczej Pańska specjalność, a
nie moja. Ponadto przysłano z tym rękopisem dziwne mapki, które też
chciałbym Panu pokazać.
Życząc dalszego przyjemnego pobytu w inowrocławskim kurorcie,
pozostaję z szacunkiem
Tadeusz Chęsy
Wprawdzie nigdy nie lubiłem przyjęć ani wszelkich uroczystości, ale to
zaproszenie obudziło we mnie uśpione instynkty detektywistyczne, które
dzielnie tłumiłem od dwóch tygodni, przebywając na kuracji układu
krążenia i układu trawiennego w Uzdrowisku Ino, jak w skrócie nazywano
Inowrocław.
Z zamyślenia obudził mnie niewinny szczebiot panny Gabrieli,
czterdziestoletniej kulturystki w okularach.
— Propozycja nie do odrzucenia! Prawda, panie Tomaszu?
Nie lubiłem wścibskiej, czterdziestoletniej kulturystki, która mieszkała
koło mnie na piętrze, ale grzecznie odpowiedziałem:
— I owszem. Nie do odrzucenia...
—No, proszę, jakbym zgadła. Ale to tylko moja intuicja, panie
Tomaszu. Intuicja która mi podszeptuje, że takie frywolne i ozdobne
koperty zawsze przynoszą zaproszenia tego typu.
—
Zapewne — odpaliłem i dodałem złośliwie: — Lecz czy komornik
również nie przysyła swoich roszczeń w ozdobnych kopertach, jak to
bywa
w Warszawie?
—
To zależy — odparła wysportowana panna Gabriela, która rów
nież pochodziła z Warszawy i codziennie uprawiała jogging przed śniada
niem w obszernym parku zdrojowym. Niestety, mnie stać było tylko
na
długie spacery i kąpiele solankowe oraz wdychanie solanki z tężni zdrojo
wych, no i codzienne kąpiele w basenie.
— Zależy od czego? — burknąłem.
Ale panna Gabriela podjęła temat:
— Zależy od tego, czy zaproszenie nie przynosi czasami zapachu
nieoczekiwanej przygody. I pan, panie Tomaszu — podkreśliła moje imię
głębszym brzmieniem głosu — powinien o tym wiedzieć! To przecież do
tychczasowe życie wpędziło pana w te niedomagania gastryczne i serco
we, nieprawdaż?
4
—Jest pani lekarką czy wścibską kuracjuszką? — odparłem złośli
wie, bo nie znoszę wtrącania się w nie swoje sprawy.
—
Tylko kuracjuszką jak pan. Ale pańska karta lecznicza, jaką dano
mi w dyrekcji, mówi o tym, jakie pan zabiegi bierze. Do zobaczenia
na
obiedzie...
Podała mi kartę i odwróciła się energicznie ku schodom, abym mógł
podziwiać jej zgrabną sylwetkę, kiedy będzie się kokieteryjnie wspinać
przede mną, idąc na piętro do swej „czternastki". Mój pokój to była
„dwunastka". Niestety, pokoju „trzynastego" nie było, tylko w
obramowaniu „trzynastki" stał kwietnik z roślinami pnącymi; nikt zatem z
kuracjuszy nie mógł narzekać, że zaszkodziła mu kuracja, bo mieszkał pod
„trzynastką".
Z recepcji doszedł mnie głośny szept młodej recepcjonistki, która z
wypiekami na twarzy jęła się dopytywać:
— Panie Tomaszu! Czy pan naprawdę jest Panem Samochodzikiem?
Naprawdę? Tyle książek o panu czytałam...
Przebywałem tutaj już dwa tygodnie i jakoś udawało mi się
dotychczas chronić przed dociekliwością bliźnich, ale nie widziałem
możliwości dalszego ukrywania się, więc odparłem wzruszając
nonszalancko ramionami:
—
Tak mówi panna Wścibska, a ja ani nie potwierdzam, ani nie za
przeczam.
—
Panna Wścibska? Nie rozumiem — odparła Małgosia, recepcjo
nistka.
—Tak nazywam pannę Gabrielę z „czternastki".
—
A, rozumiem — uśmiechnęła się promiennie Małgosia. — Rozu
miem. Też jej nie cierpię za jej wścibskość. Kiedyś nawet natknęłam
się,
jak grzebała w skrytkach na listy i przeglądała, kto do kogo pisze.
—Poważnie? — zdziwiłem się.
—Naprawdę! Obym wieczoru nie dożyła! — przysięgała Małgosia.
—No, no. I jak jej nie nazwać panną Wścibską? — odparłem z
uśmiechem i ruszyłem ku schodom. Ostatnia wiadomość o pannie Gabrieli
trochę mnie rozzłościła, ale cóż mogłem zrobić, jak tylko być bardziej
ostrożnym?
Niestety. Nie tylko przygoda zaczyna się od listów, ale przede wszystkim
od takich ludzi, którzy wściubiają nos nie do swej tabakiery —jak mawiał
słynny detektyw Hercules Poirot, wymyślony przez Agatę Christie, której
powieści lubiłem czytywać. I dodawał sentencjonalnie: — I dostarczają
5
mnóstwa kłopotów!
6
[ Pobierz całość w formacie PDF ]